niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 33 " Będzie jak dawniej"

* Pół roku później*
- Koooocham wakacje! - wrzasnęła Ness, gdy weszłyśmy do jej domu.
- Też bym je kochał, gdybyś miała choć trochę lepsze oceny. - wtrącił wujek Edward.
- Oj tam, oj tam. - obie ruszyłyśmy do pokoju rudej.
- Lucas gdzieś wyjeżdża? - zapytałam.
- Do ojca, do Delphi na cały lipiec. - odpowiedziała, rozkładając się wygodnie na łóżku. - Chciał, żebym pojechała z nim, ale... Tata. - pokiwałam głową.
- Pewnie się boi, że gdy będziecie całkiem sami skombinujecie małe, słodkie Wyrocznie... - roześmiałam się.
- Jesteś niemożliwa! - Ness rzuciła we mnie poduszką i po chwili sama się roześmiała. Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość.
Zayn: Musimy się pilnie spotkać. Przyjdź proszę pod Instytut. Pospiesz się.
Ty: Zaraz będę.
- Kto to? - zapytała Renesmee.
- Zayn. Prosi o spotkanie. Przepraszam, ale musze lecieć.
- Jasne. - pokiwała głową - Zadzwoń później.


***
- No nareszcie! - zawołałam, widząc jak Mulat wychodzi przez wielkie zabytkowe drzwi. - Dłużej się nie dało? - przytuliłam go na powitanie.
- Mam ostatnio sporo na głowie... - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Nie były jednak takie jak od kilku miesięcy. Malował się w nich smutek, żal i poczucie winy? Chyba jakoś źle interpretuje Zayn'a.
- To o czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, lekko się uśmiechając. Chciałam dodać mu otuchy.
- Bo... Ten... - spuścił głowę.
- Tak? - pochyliłam się.
- Wy.. Wyjeżdżamy. - szepnął. Wydawało mi się, że źle usłyszałam.
- Możesz powtórzyć? - poprosiłam.
- Niki, my wyjeżdżamy. Opuszczamy Forks. - w końcu znów odważył się na mnie spojrzeć. Nie kłamał. Mówił szczerą prawdę. Moje serce na moment się zatrzymało. Nie mogę ich stracić! Nie mogę! Są częścią mojej rodziny! Częścią mnie! - Wiem, że to wszystko nie tak miało wyglądać. Wiem, że jesteś wściekła i zawiedziona, bo to wszystko nie tak miało wyglądać, ale.. - pociągnął nosem. - Mnie też jest z tym ciężko... Uwierz...
- Nie chce cie stracić! - rozpłakałam się, wtulając się w białą koszulkę Zayn'a. - Nie mogę! Nie zostawiaj mnie! Nie możesz! Obiecałeś, że zawsze ze mną będziesz! Zawsze!
- I nie stracisz.. - przytulił mnie mocno. - Będziemy codziennie pisać, rozmawiać.. Będzie prawie jak dawniej, tylko nie będziemy się juz widywać... Tylko już nie płacz. - nie puszczałam Łowcy przez długi czas. Czy on może mieć rację? Będzie jak dawniej, tylko nie zobaczę juz jego czarnej czupryny, białych zębów, czekoladowych tęczówek? Nie poczuje woni cudownych męskich perfum, zmieszanych z zapachem srebra i stali? Nie dotknę więcej mięśni, skrywanych pod jasnymi koszulami? Nie poczuje jak oplatają mnie silne, zdecydowane ramiona? Nie usłyszę więcej kojącego głosu Zayn'a? Tak seksownego i lekko zachrypniętego z rana, kiedy to zaspany odbiera telefon, by wysłuchać moich koszmarów nocnych i pocieszyć? Dlaczego muszę tracić tak ważną w moim życiu osobę?!
- Zayn? - usłyszałam cichy głos Harry'ego. - Już czas. - podszedł bliżej. Za nim pojawił się Niall, Louis i Liam.
- Chodź tu Loczuś... - odkleiłam się od Zayn'a i wpadłam w ramiona Hazzy. - Dbaj o niego... - szepnęłam mu do ucha. Pokiwał leciutko głową. Potargałam mu te jego brązowe kudełki. Lekko uścisnął moją rękę, gdy odchodziłam w stronę Louis'a.
- I jak tam Tommo? - uśmiechnęłam się najcieplej jak potrafiłam. Nie mogę im pokazać, jak bardzo jestem słaba. Nie teraz.
- Bezceremonialnie tragicznie. - odpowiedział i ze łzami w oczach mocno mnie przytulił. Coraz bardziej rozklejona podeszłam do Liam'a.
- Cześć wrażliwcu. Będę tęsknić. - łzy znów popłynęły.
- Ja bardziej. - zapewnił i przez długi czas nie wypuszczał mnie z ramion.
- Nasz kochany Horan. - podeszłam powoli do Niall'a. Chwycił mnie mocno, obkręcił wokół własnej osi i postawił z powrotem na ziemi.
- Nic juz nie mów, bo się rozbeczę. - poprosił. Jego zawsze niebieskie i roześmiane oczy były teraz całkowicie czerwone. Pokiwałam głową i ostatni raz go przytuliłam.
- Tak bardzo będę tęsknić. - powiedziałam, spoglądając na wszystkich po kolei.
- My... - zaczął Liam.
- Nie. - przerwałam. - Już nic więcej nie mówcie.. - poprosiłam. Wszystko rozumiem. Ta przeprowadzka nie zalezy od was. Nie mam wam tego za złe. Będziemy codziennie pisac listy. Będę do was dzwonić, gdy znajdę wolną chwilę. Ale... Ale teraz już idźcie, bo kończą mi się łzy.. - poprosiłam. - już.. Idźcie... - ruszyli w stronę Instytutu, co chwile się na mnie oglądając. Stałam jeszcze pod zamczyskiem przez dobre 20 minut. Usłyszałam jakby grzmot, a wszystkie światła w Instytucie zgasły. Okna stały się ciemne. Wtedy wiedziałam, że w budynku nie ma juz żywej duszy. Odeszli. Moi Nocni Łowcy, moi przyjaciele, moi bracia, moja rodzina. Nie ma ich już. I możliwe, że juz nigdy ich nie zobaczę. Ruszyłam w stronę domu, nie przestając płakać. Rozmyślałam o tym, jak będzie mi brakować śmiechu Niall'a, wygłupów Lou i Hazzy, braterskich rozmów z Liam'em i... Zayn'a. Mojego kochanego Zayn'a.
•••


Tak jakoś po przeczytaniu poprzedniego rozdziału zdałam sobie sprawę, że faktycznie był strasznie krótki. W ramach przeprosin macie tutaj kolejny rozdział. Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu. Albo mam wrażenie, albo rozwijam wszystko za szybko... Muszę nad tym popracować. Postanowiłam, że dociągnę bloga do 50 rozdziałów. To w końcu taka okrągła, ładna liczba. Możliwe, że po jakimś czasie pojawi się drugi sezon, ale to jeszcze nic pewnego. Za pewne to, czy się pojawi w dużej mierze będzie zależało od was. Ale o tym później. A narazie miłego czytania :* :*

Rozdział 32 "Wszystko się zmienia."

- To nie wypali... - powiedział kolejny raz Zayn, gdy szliśmy w stronę jedynej restauracji w Forks.
- Powtarzam ci po raz setny, że to tylko po to, by Ness się od nas odczepiła!
- Nie możesz z nią po prostu porozmawiać?
- Ona mnie nie słucha! Skończyłeś już?! - warknęłam.
- O wilku mowa... - wskazał głową Ness i Lucas'a, stojących przy wejściu.
- Cześć Niki! - powiedziała rozpromieniona. - ... I Zayn...
- Cześć... - odparł chłodno. Nie może się chociaż trochę postarać?
- Chodźmy. - zachęcił Lucas. Razem z Ness ruszył przodem.
- Mogę już iść? - poprosił Zayn.
- Ani mi się waż! - warknęłam i pociągnęłam go do środka. Siedzieliśmy już z 15 minut w kompletnej ciszy.
- A więc... - zaczęła Ness, upijając łyk wcześniej zamówionego soku. - Zayn. Opowiedz nam coś o sobie.
- A co takiego chcesz wiedzieć? - odparował.
- Ile masz lat?
- 19
- Zawód?
- Jesteś naprawdę tak głupia, czy tylko udajesz?
- Zayn! - kopnęłam go pod stołem.
- Auć! - syknął. - No co? Nocny Łowca, po twojemu poluje na demony.
- Ile już upolowałeś?
- Nie liczę. Ze 3 tysiące będzie.
- Od kiedy polujesz?
- 14 roku życia.
- Masz rodzeństwo?
- Ness wystarczy! - czy ona nie zna granic?
- Brata i.. Siostrę. - wykrztusił Mulat.
- Brat to ten lokowaty, a sios...
- Powiedziałam, że wystarczy! - wstałam. - Skończ to przepytywanie i powiedz o co chodzi!
- O nic. - wzruszyła ramionami. - Chcę go poznać.
- To ja chcę poznać Lucasa. - usiadłam. Pewna rzecz zaczęła mnie zastanawiać. Spojrzałam na chłopaka. - On wie? - zapytałam.
- O wszystkim. - ruda kiwnęła głową.
- Grozi mu niebezpieczeństwo. Nie boisz się? - zwróciłam się do bruneta.
- Nie. - odpowiedział pewnie.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Przyjechałem z Delphi.
- Po co? Z rodzicami?
- Z przybranym ojcem. Jest tu dyrektorem szkoły.
- Imię?
- Al...
- Al..? - zapytałam.
- Al... - pokiwał głową.
- Mam wrażenie, że nie dokończyłeś, a z tego co mi wiadomo dyrektor ma na imię Eric. Łżesz. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Alcatraz... - szepnął Zayn. Wszyscy spojrzeliśmy na niego. Lucas szeroko się uśmiechnął.
- Co? - zapytałam.
- Twój ojciec to Alcatraz. - Mulat zwrócił się do Lucas'a. - Eric Morterry to tylko przygrywka. Twój przybrany ojciec nie ma pojęcia kim jesteś. Kryjesz się za nim. Zabierasz jego człowieczą aurę i nakładasz na siebie. Dzięki temu o wiele trudniej jest wyczuć, że nie jesteś człowiekiem.Nazywasz się Lucas Nathaniel Luter - Morterry. Syn Alcatraza Lutera - Demonicznej Wyroczni i Michelle Morterry - czarodziejki.
- To kim ty tak właściwie jesteś? - zapytałam.
- Wyrocznią. - odpowiedział, dalej się szczerząc.
- Naprawdę dużo mi to mówi. - zironizowałam.
- Wyrocznie to coś w tym stylu jak twoja ciocia Alice. - wyjaśnił Zayn. - Potrafi zobaczyć przyszłość. Wyjątkiem jest to, że zawsze się sprawdza. Wyrocznia potrafi także wywołać wizję na temat danej osoby...
- Niestety jest to bardzo męczące i musi zregenerować swoja siłę... - wtrącił Lucas.
- Mniejsza już Luc. - powiedziała Ness. - Teraz rozumiesz? Lucas wywołał wizję o tobie. Jesteś w niej z Aramisem...
- Przestań już! - znów wstałam. - Mam cię dość! Daj mi święty spokój! - wybiegłam z restauracji. Skierowałam się w stronę lasu. Jestem wściekła! Czy ona nie może zrozumieć, że zapomniałam o Aramisie?! Nie chce o nim pamiętać! O jego czarnych, miękkich włosach, silnych, troskliwych ramionach...
- Niki? - odwróciłam się. Zayn podbiegł bliżej. Mocno się w niego wtuliłam.
- To nieprawda! - szepnęłam. - Nie istnieje przeznaczenie. Swój los można zmienić. Zależy tylko od nas prawda? - milczał przez długi czas. - Powiedz, że mam rację...
- Ja... nie mogę. Przepraszam, ale nie mogę...

***

Rozmawialiśmy z Zayn'em bardzo długo. Wyjaśnił mi, że wizje Wyroczni nigdy, ale to przenigdy się nie mylą. Razem uznaliśmy, że nie ma co tego ciągnąć. Skoro nasza miłość i tak jest skazana na niepowodzenie... Nie warto robić sobie nadziei. Nadal spotykamy się w szkole i po szkole, ale kiedy zostaję sama z Zayn'em jest troszkę tak niezręcznie. Często mnie przytula, lecz to już nie te same przytulasy. Wszystko się zmienia. Już nic nie pozostało takie samo...

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 31 " Nic. Zapomnij. "

- Zakochana para... Zakochana para... - nucił pod nosem Louis, gdy siedzieliśmy w jednym z pokoi w Instytucie.
- Louis wydoroślej... - poprosił Liam. - Przecież nic takiego nie robią. - wskazał na mnie i Zayn'a.
- Tylko się przytulamy. - dodałam i mocniej wtuliłam się w tors Mulata.
- To trochę tak, jakbyś zabronił Niall'owi przytulać popcorn. - zauważył Harry. Spojrzałam na loczka.
- Sugerujesz, że wyglądam jak kukurydza? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział stanowczo. - Sugeruje, że Zayn wygląda, jakby zaraz miał cię pożreć. - spojrzałam na Zayn'a. Był równie słodki jak zawsze. Pocałował mnie i bardziej oplótł ramionami.
- A tak w ogóle, to ten pajac sie do ciebie odzywał? - zapytał Liam.
- Jaki pajac?
- Arma... Armo... Armi...
- Aramis. - sprostowałam. - Nie. Od dwóch miesięcy nie dał znaku życia.
- Zagramy w coś? - zapytał Lou. - Nudzi mi się...
- O! W butelkę! - krzyknął Harry i wyjął zza kanapy butelkę do połowy wypełnioną wodą. Jak na złość wypadło na mnie. - Pytanie czy wyzwanie? - zapytał, zabawnie poruszając brwiami.
- Pytanie.
- Na początek coś łatwego.  Powiedz nam czym według ciebie jest miłość?
- Nutella smakuje dopiero wtedy, gdy poczujemy jej słodki smak, tak samo jest z miłością... miłość jest cudem życia, jeśli poczujemy jej sens
- Koniec z tą słodkością, bo Zayn nam się zaraz rozpłynie.. - prychnął Louis.
- Teraz... - przerwał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Tata. Westchnęłam cicho i odebrałam. - Halo?
- Gdzie się tak długo podziewasz?
- Jestem jeszcze w Instytucie. Pragnę tylko po przyjacielsku ci przypomnieć, że nie mam szlabanu, nie jest późno, mam telefon i nie jestem sama. Więc oszczędź proszę wykładu, ok?
- Odnoszę dziwne wrażenie, że jesteś troszkę... złośliwa?
- Ja?! - odparłam z ironią. - Jakżebym śmiała... To po co dzwonisz?
- Żeby ci powiedzieć, że Nessie siedzi u nas od rana i czeka na ciebie. Ruszysz się w końcu do domu?
- To wyrzuć ją z chałupy i nie zawracaj mi gitary ojciec! - krzyknęłam. - Niech idzie do Lucasa!
- Niki przesadzasz... - powiedział twardo.- Wiesz, że Nessie nie jest łatwo zaakceptować ciebie i Zayn'a jako pary... To dla niej trudne..
- A ty co? Jej adwokat? - wkurzyłam się . - To, że wpoiłeś się w Ness nie znaczy, że za każdym razem musisz mnie krytykować, a ją bronić i usprawiedliwiać. Kto jest twoją córką? Ja czy ona?!
- Co ty wygadujesz, co?
- Nic. Zapomnij. Zajmij się Ness, z resztą jak zwykle. Będę za godzinę. - rozłączyłam i rzuciłam telefonem przed siebie. Już nie obchodziło mnie to, że znów będą się na mnie wydzierać za kolejną zniszczoną rzecz. Pech chciał, że gdy mój telefon "fruwał", Harry stał na linii ognia.
- Auć! - spojrzał na mnie, gdy komórka uderzyła w jego nogę.
- Po co się pchasz tam, gdzie nie masz... - wzruszyłam ramionami.
- Co się dzieje? - zapytał Zayn. - Nie co dzień rzucasz telefonem.
- Tata. - mruknęłam.
- To wszystko wyjaśnia. - zapewnił Mulat.
- Odprowadzisz mnie do domu? - poprosiłam.
- Jasne.

***

- Jeeeeeeeestem! - krzyknęłam, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.
- To chooooooodź tu! - usłyszałam Renesmee.
- Poooooooo co? - powlokłam się do salonu. Zastałam tam moją kuzynkę, która wygodnie siedziała na kanapie. Oparłam się o drzwi i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Patrz. - wskazała na stolik, na którym leżał stos listów. - I co widzisz?
- Listy. - zapewniłam.
- Dokładnie 64 listy. Każdy zaadresowany do ciebie. Myślę, że wiesz, od kogo to.
- Tak. - uśmiechnęłam się złośliwie. - Doskonale wiem od kogo. - wzięłam leżący stos, podeszłam do kominka i wrzuciłam 64 koperty wprost do ognia. Zadowolona spojrzałam na Ness.
- Co ty wyprawiasz? Przeczytałabyś chociaż! - wstała z kanapy.
- Nie. - jadowity uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Odetnę się od niego, a ty mi w tym nie przeszkodzisz. Aramis jest dla mnie skończony, zrozumiano? Świetnie. - pobiegłam do swojego pokoju.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - stanęła w drzwiach.
- Jestem szczęśliwa! - wykrzyczałam jej w twarz. - Jestem szczęśliwa! Nie możesz tego pojąć i się z tym pogodzić?! Boli cię to?!
- Tak! Bo Aramis jest ci pisany! Nie Zayn!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?!
- Dobrze... - uspokoiła się. - Skoro tak... Jutro idziemy na kolacje. Ja, ty Lucas i Zayn.
- Odbiło ci.... - roześmiałam się. - Mają się nawzajem pozabijać?
- Nie. Chce poznać Zayn'a.
- On się nie zgodzi. - zapewniłam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zayn i Lucas przy jednym stole? Nie... To nie przejdzie. Prędzej ja stanę na ogonie.
- To go przekonasz... - wzruszyła ramionami. - Spotkamy się jutro przy restauracji o 18:00. Dobranoc. - wyszła i zamknęła drzwi. I jak ja mam niby przekonać Zayn'a? No jak?! Lepiej jeśli od razu do niego zadzwonię.
- Cześć Słoneczko. - odebrał prawie natychmiast. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jego głos.
- Hmm Słoneczko? - zamyśliłam się. - Do słoneczka to mi raczej daleko..
- Dobrze księżniczko. Jak wolisz. Stęskniłaś się za mną?
- Umieram z samotności... A ty?
- A ja...
- Siedzi w pokoju i wgapia się w telewizor. Przy okazji wyżera mój popcorn! - usłyszałam stłumiony głos Niall'a.
- Widzę, że usychasz z tęsknoty. Może przejdę do rzeczy. Jutro wybieramy się na kolacje z Renesmee i Lucasem.
- Kochanie... - zaczął słodko. - Nie. Ma. Mowy.
- Oj proooszę... - zaczęłam marudzić. - Chociaż pół godziny. Tak, żeby Ness dała mi święty spokój.
- Nie.
- Zayn prooooooszę...
- Nie.
- Daj mi Niall'a do telefonu. - wpadłam na pomysł.
- Po co?
- No daj.
- hmm? - usłyszałam głos blondyna.
- Biegnij do pokoju Zayn'a, weź jego ulubione ostrze i dobrze schowaj. Nie oddawaj, póki ci nie pozwolę. W zamian przywiozę ci jutro kilka babeczek.
- Nie ma sprawy.
- Gdzie on polazł? - w słuchawce znów pojawił się Zayn.
- Nie mam pojęcia. - śmiałam się do telefonu.
- Nikuś?
- Nie wiem.
- Księżniczko?
- Nie wiem.
- Pół godziny. Ani minuty dłużej. - westchnął.
- Kocham cię! - krzyknęłam. - Niall pobiegł schować twoje ulubione serafickie ostrze... - dodałam ciszej.
- Niaaaaall!!! - duży hałas, potem już tylko cisza.
- Zapomniał się powdzięczyć do słuchawki. - rozpoznałam Louis'a. - Dobranoc "Słoneczko ty moje..." - zaczął przedrzeźniać Mulata.
- Dobranoc Luluś. - rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Jutro zapowiada się ciężki dzień.

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 30 "Jestem tu. Z tobą. I zawsze będę."

- Niki obiad! - zawołała z dołu mama. Gdy weszłam do kuchni zastałam talerz gorących naleśników i dziwne spojrzenie mojej rodzicielki.
- Coooś się stało? - zapytałam, ostrożnie odsuwając krzesło.
- Musimy porozmawiać.
- Aha. - odpowiedziałam i usiadłam wygodnie. - To o czym? - zapytałam i sięgnęłam po naleśnika.
- Edward był dziś na polowaniu, dosłownie przed chwilą i...słyszał...
- O nie! - zdenerwowałam się. - To, co czuje, to tylko i wyłącznie moja sprawa! A wujek Edward nie ma prawa nikomu o tym mówić!
- Nie denerwuj się tak! Chcę ci pomóc.
- Poradzę sobie sama. Dziękuję. Najadłam się. - wstałam, ale mama przytrzymała moją rękę.
- Poczekaj. Wysłuchaj, co chcę ci powiedzieć.
- Byle szybko. - mruknęłam.
- Wiem ile przeszłaś z Aramisem. Wiem też, że Zayn wydaje ci się lepszym wyborem. Ale pomyśl. Czujesz coś do nich obu. Jeśli teraz wybierzesz Zayn'a możesz później tego żałować. Poczekaj na rozwój wypadków. Dowiesz się, który z nich jest ci droższy... - uśmiechnęła się.
- Nie. - powiedziałam krótko i wyszłam z kuchni. Skierowałam się do swojego pokoju. Co moja mama może o tym widzieć? Wiem co czuję! A czuję więcej do Zayn'a. Chce Zayn'a. Ja kocham Zayn'a. I powiem to dziś Aramisowi. Musi zrozumieć mój wybór i się z tym pogodzić.

***

- Jesteś wreszcie... - usłyszałam, gdy znalazłam się w umówionym miejscu. Aramis zwinnie zeskoczył z drzewa i uśmiechnięty stanął przede mną. - Cześć. - przytulił mnie. Nie powinnam pozwalać na takie gesty.
- Czekaj.. - szepnęłam i odsunęłam go.
- Co się dzieje? - jego czarne oczy przewiercały mnie na wylot.
- Przepraszam. - to jedyne słowo, które mogłam teraz wypowiedzieć.
- Ale za co? - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Ty... Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... - wydał z siebie warknięcie i chwycił najbliższe drzewo. Wyrwał je z korzeniami i rzucił za siebie.
- Przepraszam. - szepnęłam znów.
- Dlaczego mi to robisz? - podchodził powoli w moją stronę. Zaczęłam się bać.
- Odsuń się od niej! - usłyszałam głos Zayn'a. W jednej chwili zjawił się obok mnie.


- Ty... - wyszeptał czarnowłosy wampir. - Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cie nienawidzę...
- A to ciekawe czemu? - zapytał Wayne i chwycił mnie za rękę.
- Twoja rodzina tropi mnie już tyle lat.
- Będzie ze dwieście...
- Zawsze stajecie mi na drodze. Odbieracie to czego najbardziej pragnę. Odebrałeś mi ją. Osobę, za którą jestem w stanie oddać życie, ale widzę że Niki nie czuje do mnie tego samego. Skoro będzie z tobą szczęśliwa... Mam tylko jedną prośbę. Zabij mnie, dobrze?
- Co? - spojrzałam na niego.
- Jesteś sensem mojego dalszego życia Dominico. - jego wzrok całkiem złagodniał. - Bez ciebie nie ma mnie. Wayne?
- Nie zabiję cię. - rzekł Zayn. - Właśnie ze względu na Niki. Wiem, że coś do ciebie czuje, ale to ze mną tworzy mocniejszą więź. Odejdź, nigdy już nie wracaj, ale obiecaj że zrobisz wszystko by żyć dalej. Zrób to dla niej. Ze względu na uczucie, jakim ją darzysz.  
- Jesteś uparty. - odpowiedział Aramis i spojrzał na mnie. Jego oczy wyrażały tylko żal. Odwrócił się do nas plecami. - Zupełnie jak twój ojciec. - szepnął prawie niedosłyszalnie. W tej samej sekundzie zniknął.
- Jak mój co? - Zayn spojrzał na mnie.
- Nie wiem. - skłamałam. Nie chciałam, żeby Zayn prowadził teraz dochodzenie, czy Aramis miał większą styczność z jego ojcem, czy nie. Przytuliłam się do chłopaka. - Zapomnijmy o nim. Proszę Zayn. Tak bardzo chcę go wymazać z pamięci. - zamknęłam oczy i wdychałam perfumy Mulata.
- Pomogę ci. Jestem tu. Z tobą. I zawsze będę. - poczułam, że jego ramiona mocniej mnie oplatają.
- Wiem. - szepnęłam. - Wiem...
- Zayn nigdzie... - Otworzyłam oczy. Zza krzaków wyszedł Harry z mieczem w ręce. Spojrzał na nas. - No ludzie... Czy ja zawsze muszę trafić na taki moment?!
- Ciesz się, że nie trafiłeś na inny. - za nim zjawił się Niall. - Cześć ptaszki! - pomachał do nas.
- Cześć Blondasku. - roześmiałam się.
- A kto mnie przytuli? - oburzył się. Harry podszedł i przytulił Niall'a.
- Pff... - prychnął.
- Dobra dzieciaki. Zbieramy się. - Zayn oderwał się ode mnie.
- Gdzie teraz? - zapytałam.
- Hm.. - zastanowił się Harry. - Sądząc po tym, co się tu wydarzyło... Gdy tylko Zayn pojawi się w twoim domu twój tata za pewne własnoręcznie go rozszarpie, więc...
- O właśnie! - zawołałam. - Im szybciej moja rodzina się dowie, tym lepiej. - pociągnęłam Zayn'a w stronę mojego domu.
- Powodzenia! - krzyknęli razem Harry i Niall.
- Nie zostawiajcie mnie! - prosił Zayn.
- Daj spokój. Nie będzie tak źle. W razie czego wiej. - mrugnęłam do niego. Objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy do mojego domu.

 ***

- ... Tak więc, podsumowując... Skrzywdź naszą córkę, a twoi przyjaciele będą zbierali twoje resztki ze schodów. - tata skończył swój dwugodzinny wykład, kierowany do Zayn'a.
- No wow. - podsumowała mama. - Nie myślałam, że potrafisz gadać tak długo o jednym a tym samym.
- Nic nie powiesz? - tata spojrzał na mamę.
- A co mam mówić? To ty jesteś od prawienia wykładów i straszenia każdego chłopca, który znajduje się w promieniu 5 km od naszej córki.
- Dziękuję. - zachowywali się jakby nas tam nie było. 
- Też cię kocham - uśmiechnęła się mama.
- Ta? - tata spojrzał na nią tak... dziwnie. Zdecydowanie dziwnie.
- Ta.
- To chodź. - wyciągnął rękę. Mama chwyciła ją i razem poszli na górę. Nie wnikam.
- Chyba nie było aż tak strasznie. - uśmiechnęłam się do Zayn'a.
- No chyba nie. - przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.