- Louis wydoroślej... - poprosił Liam. - Przecież nic takiego nie robią. - wskazał na mnie i Zayn'a.
- Tylko się przytulamy. - dodałam i mocniej wtuliłam się w tors Mulata.
- To trochę tak, jakbyś zabronił Niall'owi przytulać popcorn. - zauważył Harry. Spojrzałam na loczka.
- Sugerujesz, że wyglądam jak kukurydza? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział stanowczo. - Sugeruje, że Zayn wygląda, jakby zaraz miał cię pożreć. - spojrzałam na Zayn'a. Był równie słodki jak zawsze. Pocałował mnie i bardziej oplótł ramionami.
- A tak w ogóle, to ten pajac sie do ciebie odzywał? - zapytał Liam.
- Jaki pajac?
- Arma... Armo... Armi...
- Aramis. - sprostowałam. - Nie. Od dwóch miesięcy nie dał znaku życia.
- Zagramy w coś? - zapytał Lou. - Nudzi mi się...
- O! W butelkę! - krzyknął Harry i wyjął zza kanapy butelkę do połowy wypełnioną wodą. Jak na złość wypadło na mnie. - Pytanie czy wyzwanie? - zapytał, zabawnie poruszając brwiami.
- Pytanie.
- Na początek coś łatwego. Powiedz nam czym według ciebie jest miłość?
- Nutella smakuje dopiero wtedy, gdy poczujemy jej słodki smak, tak samo jest z miłością... miłość jest cudem życia, jeśli poczujemy jej sens
- Koniec z tą słodkością, bo Zayn nam się zaraz rozpłynie.. - prychnął Louis.
- Teraz... - przerwał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Tata. Westchnęłam cicho i odebrałam. - Halo?
- Gdzie się tak długo podziewasz?
- Jestem jeszcze w Instytucie. Pragnę tylko po przyjacielsku ci przypomnieć, że nie mam szlabanu, nie jest późno, mam telefon i nie jestem sama. Więc oszczędź proszę wykładu, ok?
- Odnoszę dziwne wrażenie, że jesteś troszkę... złośliwa?
- Ja?! - odparłam z ironią. - Jakżebym śmiała... To po co dzwonisz?
- Żeby ci powiedzieć, że Nessie siedzi u nas od rana i czeka na ciebie. Ruszysz się w końcu do domu?
- To wyrzuć ją z chałupy i nie zawracaj mi gitary ojciec! - krzyknęłam. - Niech idzie do Lucasa!
- Niki przesadzasz... - powiedział twardo.- Wiesz, że Nessie nie jest łatwo zaakceptować ciebie i Zayn'a jako pary... To dla niej trudne..
- A ty co? Jej adwokat? - wkurzyłam się . - To, że wpoiłeś się w Ness nie znaczy, że za każdym razem musisz mnie krytykować, a ją bronić i usprawiedliwiać. Kto jest twoją córką? Ja czy ona?!
- Co ty wygadujesz, co?
- Nic. Zapomnij. Zajmij się Ness, z resztą jak zwykle. Będę za godzinę. - rozłączyłam i rzuciłam telefonem przed siebie. Już nie obchodziło mnie to, że znów będą się na mnie wydzierać za kolejną zniszczoną rzecz. Pech chciał, że gdy mój telefon "fruwał", Harry stał na linii ognia.
- Auć! - spojrzał na mnie, gdy komórka uderzyła w jego nogę.
- Po co się pchasz tam, gdzie nie masz... - wzruszyłam ramionami.
- Co się dzieje? - zapytał Zayn. - Nie co dzień rzucasz telefonem.
- Tata. - mruknęłam.
- To wszystko wyjaśnia. - zapewnił Mulat.
- Odprowadzisz mnie do domu? - poprosiłam.
- Jasne.
- Jeeeeeeeestem! - krzyknęłam, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.
- To chooooooodź tu! - usłyszałam Renesmee.
- Poooooooo co? - powlokłam się do salonu. Zastałam tam moją kuzynkę, która wygodnie siedziała na kanapie. Oparłam się o drzwi i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Patrz. - wskazała na stolik, na którym leżał stos listów. - I co widzisz?
- Listy. - zapewniłam.
- Dokładnie 64 listy. Każdy zaadresowany do ciebie. Myślę, że wiesz, od kogo to.
- Tak. - uśmiechnęłam się złośliwie. - Doskonale wiem od kogo. - wzięłam leżący stos, podeszłam do kominka i wrzuciłam 64 koperty wprost do ognia. Zadowolona spojrzałam na Ness.
- Co ty wyprawiasz? Przeczytałabyś chociaż! - wstała z kanapy.
- Nie. - jadowity uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Odetnę się od niego, a ty mi w tym nie przeszkodzisz. Aramis jest dla mnie skończony, zrozumiano? Świetnie. - pobiegłam do swojego pokoju.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - stanęła w drzwiach.
- Jestem szczęśliwa! - wykrzyczałam jej w twarz. - Jestem szczęśliwa! Nie możesz tego pojąć i się z tym pogodzić?! Boli cię to?!
- Tak! Bo Aramis jest ci pisany! Nie Zayn!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?!
- Dobrze... - uspokoiła się. - Skoro tak... Jutro idziemy na kolacje. Ja, ty Lucas i Zayn.
- Odbiło ci.... - roześmiałam się. - Mają się nawzajem pozabijać?
- Nie. Chce poznać Zayn'a.
- On się nie zgodzi. - zapewniłam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zayn i Lucas przy jednym stole? Nie... To nie przejdzie. Prędzej ja stanę na ogonie.
- To go przekonasz... - wzruszyła ramionami. - Spotkamy się jutro przy restauracji o 18:00. Dobranoc. - wyszła i zamknęła drzwi. I jak ja mam niby przekonać Zayn'a? No jak?! Lepiej jeśli od razu do niego zadzwonię.
- Cześć Słoneczko. - odebrał prawie natychmiast. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jego głos.
- Hmm Słoneczko? - zamyśliłam się. - Do słoneczka to mi raczej daleko..
- Dobrze księżniczko. Jak wolisz. Stęskniłaś się za mną?
- Umieram z samotności... A ty?
- A ja...
- Siedzi w pokoju i wgapia się w telewizor. Przy okazji wyżera mój popcorn! - usłyszałam stłumiony głos Niall'a.
- Widzę, że usychasz z tęsknoty. Może przejdę do rzeczy. Jutro wybieramy się na kolacje z Renesmee i Lucasem.
- Kochanie... - zaczął słodko. - Nie. Ma. Mowy.
- Oj proooszę... - zaczęłam marudzić. - Chociaż pół godziny. Tak, żeby Ness dała mi święty spokój.
- Nie.
- Zayn prooooooszę...
- Nie.
- Daj mi Niall'a do telefonu. - wpadłam na pomysł.
- Po co?
- No daj.
- hmm? - usłyszałam głos blondyna.
- Biegnij do pokoju Zayn'a, weź jego ulubione ostrze i dobrze schowaj. Nie oddawaj, póki ci nie pozwolę. W zamian przywiozę ci jutro kilka babeczek.
- Nie ma sprawy.
- Gdzie on polazł? - w słuchawce znów pojawił się Zayn.
- Nie mam pojęcia. - śmiałam się do telefonu.
- Nikuś?
- Nie wiem.
- Księżniczko?
- Nie wiem.
- Pół godziny. Ani minuty dłużej. - westchnął.
- Kocham cię! - krzyknęłam. - Niall pobiegł schować twoje ulubione serafickie ostrze... - dodałam ciszej.
- Niaaaaall!!! - duży hałas, potem już tylko cisza.
- Zapomniał się powdzięczyć do słuchawki. - rozpoznałam Louis'a. - Dobranoc "Słoneczko ty moje..." - zaczął przedrzeźniać Mulata.
- Dobranoc Luluś. - rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Jutro zapowiada się ciężki dzień.
- Teraz... - przerwał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Tata. Westchnęłam cicho i odebrałam. - Halo?
- Gdzie się tak długo podziewasz?
- Jestem jeszcze w Instytucie. Pragnę tylko po przyjacielsku ci przypomnieć, że nie mam szlabanu, nie jest późno, mam telefon i nie jestem sama. Więc oszczędź proszę wykładu, ok?
- Odnoszę dziwne wrażenie, że jesteś troszkę... złośliwa?
- Ja?! - odparłam z ironią. - Jakżebym śmiała... To po co dzwonisz?
- Żeby ci powiedzieć, że Nessie siedzi u nas od rana i czeka na ciebie. Ruszysz się w końcu do domu?
- To wyrzuć ją z chałupy i nie zawracaj mi gitary ojciec! - krzyknęłam. - Niech idzie do Lucasa!
- Niki przesadzasz... - powiedział twardo.- Wiesz, że Nessie nie jest łatwo zaakceptować ciebie i Zayn'a jako pary... To dla niej trudne..
- A ty co? Jej adwokat? - wkurzyłam się . - To, że wpoiłeś się w Ness nie znaczy, że za każdym razem musisz mnie krytykować, a ją bronić i usprawiedliwiać. Kto jest twoją córką? Ja czy ona?!
- Co ty wygadujesz, co?
- Nic. Zapomnij. Zajmij się Ness, z resztą jak zwykle. Będę za godzinę. - rozłączyłam i rzuciłam telefonem przed siebie. Już nie obchodziło mnie to, że znów będą się na mnie wydzierać za kolejną zniszczoną rzecz. Pech chciał, że gdy mój telefon "fruwał", Harry stał na linii ognia.
- Auć! - spojrzał na mnie, gdy komórka uderzyła w jego nogę.
- Po co się pchasz tam, gdzie nie masz... - wzruszyłam ramionami.
- Co się dzieje? - zapytał Zayn. - Nie co dzień rzucasz telefonem.
- Tata. - mruknęłam.
- To wszystko wyjaśnia. - zapewnił Mulat.
- Odprowadzisz mnie do domu? - poprosiłam.
- Jasne.
***
- Jeeeeeeeestem! - krzyknęłam, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.
- To chooooooodź tu! - usłyszałam Renesmee.
- Poooooooo co? - powlokłam się do salonu. Zastałam tam moją kuzynkę, która wygodnie siedziała na kanapie. Oparłam się o drzwi i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Patrz. - wskazała na stolik, na którym leżał stos listów. - I co widzisz?
- Listy. - zapewniłam.
- Dokładnie 64 listy. Każdy zaadresowany do ciebie. Myślę, że wiesz, od kogo to.
- Tak. - uśmiechnęłam się złośliwie. - Doskonale wiem od kogo. - wzięłam leżący stos, podeszłam do kominka i wrzuciłam 64 koperty wprost do ognia. Zadowolona spojrzałam na Ness.
- Co ty wyprawiasz? Przeczytałabyś chociaż! - wstała z kanapy.
- Nie. - jadowity uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Odetnę się od niego, a ty mi w tym nie przeszkodzisz. Aramis jest dla mnie skończony, zrozumiano? Świetnie. - pobiegłam do swojego pokoju.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - stanęła w drzwiach.
- Jestem szczęśliwa! - wykrzyczałam jej w twarz. - Jestem szczęśliwa! Nie możesz tego pojąć i się z tym pogodzić?! Boli cię to?!
- Tak! Bo Aramis jest ci pisany! Nie Zayn!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?!
- Dobrze... - uspokoiła się. - Skoro tak... Jutro idziemy na kolacje. Ja, ty Lucas i Zayn.
- Odbiło ci.... - roześmiałam się. - Mają się nawzajem pozabijać?
- Nie. Chce poznać Zayn'a.
- On się nie zgodzi. - zapewniłam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zayn i Lucas przy jednym stole? Nie... To nie przejdzie. Prędzej ja stanę na ogonie.
- To go przekonasz... - wzruszyła ramionami. - Spotkamy się jutro przy restauracji o 18:00. Dobranoc. - wyszła i zamknęła drzwi. I jak ja mam niby przekonać Zayn'a? No jak?! Lepiej jeśli od razu do niego zadzwonię.
- Cześć Słoneczko. - odebrał prawie natychmiast. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jego głos.
- Hmm Słoneczko? - zamyśliłam się. - Do słoneczka to mi raczej daleko..
- Dobrze księżniczko. Jak wolisz. Stęskniłaś się za mną?
- Umieram z samotności... A ty?
- A ja...
- Siedzi w pokoju i wgapia się w telewizor. Przy okazji wyżera mój popcorn! - usłyszałam stłumiony głos Niall'a.
- Widzę, że usychasz z tęsknoty. Może przejdę do rzeczy. Jutro wybieramy się na kolacje z Renesmee i Lucasem.
- Kochanie... - zaczął słodko. - Nie. Ma. Mowy.
- Oj proooszę... - zaczęłam marudzić. - Chociaż pół godziny. Tak, żeby Ness dała mi święty spokój.
- Nie.
- Zayn prooooooszę...
- Nie.
- Daj mi Niall'a do telefonu. - wpadłam na pomysł.
- Po co?
- No daj.
- hmm? - usłyszałam głos blondyna.
- Biegnij do pokoju Zayn'a, weź jego ulubione ostrze i dobrze schowaj. Nie oddawaj, póki ci nie pozwolę. W zamian przywiozę ci jutro kilka babeczek.
- Nie ma sprawy.
- Gdzie on polazł? - w słuchawce znów pojawił się Zayn.
- Nie mam pojęcia. - śmiałam się do telefonu.
- Nikuś?
- Nie wiem.
- Księżniczko?
- Nie wiem.
- Pół godziny. Ani minuty dłużej. - westchnął.
- Kocham cię! - krzyknęłam. - Niall pobiegł schować twoje ulubione serafickie ostrze... - dodałam ciszej.
- Niaaaaall!!! - duży hałas, potem już tylko cisza.
- Zapomniał się powdzięczyć do słuchawki. - rozpoznałam Louis'a. - Dobranoc "Słoneczko ty moje..." - zaczął przedrzeźniać Mulata.
- Dobranoc Luluś. - rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Jutro zapowiada się ciężki dzień.
Pierwsza :) Sorki musiałam XD No coraz ciekawiej się robi. Tylko że spokój? Coś czuje że to raczej długo nie potrwa. Tak w ogóle jaka z nich słodka para :D
OdpowiedzUsuńRozdział boski. Skąd ja to znam... "on jest ci pisany". Boże czy na serio każda przyjaciółka musi wmawiać. że ktoś jest ci przeznaczony?! Dobra. Nie ważne. Mam fazę. Ale zgadzam się z Nessie. Myślę, że Niki i tak będzie z Aramisem. ciekawa jestem jak potoczy się ta kolacja. Czekam na next i życzę weny ~Dorcas
OdpowiedzUsuńHahah... a może twoje przyjaciółki mają racje?
UsuńHeh... Nie sądzę. Przynajmniej nie w tym znaczeniu w jakim one myślą.
UsuńŚwietny :* cudooooooo :* czekam na next :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojego pierwszego i jedynego bloga : mojeoneshoty.blogspot.com/?m=1 :* można zamawiać one shoty ze zmerzchu :D
OdpowiedzUsuńNie może być tak, że ktoś jest komuś pisany! Nie cierpię tego! Wszystko zależy od nas i nie ma czegoś takiego! Hahahahhaa!
OdpowiedzUsuńJeny co ze mnie za hipokryta! Sama piszę opowiadanie o Lily i Jamesie, którzy na cóż... byli sobie przeznaczeni!