poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 13

_Oczami Ness_

Siedziałam i kwitłam pod salą, czekając na zaproszenie. Idzie jakaś para, to pewnie rodzice Lucasa. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Wiedziałam jedno: będę stała za Nik, choćby mieli mnie torturować. Uderzyła go w mojej obronie... To przeze mnie teraz siedzi tam i wysłuchuje kazań. Czekam, czekam i czekam... Wychodzą! Nik, ciocia i wujek.
- I co?! - zapytałam podbiegając do nich.
- Jedziemy już do domu... Możemy zabrać cię ze sobą. - kiwnęłam głową i poszłam razem z rodziną do samochodu. Przez całą drogę powrotną nikt się nie odzywał. Gdy weszłam do domu dziadków zastałam tam mamę i tatę. Gestem zawołali mnie do pokoju. Nik zniknęła na piętrze, a tuż za nią ciocia z wujkiem.
- To nie twoja wina.. - wyszeptał tata, przytulając mnie do siebie.
- A właśnie, że moja..

_Oczami Nik_

- Nie rozumiem, jak mogłaś?! - krzyczał tata. - Wystarczyło, żebyś uderzyła trochę mocniej, a chłopak mógłby wylecieć na sporą odległość! - spuściłam głowę.
- Nik, to było niebezpieczne, i to bardzo..
- Już i tak na pewno zastanawia ich, jak możesz być tak silna!
- Żadna normalna dziewczyna nie ma takiej siły!
- Nie jestem normalna.. - szepnęłam.
- Ale w ludzkim świecie musisz być!
- Nic nie rozumiesz!!! - w końcu wybuchłam i krzyknęłam na tatę. W oka mgnieniu stałam na czterech łapach.
- To nam wyjaśnij.. - odpowiedziała mama.
- Wrócimy jak się uspokoisz. - podsumował tata i wyszedł. Za nim poszła mama. Oni nic nie rozumieją! Zrobiłam to dla Ness! Ten idiota jest dla niej naprawdę ważny! Ktoś musiał mu pokazać, że nie jest pępkiem świata. Padło na mnie,. Mówi się trudno. Już ja go przestawię... Zacznie w końcu zwracać uwagę na innych. Mniejsza o konsekwencje. Zmieniłam się z powrotem i ubrałam w lekkie ciuchy.

_Oczami Vivi_

- Jedziemy dziś do Charliego..  - powiedziała Bella, gdy wchodziliśmy do salonu.
- To moja wina! - zaczęłam Ness. - Ona zrobiła to w mojej obronie! To dla mnie go uderzyła..
- Nik wie co robi. Nie bierz winy na siebie. Dobrze wie, że musi się kontrolować. - zaczął Jacob.
- Ale..
- Renesmee chodź. Pora jechać... - Bella i Ness wyszły. Edward mijając mnie, położył mi rękę na ramieniu. Bezsilna opadłam na kanapę.
- Ide potrenować watahę.. - Jacob pocałował mnie i wyszedł. Panowała grobowa cisza. Carlisle chciał coś powiedzieć, ale wyraźnie się wahał.
- Nie za ostro? - przemógł się w końcu.
- Co masz na myśli? - spojrzałam na niego.
- Nik chciała obronić Ness...
- Obronić? - zapytałam. - Nikt nie miał zamiaru jej spoliczkować. Mogła po prostu podejść i coś powiedzieć, a nie od razu pozbawiać go uzębienia.
- Wyprowadził ją z równowagi...
- Zdenerwowała się.. - dołączyła się Alice.
- Nie Alice.. Ty też? - zapytałam z niedowierzaniem. - Też jesteś przeciwko mnie?!
- Nikt nie jest przeciwko tobie.. - sprostowała.
- Nie mam na to siły.. - wyszłam z domu. Biegłam przed siebie. Natknęłam się na Jane i Quila. Całowali się. Mogliby w końcu powiedzieć reszcie, że są razem. Ale nie... bo po co? Póki co wiem tylko ja, Bella i Ed. Parka zakochanych nawet mnie nie zauważyła. Biegłam dalej. Dotarłam do klifu. Woda... Zawsze działała na mnie kojąco. Skoczyłam. Nurkowałam i podziwiałam ryby, koralowce... Jednocześnie zastanawiając się jak to jest umrzeć. Co jest potem? Po kilku godzinach zostawiłam nurkowanie i wróciłam do domu. Gdy tylko weszłam, usłyszałam cichy śpiew. Niki. Ma niesamowity talent. Nie mam zielonego pojęcia, po kim to. Zbiegł do mnie Jake.
- Gdzie byłaś?! - skrzyżował ręce na piersi.
- Nurkowałam..
- I nie raczyłaś nikogo o tym poinformować?!
- O co ci znów chodzi?!
- Martwiłem się!
- Potrafię o siebie zadbać, a ty jak zwykle szukasz dziury w całym.
- Ja?!
- Nie... Ja! - odparłam z ironią, kierując się na schody.
- Rozmawiam z tobą.
- Doprawdy? A ja sądzę, że wydzierasz się o byle co!
- Byle co? To co? Twoim zdaniem mam się w ogóle nie martwić? - Nik zaczęła śpiewać głośniej:

I have died everyday
waiting for you
Darling, don't be afraid
I have loved you for a
Thousand years
I'll love you for a
Thousand more

Time stands still
Beauty in all she is
I will be brave
I will not let anything
Take away
What's standing in front of me
Every breath,
Every hour has come to this

One step closer



Fortepian przestał grać. Nik powoli schodziła ze schodów.
- Nie chce, żebyście się kłócili.. - powiedziała cicho. - Nie przeze mnie. - spojrzałam na Jake'a, wpatrywał się w podłogę. Po chwili trwaliśmy w potrójnym uścisku.
- Wyjedziemy stąd.. - szepnął. - Zaczniemy od nowa...

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 12

_Oczami Nikki_
Chciałam jak przedłużyć te chwilę leżenia pod cieplutką kołdrą, dlatego gdy tylko mama wyszła położyłam się znów.
- Młoda pobudka! - do mojego pokoju wparował wujek Emmett. - Matka cię na śniadanie woła!
- Nie chce... - wymruczałam, szczelniej opatulając się kołdrą.
- Ruchy! Ruchy! - jednym ruchem ściągnął ze mnie kołdrę.
- Ratunku! Wujek Emmett molestuje moją kołdrę!! - wrzasnęłam. W drzwiach pojawił się dziadek.
- Emmett... - zaczął. - Miałeś ją obudzić, a nie terroryzować jej kołdrę...
- Ale ona nie chce wstać...
- Nik, jest za 10 minut 8... - powiedział dziadek zrezygnowanym tonem. Gwałtownie otworzyłam oczy i wstałam. Stanęłam na przeciwko wujka Emmetta. Oparłam się o niego, próbując wypchnąć go z pokoju. Na próżno. Stał jak posąg. Nic go nie ruszyło.
- Chcę się ubrać.. - wyjaśniłam z sarkazmem.
- Aaaa, trzeba było tak od razu... - rzucił kołdrę z powrotem na łóżko i wyszedł.
- Tak naprawdę to jest 7:10.. - uśmiechnął się dziadek i zamknął za sobą drzwi. Wywróciłam oczy do góry i szybko się ubrałam. Zeszłam na dół w mozolnym tempie. W kuchni już siedziała Ness. Znów przypomniałam sobie o turnieju.. O nie...
- Jakim turnieju? - zapytał wujek Edward.
- Dzisiaj jest turniej. Dziewczyny vs chłopcy.. - wyjaśniłam pospiesznie.
- Rudy! Chodź tu! - usłyszeliśmy głos wujka Emmetta, dochodzący z pokoju.
- Nie jestem rudy! - wrzasnął i poszedł.
- Jasne, jasne...
- Gotowa? - zapytała mnie Ness z uśmiechem. Spojrzałam na nią spod byka. Dobrze wiedziała, ze nie mam ochoty na żadne turnieje i tego typu badziewia.
- Nie patrz na mnie tak..
- Jak?
- Wilkiem.
- Wilkiem to ja mogę zaraz być.. - wyparowałam.
- Nie stresuj się tak Nik. - do kuchni weszła ciocia Alice. - Powodzenia... - szepnęła i wyszła. Te wizje są serio wkurzające na maksa!
- No dobra... - wujek Edward wszedł i rozsiadł się wygodnie na krześle. - Spowiadać mi się.Co to za gość? Skąd jest? Coś wam zrobił? Mam coś załatwić? -
- Tak. - odpowiedziałam. - Mnie, najlepiej łukiem. Ewentualnie kołek...
- Nie tak brutalnie... Ness? Co masz mi do powiedzenia? Albo nie! Tylko pomyśl. - na chwilę zapadła głucha cisza. Po chwili wujek znów wrócił do żywych. - Chcesz zaimponować jakiemuś Baranowi grą w siatkę? Chcesz pokazać jaka jesteś fajna? - E! Chwila.. tego to mi małpa nie powiedziała..
- Interesujące.. - powiedziałam na głos, przerywając jedzenie. Oboje spojrzeli na mnie - No co? Jestem niewinna! - podniosłam ręce w poddańczym geście. - OH no dobra.. - powlekłam się do salonu. Jak na złość zabrakło dla mnie miejsca. Chociaż nie! Dostrzegłam szparę! Między głową wujka Jaspera i cioci Rose.
- Przepraszam, sorrki, tak, tak to ja, wybaczcie.. - zaczęłam majaczyć, ładując się na miejsce.
- Ćśśś! Przeszkadzasz! - uciszył mnie wujek Jasper.
- Ja nigdy nie przeszkadzam... - szepnęłam, a on jednym szybkim ruchem zwalił mnie z krawędzi kanapy. - Hamstwo! - Nikt się mną za bardzo nie przejął. Stanęłam za wujkiem Jasperem z zamiarem wyrwania kilku tych jego złotych kędziorków. Już miałam ofiarę na oku, gdy wtargnęła ciocia Alice. Usiadła na kolanach wujka. Znów przystąpiłam do działania. Mój szlachetny palec wskazujący wraz z równie szlachetnym kciukiem zbliżał  się do ozłoconej głowy. 3... 2... 1...
- Auć!! - wujek natychmiast odwrócił się w moją stronę. Zszedł z kanapy, a ja schowałam się za właśnie wychodzącym z kuchni wujkiem Edwardem.
- I prawidłowo mała! - przybiliśmy piątkę. - Już dawno miałem ochotę wyrwać trochę tych jego złotych kudeł...
- Już czas!!!!! - z kuchni wyleciała, dosłownie wyleciała, Ness i chwyciła mnie za rękę. Po chwili siedziałam w aucie. Dziś odwoził tata, bo musiał pojechać jeszcze do pana Charliego naprawić jego auto. Znudzona siedziałam z przodu, a Ness z tyłu kołysała się w rytm kompletnie bezsensownej piosenki.
- Zwolnij.. - powiedziałam, gdy tata nacisnął mocniej pedał gazu. Spojrzał na mnie z dziwną miną. - No co?! Mama nie każe ci tak szybko jeździć...
- Od kiedy dla ciebie TO jest szybko? Czy ty przypadkiem nie..
- Nie nie mam! - przerwałam.
- Czego? - odezwała się Ness.
- Okresu! - krzyknęłam.
- To czemu się tak stresujesz? - dopytywał tata.
- Bo ktoś mnie wku... -spojrzał na mnie tym swoim karcącym wzrokiem. - rza... - uniósł brew.
- Nie wnikam.
- Dzięki.
- Ale później wniknę. - wyszczerzył te swoje białe zęby. - A Nik... Dziś razem z watahą idę na patrol. Idziesz też?
- Pfff... Jakbym miała jakiś wybór.. - prychnęłam. - Ta jest Panie Tato Alfa... O której?
- 18:00. - dojechaliśmy do szkoły. - Powodzenia. - zostałyśmy obdarzone promiennym uśmiechem. Przechodząc to kilka metrów od auta do wejścia, zastanawiałam się gdzie jest mój.przystojniaczek. Co mnie wybudziło? Torba spadająca na łokieć. Poprawiłam ją i szlam dalej.
- Hej! - usłyszałam za sobą męski, co ja gadam.. Anielski głos! Odwróciłam się. Stał tam! On! Stał! I wołał! Do mnie! Mnie! Podszedł bliżej, w dłoni trzymał butelkę z wodą. Drżącą ręką sięgnęłam po moją własność. Chwilę trwało zanim wymacałam dobry materiał. Dotknęłam jego ręki! Właściwie rękawiczki... Ale to już coś! Patrzył na mnie i nie przestawał się uśmiechać.
- Wypadło ci..
- Dz... Dz...
- Dziękuje... - powiedziała za mnie Ness.
- Tak, dziękuję.
- Nie ma sprawy. - znów ten uśmiech <3 - Jestem Aramis.
- Jeden z trzech muszkieterów? - zapytała Renesmee.
- Jestem potomkiem jednego z nich.
- Doprawdy?  Jakiego? - i w ten sposób zaliczyłabym kolejne pacnięcie w łeb...
- Aramisa? - zapytałam z ironią.
- A fakt... Dobra. Miło było, ale musimy się zbierać.. Nik?
- Nik? - zapytał.
- Dominica... - przedstawiłam się.
- Piękne imię. Do zobaczenia  Dominicko...
_Oczami Ness_
Turniej, turniej, turniej, turniej... tylko to siedzi w mojej głowie. A co jest w głowie Nik? Aramis! Uroczy gość o niesamowicie wieśniackim imieniu. Nie żeby coś, ale... to imię z XIV wieku! Chyba... Mniejsza! Teraz w-f! Turniej. Zmiażdżę seksownego robaczka!!! Dobra! Wchodzimy. Nik środkowa, ja całkiem z tyłu. Reszta porozstawiana chyba dobrze. Nie znam się.. Dziewczyny zaczynają. Na serw idzie.. Megan! Tak, na sto procent Megan. Piłka przeleciała. Odbili.. Leci
- Moja! -miałm zamiar odebrać. Dłonie blisko siebie... powyżej nadgarstków... tak! Udało się! Przebiłam! Ja! Zaczęłam skakać jak głupia. Nik posłała mi ciepły uśmiech. Była elze mnie dumna. Mecz był bardzo wyrównany. 24:24... Chyba se paznokcie zeżre. Spojrzałam na serwującą i co zobaczyłam? Jakaś małpa z krzywym ryjem wołała i machała do MOJEGO ciacha. Gdy piłka leciała na mnie przywaliłam w nią tak mocno, że poleciała poza boisko.
- EJ! - Nik podeszła do mnie. - Dobrze ci szło. Co sie stało?
- Jakaś blond małpa podrywa moje ciacho! - syknęłam.
- Postaraj się a wygramy... - jak?! wkurzona jestem i to na maksa. Dobra! Skup się! Leci na Nik.. podała do Suzy...Suzy do mnie... Przebiło! Ale poza linie.. Wygrali...Przegrałyśmy i to przeze mnie!  Teraz stał tam i się śmiał.. Co ja mu takiego zrobiłam? Zakochałam się? Nik patrzyła na niego wrogo. Bałam się, że wyjdzie z siebie. I to dosłownie. Podeszłam do niej.
- Wszystko okej? - upewniłam się.
- Nikt nie będzie bezkarnie z ciebie szydził... - zanim zdołałam ją powstrzymać zdecydowanym krokiem podeszła do Lucasa. - Słuchaj no ty... - zagroziła mu palcem.
- To jesteśmy na ty? Ah tak... Przyjaciółka Potwora z Loch Ness tak? - to był zły ruch.
- Taki byle flak jak ty nie ma żadnego prawa szydzić z mojej kuzynki. Zrób to jeszcze raz a pożałujesz... - odwróciła się w moją stronę.
- Hah... Taka lala jak ty jajco mi zrobi! - zaczął się śmiać i pokazał swoje równe, białe zęby. Chyba po raz ostatni takie równe. Nik szybko uderzyła go w twarz. Z liścia... Mimo to wyleciał mu ząb i w oka mgnieniu zapluł się krwią. Zrobiła to tak szybko, że Lucas dopiero po chwili zorientował się co się stało. Oczywiście padł na ziemię, robiąc z siebie ofiarę.  Nauczyciele zlecieli się wokół niego. Nik położyła rękę na nosie. Chcąc nie chcąc też poczułam jego krew... Nie owijając w bawełnę.. Nik siedzi teraz w gabinecie dyrcia razem z Lucasem, czekając na rodziców, a ja kwitnę pod drzwiami razem z Megan.
- Jak ona to zrobiła?! Przecież to było takie szybkie! - od 15 minut dręczy mnie tymi pytaniami.
- Gra w siatkę i ma refleks. Przecież ci mówiłam... - O! Eureka! Idzie ciocia Vivi i wujek Jake.
- O Jeju! - krzyknęła moja natrętna rozmówczyni. - Co za ciacho! Eee Ta babka trzyma go za rękę.
- Są razem. Masz coś do tego?
- Podoba mi się ten mięśniak...
- Ness! - to ciocia. - Co się stało?! - z gabinetu wyczadził dyrcio.
- Państwo Black? Zapraszam...

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 11

Ten w-f to dla mnie koszmar! Błękitnooki już więcej się nie odezwał. Natomiast Nik była w siódmym niebie. Gdy schodziłyśmy z boiska nie przestawała mówić o tym czarnookim. Jeju! Ile można? Teraz idziemy na stołówkę, a jej buzia dalej się nie zamyka. Ciągle trajkocze tylko o nim. I po jakie licho jej go pokazałam? Grunt, że umiem jej nie słuchać. Zauważyłam, że tata też tak robi, kiedy ciocia Alice gada o modzie, albo ciocia Vivi ma do niego o coś pretensje.. sprytne.
- EJ! Słuchasz mnie? - kuzynka wyrwała mnie z rozmyślań. - Gdzie siadamy?
- Tam jest wolny stolik. - wskazałam na miejsca pod oknem.  Usiadłyśmy i zaczęłyśmy zajadać kanapki. Nik znów zaczęła coś trajkotać. Ku mojemu zaskoczeniu błękitnooki dosiadł się do nas.
- Jak tam po w-f? - spojrzałam oszołomiona na Nik, ale ona patrzyła na chłopaka obojętnym wzrokiem. Nie byłam w stanie wydusić słowa.
- Normalnie, a jak ma być? - zapytała. - Jak widzisz Ness z cukru nie jest.
- Ness? Od Potwora z Loch Ness?
- Nie. Zdrobnienie od Renesmee.
- Nie lepiej Rene, albo Esme?
- Przyjęło się inaczej.
- A więc... Ness.. Mówić umiesz? - spojrzał na mnie. Te paczadła! A pomocy! Koło ratunkowe! Toneeee dobra kobieto... ogarnij się!
- Z tego co wiem, to tak.. - odpowiedziałam chyba na luzie. Taki miała zamiar. Ale z początku głos mi trochę zadrżał.
- Świetnie. To teraz proponuje nauczyć się grać w siatkę.
- Wpierw sam się naucz, a potem proponuj. Póki co wiem, że jesteś mistrzem siedzenia na ławce.
- Dobra..  Skoro tego chcesz... Jutro na w-f turniej. Chłopaki vs dziewczyny. Miłej przegranej złotko. - puścił mi oczko i poszedł do kumpli. Ja w mgnieniu oka spłonęłam rumieńcem. Domi patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Zwariowałaś? Chcesz grać z NIM ?
- Nawet nie wiemy jak on gra.
- Proszę cię! Każdy gra lepiej od ciebie!
- Przecież ty tam będziesz.. - uśmiechnęłam się pięknie.
- Jeśli myślisz, że odwalę za ciebie całą robotę, a ty zbierzesz laury, to się grubo mylisz! - odpowiedziała stanowczo.
- Ale...
- Nie! - przez resztę dnia próbowałam ją przekonać. Na próżno. Uparła się, że jutro zasymuluje ból brzucha i za nic w świecie nie zagra. Nic nie dało pół dniowe jęczenie... Gdy zadzwonił dzwonek, zwiastujący koniec lekcji jak najintensywniej zaczęłam myśleć o wszystkim, byle tylko wybić sobie z głowy błękitnookiegoGdyby tata usłyszał moje myśli... cienko by ze mną było. Na szczęście przyjechała po nas ciocia Vera razem z wujkiem Jasperem. Co oni kombinują? Nie ważne. Aaaa już wiem. Reszta na polowaniu, a ciocia Alice pewnie obiad gotuje. Ciocia wyszła nam na przeciw. Gdy szła wszyscy licealiści oglądali się za nią. ( gimnazjum i liceum są połączone ) I nie tylko licealiści.. Bez komentarza.  W drodze do domu ciągle pracowałam nad tym, żeby nie myśleć o Błękitnookim.To było hardkorowe zadanie. Ale wujek Jasper chyba coś wyczuł,  bo co chwila na mnie zerkał. Po powrocie do domu,  standardowym przepytaniu jak było? Co się działo? Poznałyście kogoś? Wróciłam do błagania kuzynki. Oczywiście tak, by nikt nie słyszał.
 -Dobra! - w końcu skapitulowała. - Mogę cie trochę po trenować. Jeśli pójdzie ci dość dobrze i się przyłożysz, możliwe że jutro zagram.
- Jej!!!! Zaczynamy?
- Nie tak prędko... Wpierw trzeba skompletować drużyny. - Po powrocie naszej rodzinki zaczęłyśmy coś paplać, że w siatkę jestem zerem i chce się poprawić i takie tam. Drużyny przedstawiały sie następująco:
1/
Ja, tata, ciocia Alice, wujek Jake i babcia, ciocia Rose
2/
mama, wujek Jasper, ciocia Jane, ciocia Vivi, dziadek, wujek Emmett
Nik została sędzią i jednocześnie dawała mi rady. Jeśli chodzi o siatkę, wampirzą siatkę, nikt jej nie dorównywał. Z połączonym wzrokiem wilka i wampira wychwytywała tor lotu piłki. Była też niezastąpionym sędzią. Pierwszy serw należał do dziadka. Byłam środkową i piłka leciała prosto na mnie.
- Ness ugnij lekko kolana, nadstaw ręce do dolnego odbicia. Niech piłka spadnie ci trochę powyżej nadgarstków! - usłyszałam wskazówki.  Zrobiłam to co kazała. Mimo, że piłka spadła na wyznaczone miejsce, nie odbiła się w górę. Spojrzałam na Nik. Ta tylko pacnęła się w łeb.
- Musisz w tą piłkę przywalić!
- Aaaa trzeba było tak od razu! - teraz już wiedziałam o co chodzi. Gdy piłka leciała na mnie przywaliłam w nią porządnie, ale ta poleciała do tyłu.
- Ness! Nie ze środka do tyłu! Z dołu do góry. Wtedy poleci tam gdzie powinna... - było jeszcze kilka podejść,za 12 Domi usiadła sobie wygodnie na trawie i za każdym razem, gdy mi się nie udało zezowała ku niebu. Wreszcie za bodajże 18 razem odbiłam dobrze. Radości nie było końca. Potem próbowałam opanować odbicia sposobem górnym.. Z tym szło mi jeszcze gorzej. Na boisku zostałam tylko ja i tata. Odbijałam... Dobra! Próbowałam odbijać do niego. On jedyny we mnie wierzył. Reszta rodzinki leżała sobie na trawie i podziwiała gwiazdy..

_Oczami Nikki_

- Dobra mała.. Pora spać.. - tata wyrwał mnie z rozmyślań.
- Nie jestem mała. - odparłam sztywno.
- Dobra, dobra. Biegnij się umyć.
- Skoro według ciebie jestem mała to chyba nie umiem biegać..
- Nie przeginaj!
- Dziecko nie wie co oznacza to słowo.
- Nik! - tata chyba ciut się zdenerwował. Wstałam i poczołgałam się do łazienki. Dalej byłam wkurzona na tate. Wszystkie, prawie wszystkie, dziewczyny w naszej szkole się malowały, a ja oczywiście co? NIE! Spakowałam sie na jutro i weszłam pod cieplutką kołderkę, ale nie mogłam zasnąć. Usłyszałam pukanie. Nie było to głośne pukanie, ale ciche też nie. Czyli wszystkie kobiety z naszej rodziny odpadały. Ness też, bo napisała mi przed chwilą dobranoc, a dobranoc pisze tylko wtedy, gdy leży w wannie. Hmm dziadek odpada, bo ma dziś nocny dyżur i za pewne już pojechał, wujek Jasper  szedł z ciocią Alice na polowanie, wujek Emmett nie puka, tylko na chama pakuje się do środka. Czyli zostaje.. ugh.. tata. Moje przeczucia okazały się słuszne.Nakryłam głowę kołdrą. Tata wszedł i usiadł na skraju łóżka.
- Wiem, że nie śpisz...
- A to niby skąd?
- Gdy śpisz twój oddech jest spokojniejszy.
- To jestem aż taka mała, że trzeba mnie pilnować, gdy śpię?
- A w łepek chcesz?
- No co?
- Aaaa zapimniałem... Jesteś niewinna? - wyjrzałam spod kołdry i uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja zawsze jestem niewinna.
- Ale i tak nie będziesz się malować do szkoły.
- Ale..
- Jesteś tak śliczna, że nie potrzebujesz żadnych kosmetyków.
- Stara wymówka. - mruknęłam.
- Sądzisz, że kłamie? - lewa brew taty powędrowała ku górze.
- Ja? - zapytałam z ironią. - Gdzież tam? Oczywiście, że nie no....
- Coś ci nie wierze.. - o nie! Tata zaczął mnie łaskotać.
- Nnieee... proszę.... pp....rzeeee... stań.... pomocy!! - w końcu przestał.
- I co? - zapytał. - Dalej mi się tu fochujesz?
- Nie. - odpowiedziałam.
- No. I tak ma być. - przytuliłam się do taty, a on pocałował mnie w czoło.
- Kochanie.. - odezwał się tata, patrząc w stronę drzwi. - Wiem, że tam stoisz. - do pokoju weszła uśmiechnięta mama i dołączyła do uścisku. W drzwiach stanęła babcia Esme. Już po chwili ściskaliśmy się we czwórkę. W końcu poszłam spać. Rano obudziła mnie mama.  O nie.. Dziś turniej. Trzeba zadbać o to, żeby ten fagas z włosami postawionym na żel, nie skompromitował mojej kuzynki. Zapowiada się ciężki dzień...

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 10

- Jane... Chcę cię ostrzec. Marek rozesłał już listy do wszystkich swoich "przyjaciół", aby gdy tylko zobaczą, że za mocno... wychylasz się, czy coś w tym stylu... Mają natychmiast go zawiadomić, a już on sam cię ukaże.
- Jednym słowem, jestem pod stałą obserwacją tak? - zapytała blondynka.
- Tak. Jeden fałszywy ruch i po tobie. - podsumował.

***

Od tamtych wydarzeń minęły 4 lata. Jane pilnowała się bardzo, więc Marek dał sobie spokój z pilnowaniem jej. Czas mijał, a dziewczynki rosły. Ich rozwój zatrzymał się, gdy wyglądały na 15 -16 lat. Mogły już pójść do szkoły. Miały wolną rękę. Wybrały gimnazjum Forks. Cała rodzina ustaliła, że będą odgrywać rolę adoptowanych. Nessie przez Edwarda i Bellę, a Nikki przeze mnie i Jacoba. Wszystko miało wyglądać jak w normalnej, ludzkiej rodzinie.Miały rozpowiadać plotki, że rzekomo ja i Bella założyłyśmy hotel w Phoenix i kierujemy nim z domu. Jacob był mechanikiem, więc problemu nie było, a Edzio ponoć uczęszczał na studia medyczne.

_Oczami Ness_

- Mamo! Możesz tu przyjść?! - wołałam mamę chyba już setny raz dziś.
- Dalej nie wie co na siebie włożyć.. - usłyszałam cichy głos taty.
- Odwieczny dylemat dziewczyny tatusiu!
- Widać, że Alice jest twoją ciotką!
- Hy hy hy...
- No co znowu? - do pokoju wpadła mama.
- To, czy to? - zapytałam, pokazując dwa zestawy ciuchów, leżące na moim łóżku.
- To! Teraz! Masz dwie minuty! Śniadanie czeka....- rozkazała i wyszła. Wyśmienicie! Ja nie wiem co mam na siebie włożyć pierwszego dnia szkoły, a matka mi śniadaniem głowę truje... Wyszykowałam się i pobiegłam zjeść śniadanie. Połykałam je łapczywie. Tata czytał gazetę, co chwila na mnie zerkając, a mama porządkowała albumy ze zdjęciami. Wszystko to działo sie w kuchni. Że też nie ma innych miejsc.... Przed spbą miałam jeszcze trzy łyżki płatków owsianych.
- Córuś zwolnij, bo się zakrztusisz... - przerwał moje rozmyślania tata.
- Nie jestem wujkiem Emmettem.. - odpowiedziałam kończąc posiłek.
- To co gotowa? - zapytał wstając.
- Jak nigdy. - przytuliłam mamę i razem z tatą pobiegłam do domu dziadków. Zastaliśmy większosć rodziny siedzącą na kanapie w salonie. Oglądali telewizję. Ciocia Alice natychmiast do mnie podbiegła i obejrzała ze wszystkich stron.
- Hmm nieźle... - powiedziała w końcu.
- Nie miałaś wizji? - zapytał Ed.
- Ness nie zdecydowała do końca co na siebie włożyć. Podjęła decyzje troszkę za późno... - usłyszelismy glos dochodzący z góry. Bez wątpienia należał do wujka Jacoba. 
- Bez gadania!
- Ale tato no...
- Nikki...
- Mamo... Powiedz coś...
- Wiesz, ze jestem tego samego zdania co tata.. - do rozmowy dołączyła ciocia. - Proszę bez krzyków. Ide dokończyć wasze śniadanie.  - ciocia w ułamku sekundy pojawiła się obok mnie. - Też były takie kłopoty?
- Ba... - mruknął tata.
- Też chciałaś się umalować do szkoły?
- Na początku to rozważałam... ale tata dostałby szału.. -  odpowiedziałam.
- Moja córeńka... - uśmiechnął się tata i pocałował mnie w czoło.
- Zjesz kanapkę? - spytała ciocia, wchodząc do kuchni.
- Już jadłam..
- Raczej chłonęłam.. - sprostował tata. Z góry zbiegła Domi. Była lekko wkurzona. Przytuliłyśmy się na powitanie. Tuż za nią zbiegł wujek Jake. Uśmiechnął się do nas i wszedł do kuchni.
- Co dziś jemy? - zapytał całując ciocię. Po chwili usiadł do stołu i zaczął pałaszować kanapki.
- Domi chodź coś zjeść.. - obie poszłyśmy do kuchni. W milczeniu patrzyłam jak moja kuzynka je śniadanie. Do kuchni weszła ciocia Rose.
- O co poszło? - zapytała.
- Nikki umalowała się do szkoły, nie pytając nas o zgodę. Jake kazał jej to zmyć, a ona się oburzyła. - opisała krótko ciocia Veronica.
- Skąd miałaś kosmetyki?  - Nikki nie odpowiedziała tylko wskazała głową na salon, gdzie siedziała także ciocia Alice. Spojrzała na nas i uśmiechnęła się najsłodziej jak potrafi. Z tego co wnioskowałam Domi nie miała zamiaru się do nikogo odzywać. Po skończonym śniadaniu tata podwiózł nas do szkoły. Miałyśmy lekką tremę. Co ja gadam? Wielką tremę! Obie chodziłyśmy do tej samej klasy, 3. Weszłyśmy do sali, w której odbywa się pierwsza lekcja. Nauczyciel już tam był. Zajęłyśmy 3 ławkę pod oknem. Zaczęłam się rozglądać po sali. Było tam kilku chłopców. Szczególnie jeden wpadł mi w oko. Zawadiacki uśmiech, ciemne włosy, błękitne oczy. Otaczał się sporą grupką osób. Ale... Było w nim coś takiego innego. A jego skóra była strasznie blada. Nie! Stop! Chyba już wszędzie widzę wampiry. Przecież, gdyby w okolicy pojawiła się jakaś nowa rodzina wampirów, na pewno wiedzielibyśmy o tym. Ten chłopak był.. WOW... Musiałam patrzeć się na niego dość długo, bo Nikki mnie szturnęła.
- EJ! Zaraz się poślinisz...
- Co? A... wybacz.. - przyjaciółka pokręciła głową z dezaprobatą i wróciła do bazgrolenia w zeszycie. Po chwili zadzwonił dzwonek. Wszyscy usiedli na swoje miejsca. Nauczyciel przedstawił się i zaczął ględzić coś o PSO. Dwadzieścia minut po rozpoczęciu lekcji do sali wszedł jakiś chłopak. Miał czarne, dłuższe włosy i niesamowicie czarne oczy. Piękne... Czy mi się wydawało, czy spojrzał na NIK? Hmm ciekawie się zapowiada...  Po tej lekcji, lekcji historii, był w-f. O ludzie! Jak ja nienawidzę w-f! Za to Domi uwielbia ruch i sport. Dla mnie ta lekcja jest świetną 45- minutową okazją, by pogadać. Zaczęłyśny grać w siatkę.
- EJ! Zagadnęłam..
- Co? - mruknęła Nik.
- Ten tam, co stoi na czarnej linii, po środku bramki, ciągle się na ciebie gapi...
- Który? - zapytała, odbijając piłkę.
- Ten z czarnymi, przydługimi włosami... - wskazałam głową na kolesia, to był błąd. W tym samym momencie dostałam piłką w klatkę piersiową.
- Niech żyje niezdarność! - usłyszałam chłopięcy głos. Natychmiast odwróciłam głowę. Był to ten sam błękitnooki, którym zachwycałam się na hiście. A teraz bezczelnie się ze mnie nabijał.  O nie! Już ja mu pokaże, że nikt nie nabija się bezkarnie z Renesmee Carlie Cullen psia krew! UPS... Powiedziałam psia? Trochę niezręcznie.. Mniejsza. Pokaże mu kto się będzie śmiał ostatni.. O!

Cz ten rozdział nie wyszedł ciut za długi? Nieważne... Jak tam wam mija 2015?