poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 11

Ten w-f to dla mnie koszmar! Błękitnooki już więcej się nie odezwał. Natomiast Nik była w siódmym niebie. Gdy schodziłyśmy z boiska nie przestawała mówić o tym czarnookim. Jeju! Ile można? Teraz idziemy na stołówkę, a jej buzia dalej się nie zamyka. Ciągle trajkocze tylko o nim. I po jakie licho jej go pokazałam? Grunt, że umiem jej nie słuchać. Zauważyłam, że tata też tak robi, kiedy ciocia Alice gada o modzie, albo ciocia Vivi ma do niego o coś pretensje.. sprytne.
- EJ! Słuchasz mnie? - kuzynka wyrwała mnie z rozmyślań. - Gdzie siadamy?
- Tam jest wolny stolik. - wskazałam na miejsca pod oknem.  Usiadłyśmy i zaczęłyśmy zajadać kanapki. Nik znów zaczęła coś trajkotać. Ku mojemu zaskoczeniu błękitnooki dosiadł się do nas.
- Jak tam po w-f? - spojrzałam oszołomiona na Nik, ale ona patrzyła na chłopaka obojętnym wzrokiem. Nie byłam w stanie wydusić słowa.
- Normalnie, a jak ma być? - zapytała. - Jak widzisz Ness z cukru nie jest.
- Ness? Od Potwora z Loch Ness?
- Nie. Zdrobnienie od Renesmee.
- Nie lepiej Rene, albo Esme?
- Przyjęło się inaczej.
- A więc... Ness.. Mówić umiesz? - spojrzał na mnie. Te paczadła! A pomocy! Koło ratunkowe! Toneeee dobra kobieto... ogarnij się!
- Z tego co wiem, to tak.. - odpowiedziałam chyba na luzie. Taki miała zamiar. Ale z początku głos mi trochę zadrżał.
- Świetnie. To teraz proponuje nauczyć się grać w siatkę.
- Wpierw sam się naucz, a potem proponuj. Póki co wiem, że jesteś mistrzem siedzenia na ławce.
- Dobra..  Skoro tego chcesz... Jutro na w-f turniej. Chłopaki vs dziewczyny. Miłej przegranej złotko. - puścił mi oczko i poszedł do kumpli. Ja w mgnieniu oka spłonęłam rumieńcem. Domi patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Zwariowałaś? Chcesz grać z NIM ?
- Nawet nie wiemy jak on gra.
- Proszę cię! Każdy gra lepiej od ciebie!
- Przecież ty tam będziesz.. - uśmiechnęłam się pięknie.
- Jeśli myślisz, że odwalę za ciebie całą robotę, a ty zbierzesz laury, to się grubo mylisz! - odpowiedziała stanowczo.
- Ale...
- Nie! - przez resztę dnia próbowałam ją przekonać. Na próżno. Uparła się, że jutro zasymuluje ból brzucha i za nic w świecie nie zagra. Nic nie dało pół dniowe jęczenie... Gdy zadzwonił dzwonek, zwiastujący koniec lekcji jak najintensywniej zaczęłam myśleć o wszystkim, byle tylko wybić sobie z głowy błękitnookiegoGdyby tata usłyszał moje myśli... cienko by ze mną było. Na szczęście przyjechała po nas ciocia Vera razem z wujkiem Jasperem. Co oni kombinują? Nie ważne. Aaaa już wiem. Reszta na polowaniu, a ciocia Alice pewnie obiad gotuje. Ciocia wyszła nam na przeciw. Gdy szła wszyscy licealiści oglądali się za nią. ( gimnazjum i liceum są połączone ) I nie tylko licealiści.. Bez komentarza.  W drodze do domu ciągle pracowałam nad tym, żeby nie myśleć o Błękitnookim.To było hardkorowe zadanie. Ale wujek Jasper chyba coś wyczuł,  bo co chwila na mnie zerkał. Po powrocie do domu,  standardowym przepytaniu jak było? Co się działo? Poznałyście kogoś? Wróciłam do błagania kuzynki. Oczywiście tak, by nikt nie słyszał.
 -Dobra! - w końcu skapitulowała. - Mogę cie trochę po trenować. Jeśli pójdzie ci dość dobrze i się przyłożysz, możliwe że jutro zagram.
- Jej!!!! Zaczynamy?
- Nie tak prędko... Wpierw trzeba skompletować drużyny. - Po powrocie naszej rodzinki zaczęłyśmy coś paplać, że w siatkę jestem zerem i chce się poprawić i takie tam. Drużyny przedstawiały sie następująco:
1/
Ja, tata, ciocia Alice, wujek Jake i babcia, ciocia Rose
2/
mama, wujek Jasper, ciocia Jane, ciocia Vivi, dziadek, wujek Emmett
Nik została sędzią i jednocześnie dawała mi rady. Jeśli chodzi o siatkę, wampirzą siatkę, nikt jej nie dorównywał. Z połączonym wzrokiem wilka i wampira wychwytywała tor lotu piłki. Była też niezastąpionym sędzią. Pierwszy serw należał do dziadka. Byłam środkową i piłka leciała prosto na mnie.
- Ness ugnij lekko kolana, nadstaw ręce do dolnego odbicia. Niech piłka spadnie ci trochę powyżej nadgarstków! - usłyszałam wskazówki.  Zrobiłam to co kazała. Mimo, że piłka spadła na wyznaczone miejsce, nie odbiła się w górę. Spojrzałam na Nik. Ta tylko pacnęła się w łeb.
- Musisz w tą piłkę przywalić!
- Aaaa trzeba było tak od razu! - teraz już wiedziałam o co chodzi. Gdy piłka leciała na mnie przywaliłam w nią porządnie, ale ta poleciała do tyłu.
- Ness! Nie ze środka do tyłu! Z dołu do góry. Wtedy poleci tam gdzie powinna... - było jeszcze kilka podejść,za 12 Domi usiadła sobie wygodnie na trawie i za każdym razem, gdy mi się nie udało zezowała ku niebu. Wreszcie za bodajże 18 razem odbiłam dobrze. Radości nie było końca. Potem próbowałam opanować odbicia sposobem górnym.. Z tym szło mi jeszcze gorzej. Na boisku zostałam tylko ja i tata. Odbijałam... Dobra! Próbowałam odbijać do niego. On jedyny we mnie wierzył. Reszta rodzinki leżała sobie na trawie i podziwiała gwiazdy..

_Oczami Nikki_

- Dobra mała.. Pora spać.. - tata wyrwał mnie z rozmyślań.
- Nie jestem mała. - odparłam sztywno.
- Dobra, dobra. Biegnij się umyć.
- Skoro według ciebie jestem mała to chyba nie umiem biegać..
- Nie przeginaj!
- Dziecko nie wie co oznacza to słowo.
- Nik! - tata chyba ciut się zdenerwował. Wstałam i poczołgałam się do łazienki. Dalej byłam wkurzona na tate. Wszystkie, prawie wszystkie, dziewczyny w naszej szkole się malowały, a ja oczywiście co? NIE! Spakowałam sie na jutro i weszłam pod cieplutką kołderkę, ale nie mogłam zasnąć. Usłyszałam pukanie. Nie było to głośne pukanie, ale ciche też nie. Czyli wszystkie kobiety z naszej rodziny odpadały. Ness też, bo napisała mi przed chwilą dobranoc, a dobranoc pisze tylko wtedy, gdy leży w wannie. Hmm dziadek odpada, bo ma dziś nocny dyżur i za pewne już pojechał, wujek Jasper  szedł z ciocią Alice na polowanie, wujek Emmett nie puka, tylko na chama pakuje się do środka. Czyli zostaje.. ugh.. tata. Moje przeczucia okazały się słuszne.Nakryłam głowę kołdrą. Tata wszedł i usiadł na skraju łóżka.
- Wiem, że nie śpisz...
- A to niby skąd?
- Gdy śpisz twój oddech jest spokojniejszy.
- To jestem aż taka mała, że trzeba mnie pilnować, gdy śpię?
- A w łepek chcesz?
- No co?
- Aaaa zapimniałem... Jesteś niewinna? - wyjrzałam spod kołdry i uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja zawsze jestem niewinna.
- Ale i tak nie będziesz się malować do szkoły.
- Ale..
- Jesteś tak śliczna, że nie potrzebujesz żadnych kosmetyków.
- Stara wymówka. - mruknęłam.
- Sądzisz, że kłamie? - lewa brew taty powędrowała ku górze.
- Ja? - zapytałam z ironią. - Gdzież tam? Oczywiście, że nie no....
- Coś ci nie wierze.. - o nie! Tata zaczął mnie łaskotać.
- Nnieee... proszę.... pp....rzeeee... stań.... pomocy!! - w końcu przestał.
- I co? - zapytał. - Dalej mi się tu fochujesz?
- Nie. - odpowiedziałam.
- No. I tak ma być. - przytuliłam się do taty, a on pocałował mnie w czoło.
- Kochanie.. - odezwał się tata, patrząc w stronę drzwi. - Wiem, że tam stoisz. - do pokoju weszła uśmiechnięta mama i dołączyła do uścisku. W drzwiach stanęła babcia Esme. Już po chwili ściskaliśmy się we czwórkę. W końcu poszłam spać. Rano obudziła mnie mama.  O nie.. Dziś turniej. Trzeba zadbać o to, żeby ten fagas z włosami postawionym na żel, nie skompromitował mojej kuzynki. Zapowiada się ciężki dzień...

4 komentarze:

  1. Heh... Końcówka była świetna! Vivi jak zawsze musi wiedzieć wszystko. Ciekawa jestem jak pójdzie dziewczynom w tym turnieju! Mam nadzieję, że dobrze. Życzę potopu weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nn. syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro Ness zalapala nieco gre w siatke, to zapowiadajacy sie mecz nie bedzie na pewno taki zly xd
    Niezly pomysl z meczem calej rodziny :)

    OdpowiedzUsuń