_Oczami Nikki_
Chciałam jak przedłużyć te chwilę leżenia pod cieplutką kołdrą, dlatego gdy tylko mama wyszła położyłam się znów.- Młoda pobudka! - do mojego pokoju wparował wujek Emmett. - Matka cię na śniadanie woła!
- Nie chce... - wymruczałam, szczelniej opatulając się kołdrą.
- Ruchy! Ruchy! - jednym ruchem ściągnął ze mnie kołdrę.
- Ratunku! Wujek Emmett molestuje moją kołdrę!! - wrzasnęłam. W drzwiach pojawił się dziadek.
- Emmett... - zaczął. - Miałeś ją obudzić, a nie terroryzować jej kołdrę...
- Ale ona nie chce wstać...
- Nik, jest za 10 minut 8... - powiedział dziadek zrezygnowanym tonem. Gwałtownie otworzyłam oczy i wstałam. Stanęłam na przeciwko wujka Emmetta. Oparłam się o niego, próbując wypchnąć go z pokoju. Na próżno. Stał jak posąg. Nic go nie ruszyło.
- Chcę się ubrać.. - wyjaśniłam z sarkazmem.
- Aaaa, trzeba było tak od razu... - rzucił kołdrę z powrotem na łóżko i wyszedł.
- Tak naprawdę to jest 7:10.. - uśmiechnął się dziadek i zamknął za sobą drzwi. Wywróciłam oczy do góry i szybko się ubrałam. Zeszłam na dół w mozolnym tempie. W kuchni już siedziała Ness. Znów przypomniałam sobie o turnieju.. O nie...
- Jakim turnieju? - zapytał wujek Edward.
- Dzisiaj jest turniej. Dziewczyny vs chłopcy.. - wyjaśniłam pospiesznie.
- Rudy! Chodź tu! - usłyszeliśmy głos wujka Emmetta, dochodzący z pokoju.
- Nie jestem rudy! - wrzasnął i poszedł.
- Jasne, jasne...
- Gotowa? - zapytała mnie Ness z uśmiechem. Spojrzałam na nią spod byka. Dobrze wiedziała, ze nie mam ochoty na żadne turnieje i tego typu badziewia.
- Nie patrz na mnie tak..
- Jak?
- Wilkiem.
- Wilkiem to ja mogę zaraz być.. - wyparowałam.
- Nie stresuj się tak Nik. - do kuchni weszła ciocia Alice. - Powodzenia... - szepnęła i wyszła. Te wizje są serio wkurzające na maksa!
- No dobra... - wujek Edward wszedł i rozsiadł się wygodnie na krześle. - Spowiadać mi się.Co to za gość? Skąd jest? Coś wam zrobił? Mam coś załatwić? -
- Tak. - odpowiedziałam. - Mnie, najlepiej łukiem. Ewentualnie kołek...
- Nie tak brutalnie... Ness? Co masz mi do powiedzenia? Albo nie! Tylko pomyśl. - na chwilę zapadła głucha cisza. Po chwili wujek znów wrócił do żywych. - Chcesz zaimponować jakiemuś Baranowi grą w siatkę? Chcesz pokazać jaka jesteś fajna? - E! Chwila.. tego to mi małpa nie powiedziała..
- Interesujące.. - powiedziałam na głos, przerywając jedzenie. Oboje spojrzeli na mnie - No co? Jestem niewinna! - podniosłam ręce w poddańczym geście. - OH no dobra.. - powlekłam się do salonu. Jak na złość zabrakło dla mnie miejsca. Chociaż nie! Dostrzegłam szparę! Między głową wujka Jaspera i cioci Rose.
- Przepraszam, sorrki, tak, tak to ja, wybaczcie.. - zaczęłam majaczyć, ładując się na miejsce.
- Ćśśś! Przeszkadzasz! - uciszył mnie wujek Jasper.
- Ja nigdy nie przeszkadzam... - szepnęłam, a on jednym szybkim ruchem zwalił mnie z krawędzi kanapy. - Hamstwo! - Nikt się mną za bardzo nie przejął. Stanęłam za wujkiem Jasperem z zamiarem wyrwania kilku tych jego złotych kędziorków. Już miałam ofiarę na oku, gdy wtargnęła ciocia Alice. Usiadła na kolanach wujka. Znów przystąpiłam do działania. Mój szlachetny palec wskazujący wraz z równie szlachetnym kciukiem zbliżał się do ozłoconej głowy. 3... 2... 1...
- Auć!! - wujek natychmiast odwrócił się w moją stronę. Zszedł z kanapy, a ja schowałam się za właśnie wychodzącym z kuchni wujkiem Edwardem.
- I prawidłowo mała! - przybiliśmy piątkę. - Już dawno miałem ochotę wyrwać trochę tych jego złotych kudeł...
- Już czas!!!!! - z kuchni wyleciała, dosłownie wyleciała, Ness i chwyciła mnie za rękę. Po chwili siedziałam w aucie. Dziś odwoził tata, bo musiał pojechać jeszcze do pana Charliego naprawić jego auto. Znudzona siedziałam z przodu, a Ness z tyłu kołysała się w rytm kompletnie bezsensownej piosenki.
- Zwolnij.. - powiedziałam, gdy tata nacisnął mocniej pedał gazu. Spojrzał na mnie z dziwną miną. - No co?! Mama nie każe ci tak szybko jeździć...
- Od kiedy dla ciebie TO jest szybko? Czy ty przypadkiem nie..
- Nie nie mam! - przerwałam.
- Czego? - odezwała się Ness.
- Okresu! - krzyknęłam.
- To czemu się tak stresujesz? - dopytywał tata.
- Bo ktoś mnie wku... -spojrzał na mnie tym swoim karcącym wzrokiem. - rza... - uniósł brew.
- Nie wnikam.
- Dzięki.
- Ale później wniknę. - wyszczerzył te swoje białe zęby. - A Nik... Dziś razem z watahą idę na patrol. Idziesz też?
- Pfff... Jakbym miała jakiś wybór.. - prychnęłam. - Ta jest Panie Tato Alfa... O której?
- 18:00. - dojechaliśmy do szkoły. - Powodzenia. - zostałyśmy obdarzone promiennym uśmiechem. Przechodząc to kilka metrów od auta do wejścia, zastanawiałam się gdzie jest mój.przystojniaczek. Co mnie wybudziło? Torba spadająca na łokieć. Poprawiłam ją i szlam dalej.
- Hej! - usłyszałam za sobą męski, co ja gadam.. Anielski głos! Odwróciłam się. Stał tam! On! Stał! I wołał! Do mnie! Mnie! Podszedł bliżej, w dłoni trzymał butelkę z wodą. Drżącą ręką sięgnęłam po moją własność. Chwilę trwało zanim wymacałam dobry materiał. Dotknęłam jego ręki! Właściwie rękawiczki... Ale to już coś! Patrzył na mnie i nie przestawał się uśmiechać.
- Wypadło ci..
- Dz... Dz...
- Dziękuje... - powiedziała za mnie Ness.
- Tak, dziękuję.
- Nie ma sprawy. - znów ten uśmiech <3 - Jestem Aramis.
- Jeden z trzech muszkieterów? - zapytała Renesmee.
- Jestem potomkiem jednego z nich.
- Doprawdy? Jakiego? - i w ten sposób zaliczyłabym kolejne pacnięcie w łeb...
- Aramisa? - zapytałam z ironią.
- A fakt... Dobra. Miło było, ale musimy się zbierać.. Nik?
- Nik? - zapytał.
- Dominica... - przedstawiłam się.
- Piękne imię. Do zobaczenia Dominicko...
_Oczami Ness_
Turniej, turniej, turniej, turniej... tylko to siedzi w mojej głowie. A co jest w głowie Nik? Aramis! Uroczy gość o niesamowicie wieśniackim imieniu. Nie żeby coś, ale... to imię z XIV wieku! Chyba... Mniejsza! Teraz w-f! Turniej. Zmiażdżę seksownego robaczka!!! Dobra! Wchodzimy. Nik środkowa, ja całkiem z tyłu. Reszta porozstawiana chyba dobrze. Nie znam się.. Dziewczyny zaczynają. Na serw idzie.. Megan! Tak, na sto procent Megan. Piłka przeleciała. Odbili.. Leci
- Moja! -miałm zamiar odebrać. Dłonie blisko siebie... powyżej nadgarstków... tak! Udało się! Przebiłam! Ja! Zaczęłam skakać jak głupia. Nik posłała mi ciepły uśmiech. Była elze mnie dumna. Mecz był bardzo wyrównany. 24:24... Chyba se paznokcie zeżre. Spojrzałam na serwującą i co zobaczyłam? Jakaś małpa z krzywym ryjem wołała i machała do MOJEGO ciacha. Gdy piłka leciała na mnie przywaliłam w nią tak mocno, że poleciała poza boisko.
- EJ! - Nik podeszła do mnie. - Dobrze ci szło. Co sie stało?
- Jakaś blond małpa podrywa moje ciacho! - syknęłam.
- Postaraj się a wygramy... - jak?! wkurzona jestem i to na maksa. Dobra! Skup się! Leci na Nik.. podała do Suzy...Suzy do mnie... Przebiło! Ale poza linie.. Wygrali...Przegrałyśmy i to przeze mnie! Teraz stał tam i się śmiał.. Co ja mu takiego zrobiłam? Zakochałam się? Nik patrzyła na niego wrogo. Bałam się, że wyjdzie z siebie. I to dosłownie. Podeszłam do niej.
- Wszystko okej? - upewniłam się.
- Nikt nie będzie bezkarnie z ciebie szydził... - zanim zdołałam ją powstrzymać zdecydowanym krokiem podeszła do Lucasa. - Słuchaj no ty... - zagroziła mu palcem.
- To jesteśmy na ty? Ah tak... Przyjaciółka Potwora z Loch Ness tak? - to był zły ruch.
- Taki byle flak jak ty nie ma żadnego prawa szydzić z mojej kuzynki. Zrób to jeszcze raz a pożałujesz... - odwróciła się w moją stronę.
- Hah... Taka lala jak ty jajco mi zrobi! - zaczął się śmiać i pokazał swoje równe, białe zęby. Chyba po raz ostatni takie równe. Nik szybko uderzyła go w twarz. Z liścia... Mimo to wyleciał mu ząb i w oka mgnieniu zapluł się krwią. Zrobiła to tak szybko, że Lucas dopiero po chwili zorientował się co się stało. Oczywiście padł na ziemię, robiąc z siebie ofiarę. Nauczyciele zlecieli się wokół niego. Nik położyła rękę na nosie. Chcąc nie chcąc też poczułam jego krew... Nie owijając w bawełnę.. Nik siedzi teraz w gabinecie dyrcia razem z Lucasem, czekając na rodziców, a ja kwitnę pod drzwiami razem z Megan.
- Jak ona to zrobiła?! Przecież to było takie szybkie! - od 15 minut dręczy mnie tymi pytaniami.
- Gra w siatkę i ma refleks. Przecież ci mówiłam... - O! Eureka! Idzie ciocia Vivi i wujek Jake.
- O Jeju! - krzyknęła moja natrętna rozmówczyni. - Co za ciacho! Eee Ta babka trzyma go za rękę.
- Są razem. Masz coś do tego?
- Podoba mi się ten mięśniak...
- Ness! - to ciocia. - Co się stało?! - z gabinetu wyczadził dyrcio.
- Państwo Black? Zapraszam...
No i Niki na kłopoty... Turniej był niezły. Ciekawa jestem co będzie się działo dalej. Weny weny i jeszcze raz weny ~Dorcas
OdpowiedzUsuńOjć. Sorry. Byłam jeden rozdział w plecy. Dzisiaj przeczytałam oba. Jak ja czekałam na to, aż ktoś wreszcie przywali temu...jak mu tam :D
OdpowiedzUsuńAle coś czuję, że będzie z tego dym :)
Takiego konca sie nie spodziewalam XD
OdpowiedzUsuńNa poczatku myslalam, ze dasz im wygrac no ale nie, przeliczylam sie. Zreszta, tak wyszlo lepiej.
Jezu, kocham Nik!