_Oczami Belli_
Komnata, do której weszliśmy, była przeciwieństwem wszystkich innych. Podłoga była z marmuru. Piękne ściany. Okna z witrażami. Po prawej stronie od wejścia był obraz Leonarda da Vinci "Mona Lisa" Hmm nie ma to jak ukraść najsławniejszy obraz na świecie i powiesić w zrujnowanym zamku, którym władają szurnięte wampiry. Na końcu sali był podest, a na nim kamienny tron. Zgadnijcie, kto na nim siedział.
- Afton?! - prawie krzyknęłam.
- Bingo moja droga! - wstał i gestem przywołał innego wampira. Ów wampir prowadził Renesmee.
- Nessie! - krzyknęłam. Mała wyrwała się i podbiegła do mnie. Przytuliłam moją córcie. Znów chciało mi się płakać. Trzymałam moją Ness w ramionach. Nareszcie.. Edward podszedł do nas i objął mnie i Renesmee.
- Jesteśmy razem.. - szepnął. Trwaliśmy w uścisku przez dłuższa chwilę. Teraz nic innego się nie liczyło.
- Ohh jak słodko.. - usłtszałam obleśny głos Aftona. Wstałam. Zaczęłam powoli do niego podchodzić.
- Ty... Jak mogłeś?! Jak mogłeś porwać Renesmee?!...
- Bella... - to był taki... Jakby stłumiony głos Very. Obejrzałam się. Alec. Pozbawił ich zmysłów. Niedobrze.. Bardzo niedobrze..
- A teraz... Idź za Alec'iem, a nic nikomu się nie stanie. - kiwnęłam głową. Odprowadzono nas do lochu. Po chwili przyszedł Afton.
- Żeby było jasne.. Ktoś z was musi zostać. Reszta odejdzie. Rozumiemy się? Nie obchodzi mnie czy zostanie wilk czy wampir. Ale ktoś z was musi zapłacić za te zbrodnie!
- Jakie zbrodnie? - zapytałam.
- Rasa wampirów, to szlachetna i wiekuista rasa. A wy co? Zmieszaliście ją. Pół człowiek - pół wampir, a do tego jeszcze pół wampir i pół wilk. Ktoś z was za to odpowie. - powiedział i odszedł. Moja rodzina stopniowo zaczęła odzyskiwać zmysły.
- Quil! - krzyknęła Vera. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tutaj ktoś prócz nas. Wszyscy podbiegliśmy do wilka.
- Ma złamane obie przednie łapy.. - powiedział Edward. - I cieszy się, że nas widzi.
- Cześć wujku! - Nikki przytuliła się do Quila.
- Jak się tu znalazłeś? - zapytałam.
- Mówi, że patrolował okolicę, kiedy natknął się na Demetriego, wtedy zaatakował. Niestety Demetri wygrał i zabrał go tu. Złamali mu obie łapy, żeby w razie czego nie atakował strażników. - wyjaśnił Ed. - Tylko jak my cię stąd zabierzemy.. Vera słyszysz ich?
- Nie.. Kompletnie nic... Kiedy prowadzili nas tymi korytarzami, musieliśmy przejść ze 3 a nawet 4 kilometry dalej. - Nagle Jake warknął.
- Co się dzieje? - zapytała Nessie.
- Quil nie! - krzyknęła Vera.
- O co wam chodzi? - byłam coraz bardziej niecierpliwa.
- Quil chce zostać.. - odpowiedział Edward.
- Nie wolno ci słyszysz?! Nie pozwolimy na to! - Veronica podeszła bliżej niego.
- Mówi, że jest słaby, nie da rady dalej iść i chce to zrobić dla nas, dla Nikki, dla Jake'a... - Jacob znów warknął.
- Nie.. - szepnęła Vera. - Pomyśl o twojej matce...Jake ma racje. Trzeba rozważyć kto musi zostać. Edward idzie, bo jest najszybszy i zaniesie dziewczynki w bezpieczne miejsce. Jacob musi iść, żeby pomóc mu w razie zagrożenia. - spojrzała na mnie. - Któraś z nas zabierze stąd Quila, a któraś zostanie...
- Nie! - krzyknął naraz Edward, dołączyła do niego Ness i Nikki. Jake warknął.
- Nie pytamy się o zgodę, tylko was informujemy. - odpowiedziałam stanowczo.
- Bello, nie.. - powtórzył Ed.- Ja zostanę. Dacie radę zanieść Nessie i Nikki. - Pokiwałam przecząco głową.
- Nie mogę cię znów stracić. Nie mogę ryzykować. - powiedziałam.
_Oczami Veronicki_
* Rozmowa moja i Jacoba*
- Ty na pewno nie zostaniesz.. - zapewnił.
- Jake.. Ja muszę.
- Nie! Ja zostanę! Dacie rade...
- Jacob, to ja zostanę. - dołączył Quil. - Na nic się nikomu nie przydam. Będę was tylko spowalniał.
- Quil nie udzielaj się! - rozkazał Jake. - Idziesz i koniec.
- Już postanowiłem. - odparł wilk. - To ja zostanę. Jacob zrozum. Ty, wy, macie rodziny. Ja nie. Twoja córka cie potrzebuje. Veronica cie potrzebuje. Jesteś moim przyjacielem i proszę spełnij moją ostatnia prośbę. Wyprowadź ich stąd.
- Ale... - spojrzał na przyjaciela. - Dobrze..
- Quil zostaje... - powiedziałam wszystkim. Już nikt nic nie mówił. Usiadłam z Nikki przy Jacobie. Pozostało tylko czekać na Aftona. Przez cały ten czas próbowałam usłyszeć kogoś z rodziny. Na próżno byli za daleko. A co z Jane? Obiecała być w bezpiecznej odległości. Miała pomóc. Zostawiła nas... Po godzinie przyszedł po nas Alec. Zaprowadził nas do tej samej sali co wcześniej. Osłupiałam. Obok Aftona stała Jane!
niedziela, 30 listopada 2014
środa, 26 listopada 2014
ROZDZIAŁ 2
_Oczami Veronicki_
Coś było nie tak... Coś się zmieniło. Wyczułam jakiś inny zapach. Zapach wampira. Już wcześniej się z nim spotkałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie. Nagle mnie olśniło.
- Ktoś tu jest.. - powiedział Jake.
- Jane. - potwierdziłam. - W pokoju Nikki.
- Zostańcie. - rozkazał Jacob. - Pójdę sprawdzić. - kiwnęłam głową i wzięłam Domi na ręce. Jacob poszedł do pokoju małej, a my zostałyśmy na werandzie. Po chwili wrócił po nas.
- Chce rozmawiać... - poinformował mnie. Weszliśmy. W salonie na kanapie siedziała blondynka w czarnej sukni i płaszczu. Miała czerwone oczy. Niezbyt dobrze. Nie była najedzona. Usiedliśmy po przeciwległej stronie.
- Słuchamy. - powiedziałam.
- Nie ukrywam, że decyzja Aro, dotycząca śmierci Dominicki i Renesmee była dla nas szokująca.. - powiedziała. - Było to bardzo dziw..
- Przestań pieprzyć i mów o co ci chodzi! - zdenerwował się Jake. Chwyciłam go za rękę.
- Dobrze więc. - odpowiedziała. - Alec zniknął. On najbardziej był oburzony decyzją Ara i nie mógł się z nią pogodzić. Zniknął tydzień temu. Nie wiem, czy może mieć coś wspólnego z porwaniem Renesmee, ale to prawdopodobne. Chcę was zapewnić, że w razie czego pomoge wam, bo muszę ściągnąć mojego brata z powrotem do Volterry. Trójca była przeciwna, nie chciała, żebym się z wami kontaktowała. Ale Alec to mój brat. Muszę go znaleźć. Mam kilku przyjaciół, więc jeśli Alec chce bitwy, będzie ją miał..
- Prosto i zwięźle.. Chcesz nam pomóc tak? - zapytałam. Sama nie wierzyłam w to co mówie. Jane.. i pomoc? Do tego pomoc nam?
- Hmm tak.. - odpowiedziała po zastanowieniu się. - Nie mam za dużo czasu, więc z łaski swojej pogadaj z Carlisle'm i daj mi odpowiedź. - Weszłam do umysłu Carlisle'a:
•••••
- Jane chce nam pomóc.. Mówi, że to wszystko to może być sprawka Alec'a..
- Alec'a?
- Tydzień temu uciekł z Volterry. Nie chciał pogodzić się z decyzją Aro co do Nikki i Nessie.
- Zgódź się.
- Mhmm
••••••
- Dobrze. - odpowiedziałam Jane.
- Macie jakiś pomysł, gdzie szukać? - zapytała.
- Co 3 godziny dostajemy wiadomości, według których mamy postępować. W ostatniej było napisane, że ja Jake Nikki, Bella i Edward mamy się spakować i przygotować do drogi.
- Za 3 godziny przyjdę znów. Macie być gotowi. Tymczasem idę na małe polowanie..
- Nie waz się polować tutaj na ludzi! - ostrzegł Jacob.
- A bo co? - zapytała kpiąco. - Wilczek zabroni?
- To nasze terytorium i mamy układy z watahą. - powiedziałam. - Jeśli ty dopuścisz się zabicia człowieka, będziesz miała 16 wilków na głowie, czego ci nie życzę. Sama podejmujesz decyzje. - Jane wydawała się lekko przestraszoną. Spojrzała na Nikki. Jacob wstał i zasłonił małą.
- Trzy godziny. - przypomniał. Jane wyszła.
- Chodź Nikki. Idziemy się pakować. - poszłyśmy wpierw do pokoju mojej córki spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka ubrań na zmianę i jej ulubionego misia.
Spakowałam też coś na zmianę dla Jacoba. Nie wiadomo jak daleko pojedziemy. Poczułam krew i usłyszałam głos Jacoba.
- Cholera.. Głupi nóż. - zaśmiałam się pod nosem.
- Chodźmy Nikki, bo jeszcze tatuś się poharata tym tępym nożykiem. - zeszłyśmy na dół do kuchni. Jake robił pseudo kanapki na drogę dla siebie i Nikki.
- Hmm myślałam, że nie preferujesz kanapek z krwią. - powiedzialam. - Akceptuje je tylko Nikki i Nessie.
- Haha bardzo śmieszne. To tępe gów... Eee znaczy się nóż.. Badziew... - mój mąż trzymał się za krwawiący palec.
- Daj, bo se jeszcze oczy wydłubiesz.. - pocałowałam go i sama zabrałam się za kanapki. - AJ Jake, Jake, mniej mięsa, więcej zielonego.. Pamiętaj. Zielone jest dobre..
- Porządny wilk musi zjeść porządną dawkę mięsa, nie Nikki?
- Wolę zielone... - mruknęła Nikki.
- A tam nie znacie się... - po godzinie byliśmy gotowi. Włożyliśmy rzeczy do auta i poszliśmy do domu Belli i Edwarda, by razem z nimi poczekać na kolejną wskazówkę.Po dwugodzinnym czekaniu Edward znalazł katreczkę w ogródku.
Coś było nie tak... Coś się zmieniło. Wyczułam jakiś inny zapach. Zapach wampira. Już wcześniej się z nim spotkałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie. Nagle mnie olśniło.
- Ktoś tu jest.. - powiedział Jake.
- Jane. - potwierdziłam. - W pokoju Nikki.
- Zostańcie. - rozkazał Jacob. - Pójdę sprawdzić. - kiwnęłam głową i wzięłam Domi na ręce. Jacob poszedł do pokoju małej, a my zostałyśmy na werandzie. Po chwili wrócił po nas.
- Chce rozmawiać... - poinformował mnie. Weszliśmy. W salonie na kanapie siedziała blondynka w czarnej sukni i płaszczu. Miała czerwone oczy. Niezbyt dobrze. Nie była najedzona. Usiedliśmy po przeciwległej stronie.
- Słuchamy. - powiedziałam.
- Nie ukrywam, że decyzja Aro, dotycząca śmierci Dominicki i Renesmee była dla nas szokująca.. - powiedziała. - Było to bardzo dziw..
- Przestań pieprzyć i mów o co ci chodzi! - zdenerwował się Jake. Chwyciłam go za rękę.
- Dobrze więc. - odpowiedziała. - Alec zniknął. On najbardziej był oburzony decyzją Ara i nie mógł się z nią pogodzić. Zniknął tydzień temu. Nie wiem, czy może mieć coś wspólnego z porwaniem Renesmee, ale to prawdopodobne. Chcę was zapewnić, że w razie czego pomoge wam, bo muszę ściągnąć mojego brata z powrotem do Volterry. Trójca była przeciwna, nie chciała, żebym się z wami kontaktowała. Ale Alec to mój brat. Muszę go znaleźć. Mam kilku przyjaciół, więc jeśli Alec chce bitwy, będzie ją miał..
- Prosto i zwięźle.. Chcesz nam pomóc tak? - zapytałam. Sama nie wierzyłam w to co mówie. Jane.. i pomoc? Do tego pomoc nam?
- Hmm tak.. - odpowiedziała po zastanowieniu się. - Nie mam za dużo czasu, więc z łaski swojej pogadaj z Carlisle'm i daj mi odpowiedź. - Weszłam do umysłu Carlisle'a:
•••••
- Jane chce nam pomóc.. Mówi, że to wszystko to może być sprawka Alec'a..
- Alec'a?
- Tydzień temu uciekł z Volterry. Nie chciał pogodzić się z decyzją Aro co do Nikki i Nessie.
- Zgódź się.
- Mhmm
••••••
- Dobrze. - odpowiedziałam Jane.
- Macie jakiś pomysł, gdzie szukać? - zapytała.
- Co 3 godziny dostajemy wiadomości, według których mamy postępować. W ostatniej było napisane, że ja Jake Nikki, Bella i Edward mamy się spakować i przygotować do drogi.
- Za 3 godziny przyjdę znów. Macie być gotowi. Tymczasem idę na małe polowanie..
- Nie waz się polować tutaj na ludzi! - ostrzegł Jacob.
- A bo co? - zapytała kpiąco. - Wilczek zabroni?
- To nasze terytorium i mamy układy z watahą. - powiedziałam. - Jeśli ty dopuścisz się zabicia człowieka, będziesz miała 16 wilków na głowie, czego ci nie życzę. Sama podejmujesz decyzje. - Jane wydawała się lekko przestraszoną. Spojrzała na Nikki. Jacob wstał i zasłonił małą.
- Trzy godziny. - przypomniał. Jane wyszła.
- Chodź Nikki. Idziemy się pakować. - poszłyśmy wpierw do pokoju mojej córki spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka ubrań na zmianę i jej ulubionego misia.
Spakowałam też coś na zmianę dla Jacoba. Nie wiadomo jak daleko pojedziemy. Poczułam krew i usłyszałam głos Jacoba.
- Cholera.. Głupi nóż. - zaśmiałam się pod nosem.
- Chodźmy Nikki, bo jeszcze tatuś się poharata tym tępym nożykiem. - zeszłyśmy na dół do kuchni. Jake robił pseudo kanapki na drogę dla siebie i Nikki.
- Hmm myślałam, że nie preferujesz kanapek z krwią. - powiedzialam. - Akceptuje je tylko Nikki i Nessie.
- Haha bardzo śmieszne. To tępe gów... Eee znaczy się nóż.. Badziew... - mój mąż trzymał się za krwawiący palec.
- Daj, bo se jeszcze oczy wydłubiesz.. - pocałowałam go i sama zabrałam się za kanapki. - AJ Jake, Jake, mniej mięsa, więcej zielonego.. Pamiętaj. Zielone jest dobre..
- Porządny wilk musi zjeść porządną dawkę mięsa, nie Nikki?
- Wolę zielone... - mruknęła Nikki.
- A tam nie znacie się... - po godzinie byliśmy gotowi. Włożyliśmy rzeczy do auta i poszliśmy do domu Belli i Edwarda, by razem z nimi poczekać na kolejną wskazówkę.Po dwugodzinnym czekaniu Edward znalazł katreczkę w ogródku.
Kojarzycie może małe miasteczko First Spring?
Świetnie!
Widzimy się jutro, przy ruinach zamku Freger. Punkt 12:00
- First Spring to dość daleko stąd..Lepiej ruszajmy. - poradził Carlisle. - Ja Alice, Jasper i Esme jeden samochód, Emmett i Rose drugi. Edward, Bella, Jake, Vera i Nikki, wy pojedziecie główną drogą. Emmett pojedziesz cały czas za mną. Będziemy starali się utrzymać taką odległość, żeby Veronica mogła nas słyszeć. Jakieś pytania? - nikt nie odpowiedział.
- Spakuję nas.. - powiedziała Bella i poszła do pokoju Ness. Weszłam tam za nią. Pakowała do torby ulubioną bluzkę małej. Miała drżące ręce. Podałam jej ulubioną zabawkę Ness. Patrzyłam na nią ze współczuciem.
- Spakuję nas.. - powiedziała Bella i poszła do pokoju Ness. Weszłam tam za nią. Pakowała do torby ulubioną bluzkę małej. Miała drżące ręce. Podałam jej ulubioną zabawkę Ness. Patrzyłam na nią ze współczuciem.
Przyjrzała się dokładnie zabawce i usiadła na łóżku.
- Nessie dostała ją od nas na Walentynki... - uśmiechnęła się przez łzy. Płaczący wampir. Śmieszne? Nie.. Renesmee i Edward są dla Belli całym światem. Usiadłam obok przyjaciółki i objęłam ją.
- Nie długo święta. Trzeba wymyślić co kupić dziewczynkom. Jutro zobaczysz swoją córeczkę. Obiecuję... - próbowałam jakos pocieszyć Bellę. W końcu pozbierała się. Spakowałyśmy potrzebne rzeczy i po pół godziny w piątkę siedzieliśmy w samochodzie. Po chwili dołączyła do nas wściekła Jane.
- 3 godziny, nie 4!! - wrzasnęła. Bella mordowała ja wzrokiem. - Gdzie mamy się udać?
- Na First Spring. - odparł chłodno Edward.
- Pobiegnę pieszo... Spotkamy się przy starej kamienicy. - Ed kiwnął głową, a Jane już nie było. Większość drogi przesiedzieliśmy w milczeniu. Wtuliłam się w Jake'a, a Nikki we mnie. Spała prawie cały czas. Moja mała, słodka kruszynka... Jechaliśmy całą noc. Dotarliśmy do starej kamienicy coś po 11. Jane już czekała.
- Ruiny zamku Freger.. - poinformował ją Ed.
- Będziemy w bezpiecznej odległości. - powiedziała i gdzieś pobiegła. Udaliśmy się na miejsce. Czekaliśmy jeszcze przez pół godziny. Bella cała dygotała. W końcu coś poczuliśmy. Coś... A raczej kogoś... Zdecydowanie nie był to zapach Alec'a.
- Demetri... - wyszeptał Edward. Wampir podszedł bliżej. Na jego twarzy widniał uśmieszek. Zaczął klaskać.
- Brawo, brawo... - powiedział.
- Gdzie jest moja córka?! - krzyknęła Bella. Edward ledwo co ją utrzymał.
-Spokojnie... Jeśli będziecie grzeczni wszystkiego się dowiecie. - kiwnął palcem. Za nim pojawiło się 5 innych wampirów. Jacob oddał mi Nikki i sam zmienił się w wilka.
- A a a... - pogroził mu palcem Demetri. - Bez ataków wilczku, bo wasza rybeńka zginie marnie.. Chodźcie.. - po chwili wahania poszliśmy za nim. Bella nałożyła na nas tarczę. Prowadził nas przez zrujnowane komnaty. Jego straż została na dworze. W końcu doszliśmy do...
No i jest kolejny rozdział. Przepraszam, że taki krótki, ale jakoś nie mam zbytnio czasu, żeby pisać coś bardziej rozbudowanego.. A dziś mam fazę na obrazki, co pewnie już zauważyliście :*
Czekam na wasze komentarze ;)
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział 1
_Oczami Belli_
Jeszcze godzina. Ten czas dłuży się i dłuży. Boje się o moją małą córeczkę. Jak mogłam spuścić ją z oczu? Przecież widziałam ją przez okno. Czułam ją. Wtedy zadzwonił Charlie. Zaczęliśmy rozmawiać. Trwało to zaledwie 5 minut. Gdy znów podeszłam do okna Ness nie było.
- Ale przecież, gdyby to był człowiek, wyczułabym go. Wampira też. - zaczęłam.
- Człowieka z pewnością. Co do wampira, to nie jestem przekonany. Istnieje dar, dzięki któremu można być niewidocznym. Dosłownie. Co za tym idzie również zlikwidować swó zapach, czy ślady stóp... - wyjaśnił Edward.
- Jake... - zaczęła Veronica. Wszyscy spojrzeliśmy na wilka. Zdawało się, że kontaktuje się z Samem.
- Quil. - Jacob spojrzał na nas, a oczy mu rozbłysły. - Quil też zniknął...
- To jego sprawka! - krzyknęłam i rzuciłam się na Jake'a. Veronica stanęła między nami.
- Bello spokojnie! - rozpoczęła swój wykładzik. - Co jak co, ale Quila na pewno byś wyczuła. A poza tym jak mógłby ją porwać? Chwycić w zęby?
- Nie wiem! - krzyknęłam i rozpłakałam się. - Martwię się o nią rozumiesz? Cholernie się martwię!
- Wszyscy się martwimy.. - odpowiedziała mi przyjaciółka i przytuliła mnie. Przerwał nam chlipot Nikki. Jacob wziął ją na kolana.
- Nikki co się dzieje? - spytał z troską w głosie.
- Tatusiu boję się o Nessie... Chcę ją znów zobaczyć...
- Znajdziemy ją. - mała nie przestawała płakać mimo tych wszystkich zapewnień. - Dominica spójrz na mnie.
Dziewczynka spojrzala na Jake'a. Była do niego rażąco podobna.
- Nessie jest córką dwóch wampirów. Choćby nie wiem co poradzi sobie bez nas. I nie wolno nam tracić nadziei. Odnajdziemy Renesmee. - Dominica wtuliła się w niego i już po chwili smacznie spała.
- Nessie... - mruknął Ed. - Śni się jej Nessie...
_Oczami Very_
Wyobrażam sobie co czuje Bella. Gdybym to ja znalazła się na jej miejscu, serce by mi pękło. Teraz spoglądam na Jacoba i wtuloną w niego Nikki i nie mogłabym znieść myśli że ktoś może mi zabrać te moje dwa wilczki. Wyczułam, że Rose i Carlisle wracają. Znaleźli się w moim zasięgu.
- Carlisle i Rose wracają. Ani śladu Ness. Za chwilę powinna się zjawić reszta, bo rozdzielili się w Seattle. - po 10 minutach zjawiła się cała rodzina.
- I? - zapytała Bella z nadzieją w głosie.
-Ja i Alice złapaliśmy ślad w lesie Maribońskim. Niestety urywa się w Port Sart. - odparł Jasper. Opowiedzieliśmy im o karteczce. Carlisle też był zdania, że lepiej czekać. Minęła godzina.
- I co? Mamy tu czekać, aż w magiczny sposób pojawi się kolejna kartka? - wykrzyknął Edward.
- Spokojnie.. - uspokajał go Carlisle. Z tego co wywnioskowałam Jasper złagodził trochę nastrój, co nie spodobało się Edowi.
- Jasper skończ sterować tym chrzanionym nastrojem, bo źle skończysz! - zagroził. Nikki przebudziła się.Od razu przejęła ją Rose.
- Kto znalazł poprzednią kartkę? - zapytał Carlisle.
- Nikki. - odparłam. Nie rozumiem, jakie to miało znaczenie. Równie dobrze to ja mogłabym ją znaleźć, szukając Ness.
- Nikki chodź do dziadka. - Domi podbiegła do wampira. - Powiedz mi gdzie leżała karteczka?
- W domku dla lalek...
- A dlaczego właśnie tam poszłaś się bawić?
- Bo zawsze, gdy po obiedzie przychodziłam do Ness to bawiłyśmy się domkiem.
- A co robiłyście potem?
- Potem karmiłyśmy ptaszki..
- Dziękuję kochana. Idź bawić się z ciocią.
-Nikki! - zawołała Rose i wyciągnęła rękę do małej. Obie zniknęły w pokoju Ness.
- Ptaszki! - krzyknął Carlisle.
- Co? - zapytaliśmy wszyscy razem.
- Edward, gdzie karmnik dla ptaków?!
- Na dworze.. - odpowiedział Ed. Carlisle wybiegł na podwórko i po chwili wrócił z małą karteczką.
Jeszcze godzina. Ten czas dłuży się i dłuży. Boje się o moją małą córeczkę. Jak mogłam spuścić ją z oczu? Przecież widziałam ją przez okno. Czułam ją. Wtedy zadzwonił Charlie. Zaczęliśmy rozmawiać. Trwało to zaledwie 5 minut. Gdy znów podeszłam do okna Ness nie było.
- Ale przecież, gdyby to był człowiek, wyczułabym go. Wampira też. - zaczęłam.
- Człowieka z pewnością. Co do wampira, to nie jestem przekonany. Istnieje dar, dzięki któremu można być niewidocznym. Dosłownie. Co za tym idzie również zlikwidować swó zapach, czy ślady stóp... - wyjaśnił Edward.
- Jake... - zaczęła Veronica. Wszyscy spojrzeliśmy na wilka. Zdawało się, że kontaktuje się z Samem.
- Quil. - Jacob spojrzał na nas, a oczy mu rozbłysły. - Quil też zniknął...
- To jego sprawka! - krzyknęłam i rzuciłam się na Jake'a. Veronica stanęła między nami.
- Bello spokojnie! - rozpoczęła swój wykładzik. - Co jak co, ale Quila na pewno byś wyczuła. A poza tym jak mógłby ją porwać? Chwycić w zęby?
- Nie wiem! - krzyknęłam i rozpłakałam się. - Martwię się o nią rozumiesz? Cholernie się martwię!
- Wszyscy się martwimy.. - odpowiedziała mi przyjaciółka i przytuliła mnie. Przerwał nam chlipot Nikki. Jacob wziął ją na kolana.
- Nikki co się dzieje? - spytał z troską w głosie.
- Tatusiu boję się o Nessie... Chcę ją znów zobaczyć...
- Znajdziemy ją. - mała nie przestawała płakać mimo tych wszystkich zapewnień. - Dominica spójrz na mnie.
Dziewczynka spojrzala na Jake'a. Była do niego rażąco podobna.
- Nessie jest córką dwóch wampirów. Choćby nie wiem co poradzi sobie bez nas. I nie wolno nam tracić nadziei. Odnajdziemy Renesmee. - Dominica wtuliła się w niego i już po chwili smacznie spała.
- Nessie... - mruknął Ed. - Śni się jej Nessie...
_Oczami Very_
Wyobrażam sobie co czuje Bella. Gdybym to ja znalazła się na jej miejscu, serce by mi pękło. Teraz spoglądam na Jacoba i wtuloną w niego Nikki i nie mogłabym znieść myśli że ktoś może mi zabrać te moje dwa wilczki. Wyczułam, że Rose i Carlisle wracają. Znaleźli się w moim zasięgu.
- Carlisle i Rose wracają. Ani śladu Ness. Za chwilę powinna się zjawić reszta, bo rozdzielili się w Seattle. - po 10 minutach zjawiła się cała rodzina.
- I? - zapytała Bella z nadzieją w głosie.
-Ja i Alice złapaliśmy ślad w lesie Maribońskim. Niestety urywa się w Port Sart. - odparł Jasper. Opowiedzieliśmy im o karteczce. Carlisle też był zdania, że lepiej czekać. Minęła godzina.
- I co? Mamy tu czekać, aż w magiczny sposób pojawi się kolejna kartka? - wykrzyknął Edward.
- Spokojnie.. - uspokajał go Carlisle. Z tego co wywnioskowałam Jasper złagodził trochę nastrój, co nie spodobało się Edowi.
- Jasper skończ sterować tym chrzanionym nastrojem, bo źle skończysz! - zagroził. Nikki przebudziła się.Od razu przejęła ją Rose.
- Kto znalazł poprzednią kartkę? - zapytał Carlisle.
- Nikki. - odparłam. Nie rozumiem, jakie to miało znaczenie. Równie dobrze to ja mogłabym ją znaleźć, szukając Ness.
- Nikki chodź do dziadka. - Domi podbiegła do wampira. - Powiedz mi gdzie leżała karteczka?
- W domku dla lalek...
- A dlaczego właśnie tam poszłaś się bawić?
- Bo zawsze, gdy po obiedzie przychodziłam do Ness to bawiłyśmy się domkiem.
- A co robiłyście potem?
- Potem karmiłyśmy ptaszki..
- Dziękuję kochana. Idź bawić się z ciocią.
-Nikki! - zawołała Rose i wyciągnęła rękę do małej. Obie zniknęły w pokoju Ness.
- Ptaszki! - krzyknął Carlisle.
- Co? - zapytaliśmy wszyscy razem.
- Edward, gdzie karmnik dla ptaków?!
- Na dworze.. - odpowiedział Ed. Carlisle wybiegł na podwórko i po chwili wrócił z małą karteczką.
Ta wasza mała jest sprytna... Prawie nam uciekła. A więc, jeśli chcecie ją zobaczyć to
1. Edward, Isabell, Veronica, Jacob i Dominica przygotują się do drogi.
- Carlisle przeczytał na głos.
- Tylko nie to.. Nie Nikki... - szepnęłam. Po co im moje dziecko? Czego oni chc?! Wtedy poczułam na sobie błagalny wzrok Belli i Edwarda.
- Dominica! - zawołał Jake. Zjawiła się wwraz z Rose.
- Chyba żartujesz... - powiedziała do niego blondynka. - Najpierw Ness, teraz Nikki?
- Tylko w ten sposób możemy odzyskać Ness. Nikki nic się nie stanie. Będzie z nami. - próbowała przekonać ją Bella.
- Nie możecie jej tak narażać!
- Rosalie ma rację. - odezwał się Carlisle. - Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw..
- Nie puszczę jej z wami. - zapowiedziała Rose.
- Nie masz tu dużo do gadania. - przypomniał jej Jake.
- Zamknij mordę psie!
- Zmuś mnie!
- Stop! - krzyknęła Esme. - To nie są żarty.
- Niech Vera zdecyduje.. - podsunęła Alice.
- Co zdecyduje?! - Rose była wstrząśnięta. - Czy ryzykować życie własnego dziecka, czy może pozwolić umrzeć jedynej córce brata?
- Koniec już! - krzyknął Jasper.
- Dziób Blondi.. - rozkazał Emmett. - To nie jeden z twoich oddziałów.. ( Jasper walczył podczas wojny secesyjnej. Był najmłodszym majorem)
- Wy się kłócicie, a czas leci.. - odpowiedziałam w końcu. - Nie możemy zostawić Nessie samej. Potrzebuje naszej pomocy. Zabierzemy ze sobą Nikki. Będzie z nami więc nic jej grozić nie powinno. Gdy będziemy znali cel podróży reszta rodziny będzie w pogotowiu. Jeśli coś by się działo, Edward bierze odpowiedzialność za doniesienie Nikki do Rose i Emmetta, bo jest najszybszy... A jeśli coś stanie się mojej córeczce to osobiście obedrę Edwarda ze skóry, naboje na pal, poćwiratuję, wybiję wszystko zęby i powieszę... - Ed spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję.. - powiedziała Bella.
- Pora się pakować.. - przerwał grobową ciszę Jake. - Słonko chodź. - wziął Domi na ręce. Wracamy za dwie godziny.. - wyszliśmy z domu Belli i Eda we trójkę.
- Jedziemy po Ness. - powiedziała Nikki. - Wezmą mnie zamiast jej?
- Słucham? -nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Jake zatrzymał się.
- Skąd ci to przyszło do głowy Słońce?! - zapytał się małej. - Ja i mama kochamy cię ponad życie i nigdy, prze nigdy cię nie oddany nikomu. Rozumiemy się? - Domi kiwnęła głową z uśmiechem. Doszliśmy do domu. Coś było nie tak...
- Nie możecie jej tak narażać!
- Rosalie ma rację. - odezwał się Carlisle. - Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw..
- Nie puszczę jej z wami. - zapowiedziała Rose.
- Nie masz tu dużo do gadania. - przypomniał jej Jake.
- Zamknij mordę psie!
- Zmuś mnie!
- Stop! - krzyknęła Esme. - To nie są żarty.
- Niech Vera zdecyduje.. - podsunęła Alice.
- Co zdecyduje?! - Rose była wstrząśnięta. - Czy ryzykować życie własnego dziecka, czy może pozwolić umrzeć jedynej córce brata?
- Koniec już! - krzyknął Jasper.
- Dziób Blondi.. - rozkazał Emmett. - To nie jeden z twoich oddziałów.. ( Jasper walczył podczas wojny secesyjnej. Był najmłodszym majorem)
- Wy się kłócicie, a czas leci.. - odpowiedziałam w końcu. - Nie możemy zostawić Nessie samej. Potrzebuje naszej pomocy. Zabierzemy ze sobą Nikki. Będzie z nami więc nic jej grozić nie powinno. Gdy będziemy znali cel podróży reszta rodziny będzie w pogotowiu. Jeśli coś by się działo, Edward bierze odpowiedzialność za doniesienie Nikki do Rose i Emmetta, bo jest najszybszy... A jeśli coś stanie się mojej córeczce to osobiście obedrę Edwarda ze skóry, naboje na pal, poćwiratuję, wybiję wszystko zęby i powieszę... - Ed spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję.. - powiedziała Bella.
- Pora się pakować.. - przerwał grobową ciszę Jake. - Słonko chodź. - wziął Domi na ręce. Wracamy za dwie godziny.. - wyszliśmy z domu Belli i Eda we trójkę.
- Jedziemy po Ness. - powiedziała Nikki. - Wezmą mnie zamiast jej?
- Słucham? -nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Jake zatrzymał się.
- Skąd ci to przyszło do głowy Słońce?! - zapytał się małej. - Ja i mama kochamy cię ponad życie i nigdy, prze nigdy cię nie oddany nikomu. Rozumiemy się? - Domi kiwnęła głową z uśmiechem. Doszliśmy do domu. Coś było nie tak...
sobota, 22 listopada 2014
Prolog
_Oczami Veronicki_
Chcecie poznać moją historię? Opowiem ją w skrócie.Nazywam się Veronica Marietta Vergh, a właściwie już Black. Urodziłam się 8.11.1990 roku w Forks. Małym deszczowym miasteczku. Tu poznałam pierwszą przyjaciółkę Bellę Swan i przyjaciela Jacoba Blacka. Niestety, gdy miałam 5 lat Bella musiała wyjechać. Dorastałam otaczając się znajomymi ze szkoły. Przez długi czas utrzymywałam ścisłe kontakty z Jacobem. Rok przed powrotem Belli w Forks zjawiła się tajemnicza rodzina Cullenów. Zaprzyjaźniłam się z nimi. Teraz to oni byli mi bardzo bliscy. Natomiast Jacob odwrócił się ode mnie. Nie chciał mnie już znać. Nie rozumiał jak mogę się przjaźnić z wampirami. Ale oni mnie rozumieli. Nie zawiedli mnie. W przeciwieństwie do Jacoba. Miałam także ukochanego Bena. Byliśmy ze sobą trzy lata. W końcu, gdy Bella wróciła byłam w pełni szczęśliwa, no może z małym wyjątkiem. Jake...
Udało mi się zeswatać Bellę i Edwarda i wreszcie gdy wszystko zaczęło się układać dobrze, stało się coś, czego nigdy nie zapomnę. "Wypadek" jak na to mówili... Nocą, gdy szłam z Benem napadł na nas wampir. Mnie zamienił, a Bena zabił... Carlisle po tym zdarzeniu utrzymywał, że straciłam pamięć i to jego i Esme uznaję za rodziców.. Wszystko się wtedy zmieniło. Nie byłam już tą samą dziewczyną. Byłam wampirzycą. Chciałam zemścić się na zabójcy. Edward, Bella, rodzinka... oni wszyscy mi pomogli. Zabójcą był James... Ten sam, który chciał zabić Bellę. Ale jak to mówią Oliwa sprawiedliwa... Ciężko mi było pozbierać się po śmierci Bena, ale przed sobą mam całą wieczność. On też, ale już gdzie indziej... Wreszcie po wielu rozstaniach, wylanych łzach, złości nadszedł ślub. Belli i Edwarda. A ja uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham Jacoba. Bylismy, jesteśmy razem. Tak, to wydaje się nie możliwe. Wilk i wampir. Odwieczni wrogowie. A jednak... Po ślubie Edwelli była podróż... Potem ciąża. Przez cały czas jej trwania ja i Rose najbardziej wspierałyśmy Bellę. Dziecko przeżyło. Isabella też. W końcu przyszedł czas na mnie i Jacoba. Powiedzieliśmy to sakramentalne "tak" 11.08.2009 roku. W ogrodzie domu Cullenów. Wyjechaliśmy na tą samą wyspę co Edward i Bella. Historia lubi się powtarzać... W moim brzuchu zaczął rozwijać się płód, moja mała Nikka. Pytacie jak? Nikt nie zna na to odpowiedzi. Carlisle ma pewną teorię. Pod wpływem temperatury Jacoba, moje narządy na chwilę "ożyły", tak zaszłam w ciąże. Niestety moja mała Nikka miała inną temperaturą niż ja. We wnętrzu paliłam się... Czułam narastający ból, z każdym dniem. Musiałam zmusić się, by jeść wilcze jedzenie. Mówię tu o kościach.. Najwięcej otuchy dodawała mi Nessie. Jej uśmiech. To pytanie: "Kiedy ona w końcu się urodzi ciociu? Nie mogę się doczekać. Pokażę jej wszystko. Lalki, śnieg..." ja tylko uśmiechałam się do siebie i mówiłam: "Już nie długo Ness..." A Jacob? Był zagubiony, bał się o mnie, o małą... Częściowo nie wierzył w to co sie dzieje. Po trzech miesiacach bólu, moja lodowata skóra na brzuchu zaczęła się topić. Dosłownie topić... Wtedy nie było wyjścia. Wyjęli mi Nikki z brzucha, a ja straciłam przytomność... Byłam bliska śmierci. Zgadnijcie kto mi pomógł... Carlisle... Wstrzyknął mi znów jad, aby stopiona skóra mogła się zregenerować. Nie wiedział, czy to pomoże, ale nie tracił nadziei. W tym czasie moja mała córeczka płakała. Płakała, bo jak to się później dowiedziałam, nie słyszała bici serca matki. Ale miała ojca. Jacob pomógł. Wstałam po trzech dniach, bolało jeszcze trochę, ale pomógł mi widok mojego Skarba. Dominica była przepiękna. Podobna do Jacoba, ale oczy miała moje. Rosła w podobnym tempie co Nessie. Gdy Volturi dowiedzieli się o zaistniałej sytuacji, wiedziałam że nie ida tylko po Ness, ale i po Nikki. Byłam wtajemniczona w część planu Alice. Wiedziałam tylko tyle, że w razie najgorszego Ness i Jake wyjadą, a wraz z nimi Nikki. Mogłam stracić dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Póki co. Przejdźmy już do teraźniejszości.
_Oczami Belli_
- Cholera jasna, gdzie ona jest? - krzyczałam. Edward właśnie wrócił z poszukiwań.- Nie ma jej u Charliego i w najbliższej okolicy... - powiedział zmartwiony.
- Mówiła, że idzie ulepić bałwana, a nim się spostrzegłam już jej nie było... Edward... - martwiłam się o moja Ness. - Gdzie jest nasza córka? Gdzie jest Renesmee?!
- Wataha też jej nie widziała. Szukają jeszcze Quila. Nie było go z resztą przez ostatnie 3 godziny. Może coś widział... - powiedział równie zmartwiony Jake.
- Carlisle mówi, że nie ma jej śladu również w Seattle.. - powiedziała cicho Veronica. - Idą dalej. Stracę z nim kontakt. Mój dar działa tylko na okolicę...
- Vera przytrzymaj śnieg. - rozkazał Edward. - mogą być na nim jakieś ślady. I bez wiatru!
- Jasne. - odpowiedziała i jej oczy stały się jakby nieobecne. Z pokoju Ness wyszła Nikki trzymając w ręku jakąś kartkę. - Hej słonko! - uśmiechnęła się do niej Veronica.
- Mamusiu znależliście Nessie? - zapytała. Jacob wziął ją na ręce i przytulił.
- Jeszcze nie kochanie... - powiedział cicho głaszcząc ją po głowie. Ile ja bym dała, żeby w drzwiach stanęła teraz Ness.
- Nikki? Co masz w rączce? - zapytał Edward.
- Znalazłam to w pokoju Ness. - powiedziała i podała mojemu mężowi kartkę, na której było napisane:
Chcecie ją odzyskać? Co trzy godziny
będziecie dostawać wskazówki.
Nie zawiedźcie nas, a może dostaniecie ją żywą.
Z tyłu kartki widniał taki znak:
- I co teraz? - zapytałam.
-Czekamy... - odparł Edward. - Kartka została napisana z półtorej godziny temu. Następna wskazówka już nie długo. Znajdziemy ją Bello. Obiecuję. - powiedział i mnie pocałował. Ma racje, pozostało tylko czekać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)