- Ja muszę tam wejść!,- krzyczałam do wujka Jaspera, ale on jakby nie słyszał moich próśb. Dalej trzymał mnie w żelaznym uścisku. Poczułam falę miłego ciepła, które rozchodziło się po całym moim ciele. - Nie chce być spokojna! Wsadź se ten spokój! - warknęłam i zacisnęłam paznokcie na przedramieniu blondyna.
- Nie pomożesz im już. - powiedział opanowany. Na chwilę przestałam się szamotać.
- Już? - zmarszczyłam brwi. - Co znaczy już? - spojrzałam w złote oczy wujka. Milczał. - Co znaczy już?! - powiedziałam nieco głośniej. Dalej nic. Usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Stanęła w nich ciocia Bella.
- Znaczy, że już za... Za późno... - w tej chwili poczułam jak miękną mi kolana. Wszystko co działo się wkoło straciło sens. Aramis czekający w pokoju, ciocia Rose z Lettie na rękach. Już nic się nie liczyło, bo Jej nie ma. . Odeszła. Zostawiła mnie. Osunęłam się na ziemię. Zaczęłam tępo wpatrywać się w ścianę. Moje oczy produkowały litry łez, a ja miałam to gdzieś. Nadal nie mogłam przetrawić tej informacji. Jej już nie ma. Nie wróci. Przede mną usiadła czarna postać. Zamrugałam kilka razy. Poczułam lodowatą dłoń na swojej. Bez słowa przytuliłam się do Aramisa. Nie obchodziło mnie już co było kiedyś. Potrzebowałam czyjegoś uścisku. Nie takiego, który powie nie płacz. Tylko takiego, który pozwoli mi płakać kilka godzin i nie puści już nigdy. Nie wiem jak długo siedzieliśmy pod tą ścianą. Godzinę? Dwie? A może dzień? 10 minut?
- Chcesz się z nią pożegnać? - zapytał cicho Aramis.
- Z czym? Zwęglonym popiołem? - usłyszałam głos wujka Emmetta. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem. To tylko tyle z niej zostało?! Nic więcej?! Tylko na tyle zasłużyła po latach cierpień?! Nie dość, że straciła ukochanego Bena, przez długi czas żyła sama, z dala od prawdziwej rodziny, na 3 lata zyskała mnie i tatę, a teraz już koniec?! To tym jest życie. Ciągłym katuszem, który wykorzystuje nas w każdym stopniu. Sprawdza ile każdy z nas może wycierpieć, po czym zostawia jako zwęglone, nic nie warte zwłoki?
- Muszę zadzwonić do Liama... - szepnęłam, odrywając głowę od klatki piersiowej Aramisa. - Gdzie mój telefon? - zapytałam, uderzając kieszenie swoich spodni. W końcu wyczułam mały prostokątny przedmiot. Drżącymi rękami wybrałam numer i przyłożyłam telefonów do ucha. Po chwili w słuchawce rozległ się głos. Niebiański głos pewnego bruneta.
- Tak? - zapytał.
- Cz... Cześć Li. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć księżniczko. Miło w końcu cię usłyszeć. Masz jakąś sprawę? Czy dzwonisz, bo chcesz się z Lou i Nialla ponabijać?
- Właściwie to... - urwałam. Czy jest sens obarczać ich moimi problemami? Przecież mają własne. Demony i te sprawy... - Chciałam słyszeć twój głos. - pociągnęłam nosem. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.
- Płaczesz?
- Mam katar. - wymusiłam śmiech, aby Liam już nie drążył tematu.
- To dobrze. - podsumował. - Myślałem, że może coś nie tak. - przełknęłam ślinę.
- Wybacz Li, ale muszę kończyć. Ma... Tata mnie woła.
- Zadzwoń jeszcze.
- Obiecuje. - uśmiechnęłam sie i nacisnęłam czerwony przycisk. Telefon powędrował do kieszeni.
- Czemu mu nie powiedziałaś? - Aramis podszedł i przytulił mnie.
-Mają własne problemy. - wzruszyłam ramionami. - Nie chce ich obarczac jeszcze swoimi. Ciebie tez nie. - Spojrzałam mu w oczy.
- Twój problem jest moim problemem. - wyszeptał mi we włosy
- I tak już zostanie.
- To miłe. - uśmiechnęłam się.
- To prawdziwe. Pamiętaj, że wampir zakochuje się raz na całe życie.
***
- Zayn! - biegłam przez las, nie mogąc złapać tchu. - Zayn! - wszędzie było ciemno, a ja mimo swojego wyczulonego wzroku słabo widziałam. - Odezwij się! Potrzebuje cię! Potrzebuje! - potknęłam się o kamień i wylądowałam na suchych liściach. Zaczęłam się czołgać.
- Niki?! - usłyszałam ten piękny głos Mulata. - Kocham cię! Pamiętaj! A teraz uciekaj! Bądź szczęśliwa!
- Zayn! - krzyknęłam na cały głos. Odpowiedziało mi krakanie ptaków. Nie miałam sił już dalej się czołgać. Po chwili dostrzegłam postać, wyłaniającą się z mroku. Zmrużyłam oczy.
- Lucas?! - zapytałam. Odpowiedział mi tylko nikły uśmiech. Po chwili obok niego pojawiła się Renesmee.
- To dla twojego dobra. -,szepnęła. Przed oczami ujrzałam martwe ciało Zayna.
- NIE!!! - krzyknęłam. Cały las wypełnił mój zrozpaczony głos. Poczułam jak oplatają mnie silne ramiona.
- To tylko zły sen. - szeptał Aramis. - Wszystko będzie dobrze.
Nie no dzisiaj jakoś dzień umierania w historiach. Co czytam jakąś historie ktoś umiera :(
OdpowiedzUsuńDobra nieważne. Teraz ważny jest rozdział. Widzę że Aramis się nie podaje.
Moment. On tam miał na imię? Dobra coś mi się pomieszało.
Jeżeli ten sen stanie się prawdą trzeba zabić i Nessi xD
Aż zabijać Renesmee? O tym to nie myślałam...
UsuńJa ryczę rozumiesz?! Doprowadziłaś mnie do płaczu tym rozdziałem! O matko jedyna... I co teraz? Boże biedna Niki... Mam nadzieję, że Aramis przy niej będzie. Bo myślę, że tylko miłość może pomóc w takich sytuacjach. O ile coś wgl może w takich sytuacjach pomóc. Życzę weny i pozdrawiam ~Dorcas
OdpowiedzUsuńNie chciałam, żebyś płakała :'(
UsuńCzyli jednak jestem wredna xD
Śliczny , cudowny ;** Czemu ją uśmierciłaś ?? :/ Jak możesz ? ;) A ten Aramis czy jak mu tam niech go ktoś zabije i podpali niech pali się w piekle :D Nienawidzę go !! :( ;**
OdpowiedzUsuńBo jestem wredna xD
UsuńA tak serio to bardzo mi przykro, ale tak jakoś po prostu musiałam :/
Od razu mówię: tak jesteś wredna.
OdpowiedzUsuńJak ty mogłaś, ty, ty ty zła ty!
Ale dobrzr ,że Nikki i Aramis będę razem( jeśli będą,ale wszystko na to wskazuje)
Ale o co chodzi w tym śnie?
Jeśli wpędzisz jeszcze kogoś do grobu, to ja wpedze tam ciebie!
A tak w ogóle to wiem ze tera dużo pracy w szkole, ale nie dało by się częściej tych rozdziałów? Albo chociaż dłuższych?
Martha
Skoro tak, to chyba zostawie te plany z unicestwieniem reszty xD
UsuńCo do tych rozdziałów, przyznam Ci świętą rację. Rozleniwiłam się, i to jak O.o
Od teraz będą dwa razy dłuższe. Obiecuję ;)
Jeejuu. *____*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! ♥ Genialny, wspaniały, boski. ♥
Kocham, kocham, kocham. ♥
I ja tam lubię momenty, gdy ktoś zostaje.. jak to ty napisałaś w odpowiedzi na komentarz wyżej.. unicestwiony. XD Niby to straszne i przykre, ale coś się wtedy dzieje. *-* A potem żałoba i te sprawy. XDD Ja tam takie rzeczy lubię. XD
Rozdział meegaa. ♥
Życzę Ci dużo weny. :*
Pozdrawiam. ♥♥♥
Jeeej!
UsuńChociaż ktoś nie uważa że jestem wredna :D
Cześć!
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę świetnie napisany i jeszcze wydaje się dłuższy niż inne, albo mi już o tej porze wzrok nawala :D
Teraz zauważyłam, że odkąd zaobserwowałam Twojego bloga przybyło Ci kolejnych nowych czytelników, gratulejszyn!
Ale nie mówiąc zbyt dużo, bo po co?
Rozdział mega smutny, końcówka... no i jeszcze ta śmierć jej mamy... Masakra, ale nie mów, że jesteś wredna, jak ja sama mam w planach uśmiercić tyle świetnych osób ze swojego opowiadania, to ty jesteś aniołkiem, naprawdę.
Nie mam jakoś weny na komentarze ostatnio :/ Więc może napiszę, że bardzo lubię Twoje opowiadanie i pisz po prostu częściej, bo nie myślałam początkowo, że aż tak mnie to wszystko wciągnie!
Ola
(Ps. Zapraszam do siebie na 6 rozdział c;)
Nie, nie, nie! Nie uśmiercaj:0 Bo wpadnę w otchłań rozpaczy :'(
UsuńNo to teraz wiesz jak czują się wszystkie osoby komentujące wyżej! :D
UsuńHahahah... fakt..
Usuń