wtorek, 15 września 2015

Rozdział 40 "Gościa?"


- Powinnaś pójść się przespać. - powiedziała mama, głaszcząc mnie po ręce. Przesiedziałam tu pół dnia i całą noc. - Zmęczona na nic się nikomu nie zdasz.
- Nigdzie nie idę. - powiedziałam dobitnie.
- Niki, prześpij się, zjedz coś...
- Nie jestem ani głodna, ani... - przerwałam, ziewając.
- Śpiąca? - zapytała mama, śmiejąc się.
- Mhm... - pokiwałam głową.
- Można? - tata lekko uchylił drzwi.
- Jasne.
- Niki masz gościa.
- Gościa? - zmrużyłam brwi.
- Właściwie to gości. - poprawił się tata.
- No leć. - zachęciła mama. Powoli wstałam. Czy... Czy to możliwe, że Zayn, Niall, Louis, Liam i Harry wrócili? Czy może dowiedzieli się co się stało i przyjechali mnie wesprzeć? Tak, to bardzo w ich stylu. Pełna nadziei zbiegłam do drzwi. Wmurowało mnie w podłogę.
- Cześć. - złote oczy wpatrywały się we mnie tak samo jak zawsze. Mimo tego, że ostatnio były czarne. A uśmiech, ten sam uśmiech...
- Niespodzianka. - Renesmee z uśmiechem wzruszyła ramionami. Jej mina była strasznie niepewna. Spodziewa się pewnie, że będę krzyczeć i warczeć, a w najlepszym wypadku wyrzucę ich za drzwi.
- Co tu robisz? - stanęłam na przeciwko niego. Mój głos był nadzwyczaj opanowany. Sama nie wiem dlaczego. Może cała złość na Aramisa minęła? Może tak po prostu byłam gotowa mu wybaczyć? Czy ja właściwie miałam mu co wybaczać?
- Chyba przyjechałem do ciebie.
- Do mnie? - uniosłam brew. - A z jakiej to okazji? Zgłodniałeś?
- Od ponad roku pije krew zwierząt.
- No proszę. - pokiwałam głową z uznaniem. - A jednak można.
- To ja może... - Ness wskazała drzwi.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedziałam surowo. - Chyba, że ze swoją niespodzianką.
- Zostanę. - Renesmee usiadła na schodach i zaczęła uważnie się nam przyglądać.
- Czemu mnie to nie dziwi... - szepnęłam z sarkazmem. - Po co tu przyjechałeś? - ponowiłam pytanie.
- Pomyślałem, że...  - spuścił wzrok. - Właściwie to nie wiem co myślałem. - skierowałam zrezygnowane spojrzenie na Renesmee. Dobrze wiedziałam, że to jej sprawka. Ona oczywiście zaczęła oglądać swoje paznokietki.
- Oj przestań! - powiedziała w końcu. - Potrzebujesz kogoś bliskiego.
- Zgadzam się. - pokiwałam głową. - Potrzebuje rodziny, potrzebuje przyjaciół. Potrzebuje Zayn'a, Harry'ego, Liama, Louisa i Niall'a. - spojrzałam na Aramisa. - A nie mordercy.
- Czy do ciebie nic nie dociera?! - warknął wampir. - To dla ciebie się zmieniłem!  Dla ciebie wyjechałem! Nie zabijam już! - pozostałam niewzruszona na te słowa. Nie wiem, co było prawdziwym celem jego przyjazdu.
- Mam być szczera? - uniosłam brew. - Zwisa mi to. - uśmiechnęłam sie triumfalnie. Aramis spuścił głowę. Już prawie było mi go żal. - To koniec tej wizyty.
- Chyba masz racje. - pokiwał głową. Nagle usłyszeliśmy krzyk. Doskonale wiedziałam do kogo należał. Migiem znalazłam się przy drzwiach pokoju rodziców. Już chciałam wchodzić, ale przytrzymał mnie wujek Emmett.
- Puszczaj! - wrzasnęłam.
- W niczym im tam teraz nie pomożesz. - Esme jak zwykle spokojna wzięła moją twarz w obie dłonie i spojrzała mi głęboko w oczy. - Trzeba czekać. - wolno pokiwałam głową i usiadłam pod drzwiami. Minuty dłużyły się niemiłosiernie, a zza drzwi dochodziły coraz to straszniejsze krzyki. W głowie siedziała mi tylko jedna myśl: Kiedy to się wszystko skończy?! Po 15 minutach drzwi się otworzyły i stanął w nich tata z zawiniątkiem w ręku. Może to egoistyczne i niestosowne, ale w tym czasie nic mnie to nie obchodziło. Chciałam wiedzieć co z mamą. Dlatego zignorowałam małego wampirka i przeszyłam tatę spojrzeniem.
- Co z mamą?! - zapytałam na jednym wydechu.
- Nie idź tam... - poprosił. Przecisnęłam się obok niego i weszłam do środka. Nad mamą stali dziadek, ciocia Bella, ciocia Rose i wujek Ed. Podeszłam bliżej. Oczy mamy były szeroko otwarte, lecz z każdą chwilą blakły. A jej skóra na brzuchu była rozcięta i... Czarna. Zwęglona. Od brzucha, w górę i w dół, wszystko zaczęło czernieć. Ona umierała, a jej rodzina tak po prostu stała i patrzyła.
- Ruszcie się! - warknęłam ze łzami w oczach. - Rose prawa ręka, Ed noga, dziadek lewa ręka, ciocia Bella lewa noga. Ja biorę szyje.
- Niki to nic nie da...- zaczęła ciocia Bella.
- Już! - warknęłam. Nikt więcej się nie sprzeciwiał. Każdy zaczął wstrzykiwać jad tam, gdzie kazałam. Nawet nie dostałam nagany za zwracanie sie do nich po imieniu. Miło. Dziwnie się czułam, zanurzając kły w szyi własnej matki. Gdy skończyliśmy mama co centymetr miała ślad po ugryzieniu.
- I co teraz? - zapytała ciocia Rose.
- Czekamy. - wzruszyłam ramionami.
- Jestem z ciebie dumny. - przytulił mnie dziadek.
- Nie mogłam pozwolić jej odejść ze świadomością, że mogłam cos jeszcze zrobić. - wyjaśniłam uśmiechając się przez łzy.

8 komentarzy:

  1. Po co on wrócił. Grr... Jak mnie ta Nessi wkurza ,po prostu niech spłonie (tekst przyjaciółki). Ciekawe co z mamą Niki. Coś czuje że ona przeżyje ,ale mała procent mówi że nie to będzie ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... Mam nadzieję, że ona przeżyje. Niki, Niki... Czemu ty jesteś taka uparta? Dobrze wiem jak to jest kiedy przyjaciółka próbuje cię z kimś wyswatać, ale myślę, że Aramis pomógłby Niki otrząsnąć się po wyjeździe chłopaków no i pomógłby jej przejść przez to co się teraz dzieje. Weny życzę i pozdrawiam ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny :* Po co nessi się tak wtrąca ! Czemu nie może zrozumieć , że Niki już nie kocha tego idoty ( Aramisa ) xD . Niech mama Niki przeżyje ;*** Zapraszam do mnie :
    mojeoneshoty.blogspot.com/?m=1 ;) i
    giveyoumeheart.blogspot.com/?m=1 ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jednak mam nadzieję, że jej mama przeżyje... no bo nie możesz jej uśmiercać, nie pozwalam :D Pisz szybko następny rozdział! Weny i czasu w roku szkolnym życzę!!
    ~AleksandraOla

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem. Podoba mi się. Obserwuje i myślę, że będę regularnie czytała :). Pozdrawiam, Anastazja.

    OdpowiedzUsuń