poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Rozdział 38 " Nie pomyliłaś adresu?"
- Mamo czym jest kłamstwo? - zapytałam, wchodząc do pokoju rodzicielki. Podniosła wzrok znad książki i uważnie mi się przyjrzała.
- Naśmiewasz się ze mnie czy z siebie?
- Chcę tylko wiedzieć, co ty sądzisz o kłamaniu. - wzruszyłam ramionami i usiadłam na skraju łóżka.
- Zależy od sprawy. Kłamstwo jest złe, ale jeśli ma ocalić komuś życie, czy coś w tym stylu, nie waham się kłamać. - zapewniła.
- Świetnie, więc teraz powiedz tacie, żeby z łaski swojej przestał mnie okłamywać.
- O czym ty mówisz? - mama zmrużyła złote oczy.
- O rozmowie taty i dziadka. Tata nie chce mi powiedzieć o co chodzi. W każdym razie kłamie.
- Jeśli tata nie chce ci powiedzieć, to znaczy, że nie jest to sprawa dla ciebie.
- Ale w tej rozmowie była mowa o mnie! - podniosłam głos.
- Na Syberię cie ojciec nie wywiezie. Nie masz się o co martwić. A do nie swoich spraw, dobrze ci radzę, nie mieszaj się.
- Za kogo wy mnie do cholery uważacie?! - krzyknęłam wstając. - Chcę wiedzieć o co chodzi, jeśli dotyczy to mnie! To chyba jasne!
- Dominica uspokój się! - warknęła mama. Przyznaje, przestraszyłam się. Jeszcze nigdy nie podniosła na mnie głosu do tego stopnia. Cofnęłam się o krok. Mama natomiast wstała i rzuciła książkę na półkę. Nie powiem, było to trafne. Spojrzałam jej w oczy. Zaszły mgłą. W tym samym czasie na podwórku, w zaledwie kilka chwil, rozpętała się burza. - Nie mieszaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą. I nie podnoś więcej głosu. Z ojcem sama się dogaduj. To wasze kłótnie, których mam kompletnie dość! Na każdym kroku coś! Dziewczyno to twój ojciec! Szanuj go i ciesz się, że go masz! - wyminęła mnie i wyszła trzaskając drzwiami. Omal nie wyleciały z zawiasów.
- Pff.. - prychnęłam i wyszłam z pokoju. Z tego co zauważyłam w całym domu panowała dziwna atmosfera. Czyżby to przeze mnie? Postanowiłam pójść do jedynej osoby, która mi została. Ubrałam trampki i pobiegłam do domu Renesmee. Stojąc przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i podniosłam dłoń, by zapukać. Ktoś mnie uprzedził. Drzwi otworzyły się, stał w nich wujek Edward.
- Emm Cześć. - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Jest może Ness?
- Jasne. - mrugnął do mnie. - Wchodź. - otworzył drzwi szerzej, dając mi znak, bym weszła. Powoli udałam sie w stronę pokoju Rudej. Weszłam bez pukania. Moja kuzynka siedziała na łóżku z laptopem na kolanach i słuchawkami w uszach. Podniosła wzrok. Delikatnie zamknęłam drzwi i podeszłam bliżej. Renesmee zsunęła słuchawki i uważnie mi się przyjrzała.
- Nie pomyliłaś adresu? - zapytała w końcu.
- Wydaje mi się, że dobrze trafiłam. - moje ręce powędrowały do kieszeni jeansów. Czułam wstyd. Nie do końca wiedziałam czemu. Byłam świadoma, że to częściowo przez moje ostatnie zachowanie, ale to nie było wszystko.
- Instytut zamknęli? - zadrwiła.
- Nie przypominaj. - poprosiłam. - Pokłóciłam się z mamą. Dziwnie się zachowuje..
- Poczekaj! - przerwała mi. - Nie sądzisz, że to nie fair?
- Co? - zmrużyłam oczy.
- Chcę ci pomóc, odtrącasz mnie. Wyciągam dłoń, ubliżasz mi i zwalasz całą winę na mnie. Teraz przychodzisz i wykładasz mi tu żale, bez choćby słowa przeprosin i wyjaśnienia.
- Przepraszam? - wymsknęło mi się.
- Nie. - odłożyła laptopa i słuchawki. - Ty.. Ty w ogóle nie wiesz o co mi chodzi.
- Masz racje. - kiwnęłam głową. - Więc proszę o wyjaśnienie.
- Skoro jesteś tak bystra, myślę że sama do tego dojdziesz.
- Renesmee proszę!
- Nie. - podeszła do mnie i podprowadziła mnie do drzwi. Otworzyła je, wypchnęła mnie i zatrzasnęła je z powrotem. Szłam przed siebie, aż doszłam do drzwi wejściowych. Rzuciłam ciche "Cześć" i ruszyłam dalej. Nie chciałam wracać do domu, więc włóczyłam się po lesie. W końcu przysiadłam na kamieniu. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Zayn'a. Nie dzwoniłam do niego od dnia ich wyjazdu. Do żadnego z nich nie dzwoniłam. Oni do mnie też nie. Ciągle były tylko listy i SMS-y. Wpatrywałam się w jego zdjęcie. Zrobione w dzień urodzin Harry'ego. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. I tym razem zabrakło mi odwagi. Wybrałam numer Liama i nacisnęłam ikonkę wiadomości.
Ty:
Hej Daddy! Co u ciebie?
Liam:
Cześć. Stare nudy jak zwykle. Chociaż nie... Siostra Louisa nas odwiedziła i ten chodzi cały nabuzowany. Bratersko- siostrzana miłość. 😄
Ty:
Hahahah. Rozumiem.
Liam:
A co u ciebie? Tylko szczerze! Mnie nie oszukasz 😉
Ty:
Jakoś nie mam ochoty o tym pisać, ani nawet myśleć.
Liam:
Nie dam ci spokoju.
Ty:
Kłócę się z wszystkimi dookoła, mama po raz pierwszy wydarła sie na mnie tak, że na dworze rozpętała się burza i teraz siedzę na mokrym kamieniu. Do tego Renesmee wyrzuciła mnie z domu, ojciec i dziadek mnie okłamują. Fajne wakacje, nie?
Liam:
Porozmawiaj z nimi. Innego ratunku nie ma. Nie możesz od tego uciec.
Ty:
Może masz rację.
Liam:
Ja zawsze mam rację. 😁
Ty:
No oczywiście Payno. Dzięki 😘
Liam:
Nie ma sprawy młoda.
Ty:
Staruch się znalazł😂 Dzięki kochany. Muszę już kończyć. Papa
Liam:
Nie ma za co 😊
Liam ma rację. Najpierw rozpaczam i robię wszędzie awantury, potem oczekuje pomocy. Coś ze mną nie tak. Mam jakieś wahania nastrojów. Co ja w ciąży? Trzeba to wszystko naprawić. I chyba wiem od kogo zacznę. Pędem ruszyłam do domu. Wpadłam do salonu, ale na horyzoncie nie było ani mamy, ani taty.
- Nie powinnaś tego robić! - usłyszałam krzyk taty.
- Ale zrobię! - warknęła mama.
- To nie tylko twoja decyzja! Ja też mam coś do powiedzenia!
- Już powiedziałeś. A ja się nie zgadzam Jacob! Rozumiesz?! NIE ZGADZAM! - byłam ciekawa dalszego rozwoju tej kłótni, więc cichutko usiadłam na schodach. Nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi.
- Nie rób mi tego! Ani Dominice!
- To nie ma z wami żadnego związku! Chociaż nie, z tobą ma... Ale decyzję już podjęłam. Przykro mi. - szybko wstałam i pobiegłam na górę. Mama akurat wyszła z pokoju. Chwilę mierzyłyśmy się spojrzeniami.
- Przepraszam! - wybuchłam szczerym płaczem. - Tak bardzo cię przepraszam. Żałuję każdego słowa! - mama bez słowa podeszła i mnie przytuliła.
- To nic, kochanie. To nic. To nie twoja wina. Uwierz, wiem co mówię. I... Obiecaj mi, że bez względu na to co się stanie, nie odwrócisz się od taty. - szeptała.
- Mamo, o czym ty mówisz?
- Nic, nic. Obiecujesz?
- No.. Tak, obiecuje. Ale powiedz o co chodzi.
- Nie naciskaj. Dowiesz się niedługo, tylko nie naciskaj. - westchnęłam i pokiwałam głową
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Yyy... No kurde kolejni kłamcy ,ale reakcja Nessi była dobra. Szkoda że Dominika (nie wiem jak pisze się jej imię) rozpłakała się i przeprosiła mamę. Rozumiem było jej źle ,ale od razy płacz. Przepraszam że się czepiam ,ale nie cierpię czegoś takiego. Ogólnie fajnie napisany rozdział.
OdpowiedzUsuńŻycze weny i miłego powrotu do szkoły :D
Dawna Angelika XD
UsuńAaaa Angelika. To dobrze, że się czepiasz. Dzięki temu wiem, co mogę poprawić ;) miły powrót do szkoły? Raczej nie skorzystam ;)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że rozdział jakby trochę krótki :/
Szkoda mi Dominiki, pokłóciła się z mamą, nie pogodziła się z kuzynką, teoretycznie można by uznać, że to jej wina, ale jednak szkoda mi jej.
Jestem ciekawa co to za wielka tajemnica, no nic pozostało czekać:)
Serdecznie pozdrawiam i życzę weny!
~AleksandraOla
[http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/]
Dziękuję. :)
UsuńRozdział świetny, Biedna Niki. Ciekawa jestem o co chodziło Veronice... No cóż. Życzę weny i czekam na next. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :3 zapraszam do mnie----> http://calkieminnyzmierzch.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńWow super :) Czekam na nexta z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs
mojeoneshoty.blogspot.com/2015/09/konkursik.html?m=1 :)
Buziaczki
Dodo C.