sobota, 30 maja 2015

Rozdział 26 " Na śmierć i życie... "

_Oczami Nik_
Siedziałam teraz w szkole i czekałam na kolejną, ostatnią już, poniedziałkową lekcje. Aramis się dziś nie zjawił. Za to Ness praktycznie cały czas spędza z Lucasem. Pozbierał się po mojej "niespodziance". Nikt, prócz tych którzy byli na grillu nie wie. Renesmee prosiła, żeby była to tajemnica. Taki sekret może zrujnować "popularność" Lucasa. Pff... Chętnie wykrzyczałabym to wszystkim dookoła, ale nie mam siły. Cały czas o nim myślę. Może dać mu szansę? Może warto spróbować? Co mi szko...
- Hej! - przywitał mnie czyiś radosny głos. Spojrzałam w górę. Nade mną stał wesoły blondyn. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- Cześć. - uśmiechnęłam się delikatnie. Niall zajął miejsce na ławce, tuż obok mnie.
- Co ty taka smutna? - zapytał.
- Wydaje ci się... - czy oni już o wszystkim wiedzą?! - Jak się czuje Louis? - zapytałam, chcąc zmienić bieg rozmowy.
- O wiele lepiej. Wypoczął, Liam z nim został.
- Nialler!!! - w naszą stronę zmierzał Harry z bananem w jednej ręce i sokiem w drugiej. - Mam ten twój sok!
- Oo świetnie! - ucieszył się blondyn, wyciągając ręce do Harry'ego. Harry szybko cofnął butelkę.
- A a a! - pogroził mu bananem przed nosem. - Co się mówi?
- Oddaj sok. - Niall wstał.
- A coś innego? - loczek wyszczerzył się jeszcze bardziej.
- Dawaj sok.
- Magiczne słowo?
- Abrakadabra. - Niall próbował wyrwać przyjacielowi butelkę.
- Coś innego?
- Oddawaj chamie niemyty mój sok!!! - skorzystałam z okazji, zaszłam Harry'ego od tyłu i wyrwałam mu obiekt pożądania.
- Dzięk... - zaczął Niall, ale nie skończył, widząc że upijam łyk soku. - Ej! - podszedł do mnie.
- Jabłkowy. - pokiwałam z uznaniem głową. - Smakuje jak siki. - zapewniłam Niall'a i oddałam mu butelkę.
- Przecież miał być wiśniow... Zayn! - zawołał blondyn. Spojrzałam za siebie. Zayn szedł w naszą stronę pijąc sok wiśniowy. - Mój to!! - krzyknął i podbiegł do mulata, wyrywając mu butelkę. Jednym susem wypił całą jej zawartość i oddał przyjacielowi pustą butelkę. Szczęśliwy wszedł do klasy.
- Niaaaaaaaaall..... - Zayn poszedł za nim. W tej chwili zabrzmiał dzwonek. Razem z Harry'm podążyłam za nimi. Okazało się, że nie będzie zwykłej lekcji, tylko zdjęcia. Przyjechał poroniony fotograf, który zrobi każdemu poronione zdjęcia. Świetnie! Lepiej być nie może!

*pół godziny później*

W kolejce stoję jeszcze tylko ja, Niall i Zayn. Harry szedł jako pierwszy, bo uznał że musi zostać uwieczniony z bananem. Przed obiektywem pindrzył się właśnie Lucas.


 - Gdyby nie ta fatalna kamizelka mógłby zrobić furorę jako model.. - podsunął Harry, zagryzając kolejnego banana.  Skąd on je bierze?! - Nie ma kompletnie wyczucia stylu...
- Mówi to facet, który nosi babskie buty... - zauważył Zayn.
- Przechlapałeś sobie.. - rzekł Harry , zbliżając się do przyjaciela.
- Następny! - wydarł się fotograf. Dzięki Bogu. Gdyby nie on, ci dwoje za pewne by się posprzeczali. Tylko złamanych nosów tu brakuje... Zayn i Niall postanowili zrobić sobie zdjęcie razem. Cóż.. dziwnie to wyglądało...


Po raz kolejny doszłam do wniosku, że to kompletni idioci. Ale pozytywni idioci. Co robić? Dziwnie jest się do tego przyznawać, ale tylko oni mi zostali. Niby między mną a Ness jest dobrze, ale to nadal nie to co przedtem. Jest inaczej. Zapomniała kim tak naprawdę jest. Udaje. Po prostu udaje. W końcu przyszła kolej na mnie. Nie miałam ochoty się uśmiechnąć. Jestem pewna, że wyszłabym na tych zdjęciach jak ponury trup, gdyby nie Niall, Zayn i Harry, którzy robili głupie miny. Zaczęłam szczerze się śmiać i przez następne 10 minut nie mogłam przestać. Pożegnałam się z nimi przy wyjściu ze szkoły. Wymieniliśmy się także numerami telefonów. Podążyłam w stronę samochodu.
- Hej. - rzuciłam do wujka Edwarda i zajęłam miejsce obok niego.
- Hej, hej. - odpowiedział. Czekaliśmy jeszcze z dobre 5 minut na Renesmee. Wreszcie się pojawiła. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi wujek powiedział stanowcze: - Nie!
- Ale tato... - zaczęła marudzić moja kuzynka. O co im chodzi?
- Nie!
- Przepraszam bardzo! - przerwałam. - Nie wszyscy tu maja nadprzyrodzone talenty. O co wam chodzi co?
- O nic! - żachnęła się Ness. Spojrzałam pytająco na wujka, ale ten chyba też nie miał zamiaru mi odpowiedzieć.
- Super! - warknęłam. Dojechaliśmy do domu w milczeniu. Na werandzie babcia witała sie z trzema postaciami. Zayn, Harry, Niall. - Prześladujecie mnie? - zapytałam, przystając. Odwrócili się w moja stronę.
- Twój wujek zaprosił nas na wieczór horrorów. - uśmiechnął się szeroko Harry.
- Emmett Cullen!!! - wydarłam się, omijając ich i wchodząc do domu. Uśmiechnięty siedział na schodach. Rzuciłam się na niego, ciągnąc za włosy.
- Podpadasz... - powiedział, dalej się uśmiechając. Natychmiast się odsunęłam. - Myślałem, że ich lubisz. - odparł chyba poważnie.
- Bo lubię, ale mam dzisiaj zrąbany humor. Ty i oni to mieszanka wybuchowa! - wskazałam na trójkę gości.
- Nie przesadzaj.. Reszta idzie dziś na polowanie, twój ojciec też gdzieś lezie z resztą watahy, więc chata jest nasza. - zrezygnowałam i poszłam do swojego pokoju. Przez 4 godziny próbowałam się skupić na lekcjach, jednak coś mi nie pozwalało. Krzyki z dołu.
- Zamknąć się tam!!! - krzyknęłam już chyba siedemdziesiąty dziewiąty raz z rzędu. Ile można?! W końcu zgłodniałam i zdecydowałam zejść na dół coś zjeść. Weszłam do kuchni po jabłko i zerknęłam do salonu. Na podłodze walał się popcorn, a cała czwórka siedziała i gapiła się w telewizor. - Silent Hill... - mruknęłam, spoglądając na ekran. Dawno tego nie oglądałam. Usiadłam na kanapie. Z przykrością muszę stwierdzić, że kilka razy naprawdę się przestraszyłam. Po dwóch godzinach miałam dość. Poszłam się wykąpać i położyć. Nawet nie wiadomo kiedy zapadłam w głęboki sen. Nie tyle sen, co koszmar. Śnił mi się ciemny las. Biegłam i nie mogłam zaczerpnąć tchu. Zamarłam, gdy zobaczyłam, że coś przede mną się porusza. Ten ktoś dziwnie się pochylała nad.. nad ludzkim, zmasakrowanym ciałem. Gdy tylko nieznajomy podniósł głowę, rozpoznałam go. To był Aramis. Po wargach spływała mu krew. Spojrzał na mnie i szybko wstał. Potem tylko uśmiechnął się i rzucił się na mnie. Czułam jak zatapia we mnie swoje kły. I wtedy obudziłam się z wrzaskiem. Byłam cała mokra. Płakałam i nie mogłam powstrzymać łez. Do mojego pokoju wpadł rozczochrany Zayn.
- Co się dzieje? - wydyszał, siadając na łóżku.
- Zły sen.. - wymamrotałam. - To tylko zły sen...
- Trzymaj. - podał mi szklankę wody. Upiłam łyk. - Lepiej?
- Tak. Dzięki. - odpowiedziałam, odstawiając szklankę na stolik. Mocniej opatuliłam się kołdrą. - Chłodno tu. Podasz mi koc? - wskazałam fotel, na którym leżał koc. Bez słowa wstał, rozwinął go i okrył mnie nim.
- Spróbuj zasnąć. - uśmiechnął się.
- Nie dam rady... - byłam tego pewna. - Zayn...
- Tak? - nie odrywał ode mnie wzroku.
- Możesz.. Możesz ze mną zostać? - zapytałam cicho.
- Nie ma problemu. - usadowił się obok i przytulił mnie do siebie. - Już się nie bój. Jestem tu. - te słowa dźwięczały mi w uszach jeszcze przez kilka minut. Nie wiem jak, ani kiedy, ale odpłynęłam. Rano, gdy się obudziłam Zayn leżał obok. Szybko zeszłam z łóżka i podeszłam do biurka. Leżała na nim jakaś karteczka.

"Zwodzisz mnie? To o niego chodzi? Co do niego czujesz?
 Masz mnie za idiotę?! Kim dla ciebie jest, co? 
Widzę, że teraz dopiero rozpoczęła się prawdziwa walka. 
Na śmierć i życie... 
O ciebie."

                                                       ~A

7 komentarzy:

  1. Boże na końcówka jest powalająca. Czyżby naprawdę miała być walka? Niki zakocha się w Zaynie? Ogólnie to rozdział super. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdrosny Aramis, cudo! Nie mogę się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Oddawaj chamie niemyty mój sok!!! '' Dziękuje wiesz jak mi poprawiłaś humor. Hahahah... Nie oni powinni iść do psychiatryka (nie wiem jak się to pisze :( ). Nie wiem jak bym przeżyła życie z Emettem pod jednym dachem :) Końcówka prze słodka. I love you!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, nadal nie nadrobiłam pozostałych, przepraszam, ale ostatnio mam lenia.
    Pozdrawiam, Esme Anne Cullen.

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka taaaka słodka :3

    OdpowiedzUsuń