sobota, 23 maja 2015

Rozdział 25 " Nie ignoruj mnie!"

_Oczami Niki_

Szczerze mówiąc, to trochę się zasiedziałam. Tata dzwonił chyba z dziesięć razy. W końcu poprosiłam Liam'a, żeby wyrysował mi te świecące drzwi. Wypadłam tuż obok łóżka w swoim pokoju. Chyba wypada ich poinformować, że wróciłam.
- Jestem!!! - wydarłam się tak, jak najgłośniej umiałam.
- Nie jesteśmy głusi!!! - odpowiedział mi równie głośny krzyk wujka Emmetta. No pewnie. Jemu to się wolno drzeć, ale jak ja zacznę - to źle. Postanowiłam zejść na dół. Gdy tylko otworzyłam drzwi, ukazał mi się mój drogi ojczulek, opierający się o futrynę.
- Długo tu stoisz? - zapytałam, przewracając oczami.
- Wystarczająco... - odpowiedział.
- Bo akurat mi to dużo mówi.
- Nie pyskuj. Dzwoniłem do ciebie kilka razy. Za każdym razem było "Zaraz będę". Pierwszy telefon wykonałem o 14.21. Jest 17:13, jak się wytłumaczysz?
- Ugh.. - westchnęłam. - Po pierwsze: Nie jestem małą dziewczynką! Po drugie: Umiem o siebie zadbać. Po trzecie: Nie piję, nie palę, nie ćpam. Po czwarte: Chyba mam prawo spędzić czas z przyjaciółmi, prawda? Pragnę wspomnieć, że sam w młodości przysparzałeś dziadkowi kłopotów, całe noce chodziłeś po lasach z Sam'em i resztą. Dodatkowo brałeś udział w bitwach z wampirami, w jednej z nich zostałeś ranny...
- Dobra, dobra... - przerwał mi. - Tym razem wygrałaś. - Przepuścił mnie w drzwiach. Dumnie go wyminęłam, kierując się ku schodom.
- Tato? - zawołałam, spoglądając na niego.
- Taak?
- Zmieniłam hasło do laptopa, a telefon mam ze sobą. Nie poczytasz sobie.. - uśmiechnęłam się i zbiegłam na dół. Zajrzałam do salonu, gdzie leżał rozwalony wujek Emmett, a na fotelu wujek Jasper, czytający jakąś obszerną książkę.
- Buu! - aż podskoczyłam.
- Renesmee! - krzyknęłam. Ona tylko stała i głupkowato się uśmiechała.


- To moje imię. - potwierdziła.
- Czego chcesz? - zapytałam, wymijając ją i kierując się w stronę drugiego pokoju gościnnego.
- Miłe przywitanie. Nie ma co.
- Ha ha. Sugerujesz, że zasłużyłaś na coś innego?
- O co ci chodzi, co? - ruda podążyła za mną.
- Nie lubię tego idioty, nie wiem co w nim widzisz. Wykorzystuje twoją naiwność. I tyle. Hej mamo. - powiedziałam, widząc mamę, przeglądającą jakieś gazety.



- Hej słonko. - przeszłam dalej, wprost do biblioteki.
- Nie ignoruj mnie! - Renesmee złapała mnie za rękę. - Powiedz wszystko, co chcesz powiedzieć i daruj sobie te swoje cyrki, dobrze? - Odwróciłam się w jej stronę.
- Sama tego chciałaś... Najpierw facet puszcza ci oczko, po czym nabija się z ciebie przy wszystkich, mówi o tobie jak o ostatniej ofierze. Potem prawi komplementy. Na końcu PRZEZ INTERNET oświadcza ci, że cię kocha i chce z tobą być. Ty zgadzasz się poprzez "Ok". I oczywiście udajecie piękną, słodką, kochającą parę, podczas gdy tak naprawdę w ogóle się nie znacie. Amen. - wyrwałam się z jej uścisku.
- Mam dość. Dobrze, nie tolerujesz go, ale nie skazuj nas na wieczne kłótnie. Proszę Niki! Jesteśmy tu tylko dwie pamiętasz? - spojrzała na mnie swoimi proszącymi oczkami. - Zależy mi na nim. Tak bardzo, bardzo... Boli cię moje szczęście?
- Ugh.. nie. Ja tylko... Dobra! Ale nie licz, że będę miła dla tej przerośniętej małpy.
- Dziękuję! - rzuciła mi się na szyje. - Zapraszam cię dziś na kolacje, do nas do domu. Możesz zabrać kogoś ze sobą. Będzie Luc, ja, kilka osób ze szkoły i ty.
- Ha ha ha aha aha aha aaha haaa... - zaśmiałam się sztucznie. - Nie. - ucięłam krótko.
- Oj no proszę cię... Będziesz mogła mu docinać.. Zagramy w zbijaka... Będzie twarda piłka.
- Zgoda. - wyszczerzyłam się w uśmiechu. Jeśli istnieje jakaś okazja, by przywalić temu baranowi, z największą przyjemnością ją wykorzystam.

* 2 godziny później*

Tak jak mówiła Ness... Są "Przyjaciele" przerośniętej małpy. Grill, rozmowy i żałosne śmiechy tych plastikowych dziewczyn. Super. Lepiej być nie może. Wszystkie są wypindrzone, umalowane i wystrojone. Każda ma miniówkę, Ness ubrała suknię w kwiaty, a ja.. cóż.. wygodne jeansy, bluza z kapturem i kurtka. Tak właściwie to po cholerę mam się stroić?
- Dobra.. - odezwałam się po ok. 1,5 godziny milczenia. - Zaraz się rozpada, więc pora zagrać w zbijaka.
- Przecież nie będę grała w takim stroju! - oburzyła się jedna z plastikowych dam. Chyba Ella.
- Ja też nie! - dodała natychmiast Candy.
- Oj, dajcie spokój. - odezwał się Lucas, patrząc na mnie złośliwie. - Gramy. - odwzajemniłam chłodny uśmiech. Niech pożegna się z zębami.
Rozgrywka trwała już dobre pół godziny. Z niechęcią stwierdzam, że tam małpa potrafi grać. Ciągle łapie.
- Zaczyna padać! - wydarła się Ella. Lucas spojrzał w niebo, a ja wykorzystałam okazję i uderzyłam go piłką w... no  każdy wie gdzie. Zgiął się w pół, patrząc na mnie nienawistnie. Wszyscy zbiegli się wokół niego. Prócz mnie oczywiście. Stałam tak  i obserwowałam tą komedię.

- To ja już pójdę! - zawołałam i zadowolona z siebie podążyłam w kierunku domu. W połowie drogi usłyszałam jakiś szmer. Zawiał wiatr i poczułam znajomy mi zapach. - Czego chcesz? - zapytałam.
- Porozmawiać. Tylko porozmawiać. - Aramis zeskoczył z drzewa i wylądował tuż przede mną.
- Nie mamy o czym rozmawiać... - spojrzałam mu w oczy. Czerwone. Jadł niedawno.
- Nie zabijam ludzi stąd rozumiesz? Mój wujek mieszka w Azji. Co jakiś czas włamuje się do stacji krwiodawstwa i kradnie krew. Przesyła mi ją tylko po to, żebym już nie musiał zabijać...
 - Czy ty siebie słyszysz? - zapytałam. - Stacja krwiodawstwa. Ta krew mogła uratować komuś życie. Może nawet małemu, kilkumiesięcznemu dziecku. A ty tak po prostu oświadczasz, że ją wypijasz. Świetnie. Twoim zdaniem różni się to od zabijania? Moim zdaniem niewiele. - wyminęłam go i ruszyłam powoli ścieżką. Sama nie wiem czemu powoli. Chyba chciałam, żeby mnie dogonił. Ugh! Dominica ogarnij się! To zabójca!
- Musisz zgrywać bohaterkę? - dogonił mnie i chwycił za rękę. Nie wyrwałam się. Stanął naprzeciwko mnie. - Wiesz, ze natury nie zmienię. Chciałbym, ale nie potrafię. Czy możesz dać mi szanse? Chociaż  spróbuj.
- Ja... - zająknęłam się. W pewnym sensie ma racje. Przecież to jego natura. Żyje tak już kawał czasu. Sam nie zabija. Może przyczynia się do śmierci, ale w sposób jak najdelikatniejszy... - Nie wiem. - nie odrywałam od niego wzroku.
- Przemyśl to proszę. Niedługo znów się zobaczymy. - przytulił mnie delikatnie, po czym zniknął. I co ja mam teraz zrobić? Dać mu szanse?!
- Oho.. młoda... - spojrzałam w miejsce, z którego dochodził głos wujka Emmetta. - Jeśli twój ojciec się dowie ten twój przyjaciel zawiśnie. - dokończył, opierając się o drzewo.
- Nic nie powiesz!
- To zależy.
- Od czego? - westchnęłam.
- Czyj  jest telewizor?
- Twój.. - szepnęłam.
- Kto tu jest panem i władcą?
- Ty.
- No. To teraz podpadnij, a Jake się o wszystkim dowie... - podszedł i objął mnie ramieniem. - Miło robi się z tobą interesy. - dodał i oboje ruszyliśmy w kierunku domu. Nawet nie miałam siły, żeby się z nim kłócić. Tylko jedna osoba zaprzątała mi głowę.

6 komentarzy:

  1. Hahahaha! Emmet najlepszy! Jak ja uwielbiam tego misiaka! Mam nadzieję, że Dominica da Aramisowi szansę, widać, że chłopak się stara.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pojmuje jak Nessi pozwoliła ,aby Niki waliła w jej chłopaka piłką XD Emecik jak zawsze i ta końcówka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudny! Heh... Dominica i Lucas... Ta akcja była genialna. Podoba mi się jak piszesz relacje dziewczyn z rodzicami. Są takie naturalne. Po za tym ta sprawa z Aramisem. Myślę, że Niki powinna dać mu szasnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam tylko ten rozdział (WSTYD,WIEM JESTEM OKROPNA!),ale PRZYSIEGAM,że wszystko nadrobię!
    Co do rozdziału jest taki...Rodzinny,tak to dobre określenie. Emmett,mnie wkurzył(Sytuacja z Nikki,na końcu rozdziału),bardziej niż Edward odchodzący,od Esme(W opowiadaniu Eriss).
    To jest jednak szantaż.Oj Emm,nie ładnie...
    Esme Anne Cullen

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeej! Nowy rozdział!
    Taram taram taram!
    I ile się w nim dzieje :O
    Zacznijmy od początku...
    Bardzo podobała mi się ta akcja ze zbijakiem i Nikki i Lucasem. Kojarzy mi się to z takim czymś co...nie ważne. Ważne, że się przy tym śmiałam jak nienormalna.
    Potem ta akcja z Aramisem...jakoś nie pałam do niego wielką sympatią, ale się stara, więc chyba Dominica powinna dać mu szansę. Tak myślę.
    Hahaha....Emmett rozwala w każdym calu. To on jest tu panem i władcą. Hahaha....
    No nic. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha bardzo zabawny rozdział :) Najpierw niecodzienny zbijak a potem ta akcja z Emmettem, no no, jestem pod wrażeniem xd
    Nawet Aramis się pojawił, trochę mi go szkoda, może Nikki powinna dać mu szansę.
    Życzę weny :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń