_Oczami Niki_
Szczerze mówiąc, to trochę się zasiedziałam. Tata dzwonił chyba z dziesięć razy. W końcu poprosiłam Liam'a, żeby wyrysował mi te świecące drzwi. Wypadłam tuż obok łóżka w swoim pokoju. Chyba wypada ich poinformować, że wróciłam.
- Jestem!!! - wydarłam się tak, jak najgłośniej umiałam.
- Nie jesteśmy głusi!!! - odpowiedział mi równie głośny krzyk wujka Emmetta. No pewnie. Jemu to się wolno drzeć, ale jak ja zacznę - to źle. Postanowiłam zejść na dół. Gdy tylko otworzyłam drzwi, ukazał mi się mój drogi ojczulek, opierający się o futrynę.
- Długo tu stoisz? - zapytałam, przewracając oczami.
- Wystarczająco... - odpowiedział.
- Bo akurat mi to dużo mówi.
- Nie pyskuj. Dzwoniłem do ciebie kilka razy. Za każdym razem było "Zaraz będę". Pierwszy telefon wykonałem o 14.21. Jest 17:13, jak się wytłumaczysz?
- Ugh.. - westchnęłam. - Po pierwsze: Nie jestem małą dziewczynką! Po drugie: Umiem o siebie zadbać. Po trzecie: Nie piję, nie palę, nie ćpam. Po czwarte: Chyba mam prawo spędzić czas z przyjaciółmi, prawda? Pragnę wspomnieć, że sam w młodości przysparzałeś dziadkowi kłopotów, całe noce chodziłeś po lasach z Sam'em i resztą. Dodatkowo brałeś udział w bitwach z wampirami, w jednej z nich zostałeś ranny...
- Dobra, dobra... - przerwał mi. - Tym razem wygrałaś. - Przepuścił mnie w drzwiach. Dumnie go wyminęłam, kierując się ku schodom.
- Tato? - zawołałam, spoglądając na niego.
- Taak?
- Zmieniłam hasło do laptopa, a telefon mam ze sobą. Nie poczytasz sobie.. - uśmiechnęłam się i zbiegłam na dół. Zajrzałam do salonu, gdzie leżał rozwalony wujek Emmett, a na fotelu wujek Jasper, czytający jakąś obszerną książkę.
- Buu! - aż podskoczyłam.
- Renesmee! - krzyknęłam. Ona tylko stała i głupkowato się uśmiechała.
- To moje imię. - potwierdziła.
- Czego chcesz? - zapytałam, wymijając ją i kierując się w stronę drugiego pokoju gościnnego.
- Miłe przywitanie. Nie ma co.
- Ha ha. Sugerujesz, że zasłużyłaś na coś innego?
- O co ci chodzi, co? - ruda podążyła za mną.
- Nie lubię tego idioty, nie wiem co w nim widzisz. Wykorzystuje twoją naiwność. I tyle. Hej mamo. - powiedziałam, widząc mamę, przeglądającą jakieś gazety.
- Hej słonko. - przeszłam dalej, wprost do biblioteki.
- Nie ignoruj mnie! - Renesmee złapała mnie za rękę. - Powiedz wszystko, co chcesz powiedzieć i daruj sobie te swoje cyrki, dobrze? - Odwróciłam się w jej stronę.
- Sama tego chciałaś... Najpierw facet puszcza ci oczko, po czym nabija się z ciebie przy wszystkich, mówi o tobie jak o ostatniej ofierze. Potem prawi komplementy. Na końcu PRZEZ INTERNET oświadcza ci, że cię kocha i chce z tobą być. Ty zgadzasz się poprzez "Ok". I oczywiście udajecie piękną, słodką, kochającą parę, podczas gdy tak naprawdę w ogóle się nie znacie. Amen. - wyrwałam się z jej uścisku.
- Mam dość. Dobrze, nie tolerujesz go, ale nie skazuj nas na wieczne kłótnie. Proszę Niki! Jesteśmy tu tylko dwie pamiętasz? - spojrzała na mnie swoimi proszącymi oczkami. - Zależy mi na nim. Tak bardzo, bardzo... Boli cię moje szczęście?
- Ugh.. nie. Ja tylko... Dobra! Ale nie licz, że będę miła dla tej przerośniętej małpy.
- Dziękuję! - rzuciła mi się na szyje. - Zapraszam cię dziś na kolacje, do nas do domu. Możesz zabrać kogoś ze sobą. Będzie Luc, ja, kilka osób ze szkoły i ty.
- Ha ha ha aha aha aha aaha haaa... - zaśmiałam się sztucznie. - Nie. - ucięłam krótko.
- Oj no proszę cię... Będziesz mogła mu docinać.. Zagramy w zbijaka... Będzie twarda piłka.
- Zgoda. - wyszczerzyłam się w uśmiechu. Jeśli istnieje jakaś okazja, by przywalić temu baranowi, z największą przyjemnością ją wykorzystam.
* 2 godziny później*
Tak jak mówiła Ness... Są "Przyjaciele" przerośniętej małpy. Grill, rozmowy i żałosne śmiechy tych plastikowych dziewczyn. Super. Lepiej być nie może. Wszystkie są wypindrzone, umalowane i wystrojone. Każda ma miniówkę, Ness ubrała suknię w kwiaty, a ja.. cóż.. wygodne jeansy, bluza z kapturem i kurtka. Tak właściwie to po cholerę mam się stroić?
- Dobra.. - odezwałam się po ok. 1,5 godziny milczenia. - Zaraz się rozpada, więc pora zagrać w zbijaka.
- Przecież nie będę grała w takim stroju! - oburzyła się jedna z plastikowych dam. Chyba Ella.
- Ja też nie! - dodała natychmiast Candy.
- Oj, dajcie spokój. - odezwał się Lucas, patrząc na mnie złośliwie. - Gramy. - odwzajemniłam chłodny uśmiech. Niech pożegna się z zębami.
Rozgrywka trwała już dobre pół godziny. Z niechęcią stwierdzam, że tam małpa potrafi grać. Ciągle łapie.
- Zaczyna padać! - wydarła się Ella. Lucas spojrzał w niebo, a ja wykorzystałam okazję i uderzyłam go piłką w... no każdy wie gdzie. Zgiął się w pół, patrząc na mnie nienawistnie. Wszyscy zbiegli się wokół niego. Prócz mnie oczywiście. Stałam tak i obserwowałam tą komedię.
- To ja już pójdę! - zawołałam i zadowolona z siebie podążyłam w kierunku domu. W połowie drogi usłyszałam jakiś szmer. Zawiał wiatr i poczułam znajomy mi zapach. - Czego chcesz? - zapytałam.
- Porozmawiać. Tylko porozmawiać. - Aramis zeskoczył z drzewa i wylądował tuż przede mną.
- Nie mamy o czym rozmawiać... - spojrzałam mu w oczy. Czerwone. Jadł niedawno.
- Nie zabijam ludzi stąd rozumiesz? Mój wujek mieszka w Azji. Co jakiś czas włamuje się do stacji krwiodawstwa i kradnie krew. Przesyła mi ją tylko po to, żebym już nie musiał zabijać...
- Czy ty siebie słyszysz? - zapytałam. - Stacja krwiodawstwa. Ta krew mogła uratować komuś życie. Może nawet małemu, kilkumiesięcznemu dziecku. A ty tak po prostu oświadczasz, że ją wypijasz. Świetnie. Twoim zdaniem różni się to od zabijania? Moim zdaniem niewiele. - wyminęłam go i ruszyłam powoli ścieżką. Sama nie wiem czemu powoli. Chyba chciałam, żeby mnie dogonił. Ugh! Dominica ogarnij się! To zabójca!
- Musisz zgrywać bohaterkę? - dogonił mnie i chwycił za rękę. Nie wyrwałam się. Stanął naprzeciwko mnie. - Wiesz, ze natury nie zmienię. Chciałbym, ale nie potrafię. Czy możesz dać mi szanse? Chociaż spróbuj.
- Ja... - zająknęłam się. W pewnym sensie ma racje. Przecież to jego natura. Żyje tak już kawał czasu. Sam nie zabija. Może przyczynia się do śmierci, ale w sposób jak najdelikatniejszy... - Nie wiem. - nie odrywałam od niego wzroku.
- Przemyśl to proszę. Niedługo znów się zobaczymy. - przytulił mnie delikatnie, po czym zniknął. I co ja mam teraz zrobić? Dać mu szanse?!
- Oho.. młoda... - spojrzałam w miejsce, z którego dochodził głos wujka Emmetta. - Jeśli twój ojciec się dowie ten twój przyjaciel zawiśnie. - dokończył, opierając się o drzewo.
- Nic nie powiesz!
- To zależy.
- Od czego? - westchnęłam.
- Czyj jest telewizor?
- Twój.. - szepnęłam.
- Kto tu jest panem i władcą?
- Ty.
- No. To teraz podpadnij, a Jake się o wszystkim dowie... - podszedł i objął mnie ramieniem. - Miło robi się z tobą interesy. - dodał i oboje ruszyliśmy w kierunku domu. Nawet nie miałam siły, żeby się z nim kłócić. Tylko jedna osoba zaprzątała mi głowę.
Hahahaha! Emmet najlepszy! Jak ja uwielbiam tego misiaka! Mam nadzieję, że Dominica da Aramisowi szansę, widać, że chłopak się stara.
OdpowiedzUsuńNie pojmuje jak Nessi pozwoliła ,aby Niki waliła w jej chłopaka piłką XD Emecik jak zawsze i ta końcówka :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudny! Heh... Dominica i Lucas... Ta akcja była genialna. Podoba mi się jak piszesz relacje dziewczyn z rodzicami. Są takie naturalne. Po za tym ta sprawa z Aramisem. Myślę, że Niki powinna dać mu szasnę.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tylko ten rozdział (WSTYD,WIEM JESTEM OKROPNA!),ale PRZYSIEGAM,że wszystko nadrobię!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jest taki...Rodzinny,tak to dobre określenie. Emmett,mnie wkurzył(Sytuacja z Nikki,na końcu rozdziału),bardziej niż Edward odchodzący,od Esme(W opowiadaniu Eriss).
To jest jednak szantaż.Oj Emm,nie ładnie...
Esme Anne Cullen
Jeej! Nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńTaram taram taram!
I ile się w nim dzieje :O
Zacznijmy od początku...
Bardzo podobała mi się ta akcja ze zbijakiem i Nikki i Lucasem. Kojarzy mi się to z takim czymś co...nie ważne. Ważne, że się przy tym śmiałam jak nienormalna.
Potem ta akcja z Aramisem...jakoś nie pałam do niego wielką sympatią, ale się stara, więc chyba Dominica powinna dać mu szansę. Tak myślę.
Hahaha....Emmett rozwala w każdym calu. To on jest tu panem i władcą. Hahaha....
No nic. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :*
Haha bardzo zabawny rozdział :) Najpierw niecodzienny zbijak a potem ta akcja z Emmettem, no no, jestem pod wrażeniem xd
OdpowiedzUsuńNawet Aramis się pojawił, trochę mi go szkoda, może Nikki powinna dać mu szansę.
Życzę weny :)
Pozdrawiam!