Zapłakana wbiegłam do salonu. Napotkałam pytające spojrzenie mamy. Podeszła i mocno mnie przytuliła. Szybko opowiedziałam jej, co się stało.
- Zbieraj się. - nakazała. - Jasper pojedzie z tobą. Ja nie mogę, tata niech lepiej nie jedzie.
- Co? - podniosłam na nią zaczerwienione oczy.
- Nie możesz tak tego wszystkiego zostawić. Zdobądź ich adres. Dowiedz się, gdzie są.
- Jak to..?
- Jeśli to on jest twoją prawdziwą miłością, nie wolno ci zaprzepaścić szansy, by go odzyskać. Za dużo przeszłaś, kochanie. - pocałowała mnie w czoło i lekko popchnęła w stronę schodów. Otarłam słone krople i wbiegłam do swojego pokoju. Wrzuciłam w torbę najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili byłam znów na dole. Wujek Jasper stał i żegnał się z ciocią Alice.
- Uważajcie na siebie. - uśmiechnęła się do wujka.
- Wrócimy niedługo. - zapewnił i namiętnie pocałował ciocię. Uśmiechnęłam się, widząc ich szczęśliwych. Zakochanych po uszy. Poczułam, jak ktoś kładzie mi ręce na ramionach.
- Uważaj na siebie. I wróć szczęśliwa... A tatą się nie martw. Jakoś to załatwię.
***
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytał wujek, wskazując gmach Instytutu. - Jakoś muszę ich znaleźć. - wzruszyłam ramionami. - Nie wolno im mówić, jak się dostać do Idrisu, a przypuszczam że właśnie tam są.
- Co to Idris?
- Ojczyzna Nocnych Łowców. - odetchnęłam i pchnęłam wielkie drzwi. Ta sama cisza. Te same ściany. Niegdyś tętniły życiem. A teraz? Od razu skierowałam się do biblioteki. Gorączkowo przeglądać przestarzały kufer z mapami. Jednak na żadnej z nich nie było tego, czego potrzebowałam. Zdenerwowana rzuciłam kolejnym zwojem za siebie. Wyciągnęłam wszystkie książki z regału "Idris". Nigdzie nie było mapy. Te księgi również wylądowały za mną.
- Hej! - najwyraźniej jedna z nich uderzyła w wujka Jaspera.
- Nie mam czasu! - warknęłam.
- Spójrz na to. - poprosił. Westchnęłam, ale odwróciłam się. Szybko wstałam. Przede mną stał chłopak, na oko w tym samym wieku, co Zayn. Na ciele miał pełno Znaków. Za nim świeciła wielka, jasna, błękitna kula. Za pewne brama.
- Wampiry. - powiedział swoim niezwykle aksamitnym głosem. Nim się obejrzałam trzymał w dłoniach miecz. Wujek Jasper zasyczał i stanął przede mną. - Nie mam litości dla wampirzyc. - wujek bez słowa rzucił sie na chłopaka.
- Stójcie!!! - zawołałam, stając między nimi. Spodziewałam się, że oberwę mieczem i będzie po mnie. Jednak nie poczułam bólu, ani zapachu swojej własnej krwi. Zamiast tego szczęk krzyżowanych mieczy. Otworzyłam oczy, które szybciej mimowolnie zamknęłam. Ujrzałam kolejną złotą czupryne. Gdy Ktosiek się odwrócił ujrzałam lazurowe tęczówki.
- Niall! - krzyknęłam i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam. Chłopak rzucił miecz i odwzajemnił uścisk. - Nareszcie... - wyszeptałam. Mogłam trwać w tych ramionach bez końca. Mój brat, moje szczęście, moja bratnia dusza...
- Ekhm... - przerwał nam drugi Nocny Łowca. - Będziesz łaskawy mi coś wyjaśnić? - skrzyżował ręce na piersi.
- To jest Dominica. Dominica i Jasper, to jest Jace. Mój kuzyn.
- Który próbował nas zabić. - dopowiedział wujek Jasper.
- A co ty byś zrobił na moim miejscu, widząc w Instytucie dwa wampiry?
- Porozmawiałbym. - rzucił Whitlock.
- Starczy. - przerwałam im. - Niall, muszę porozmawiać z Zayn'em. Koniecznie.
- Y... - zająknął się Irlandczyk. - Widzisz, to nie będzie takie proste. Właściwie to prawieże niemożliwe. - spojrzał na Jace'a. Ten tylko przecząco pokręcił głową.
- Niall, proszę. - spojrzałam na niego błagalnie. - Ta przepowiednia okazała się bzdurą. Kłamstwem Renesmee. Wiesz, co to znaczy? Ja i Zayn możemy być szczęśliwi. Nic już nie stoi nam na przeszkodzie. - z każdym słowem mój uśmiech się powiększał. Powoli sama zdałam sobie sprawę z tego, co mówię. W końcu będziemy razem, szczęśliwi.
- Ja... - Niall westchnął. - Wszystko rozumiem, naprawdę, ale jeśli Jace nie... Nie mogę was zabrać do Idrisu. Miasto, w którym przebywa Zayn, w którym aktualnie mieszkamy, jest pilnie strzeżone. Jeśli cię tam zabiorę, mogą uruchomić się zaklęcia ochronne. Mogą cię złapać i...
- I zabić. - dokończył Jace.
- Musi być jakiś sposób. - złapałam Niall'a za ramiona. - Ja go kocham. - szepnęłam, patrząc mu w oczy. Niall przymknął powieki i głośno wypuścił powietrze. Odwrócił się w stronę swojego kuzyna.
- Jace, proszę. Potrzebuje twojej pomocy.
- Oszalałeś?! - warknął Jace. - Jeśli ktoś nas złapie, wtrącą nas do lochu!
- Znasz Zayn'a, widzisz jak się zachowuje, a ta... ta dziewczyna może dać mu szczęście. - powiedział, wskazując na mnie.
- Jeżeli to się nie uda...
- Ja go kocham! - krzyknęłam na kuzyna Horan'a. - Nigdy nie kochałeś?!
- Zgoda. - powiedział w końcu. Na mojej i Niall'a twarzy zagościł szeroki uśmiech. Byłam tak szczęśliwa, że podbiegłam do Jace'a i go uściskałam. Gdy go puściłam był nieco zdezorientowany, ale po chwili uśmiechnął się lekko. - Ale nie możemy zabrać was dwóch.
- Z tym nie ma problemu. - zapewniłam, nie patrząc na wujka. - Tylko ja idę, jadę, cokolwiek.
- Lecisz. - mrugnął Jace.
- Zwariowałaś? - wujek stanął przede mną. - Twoja matka mnie zabije, jeżeli stawię się w domu bez ciebie. A o ojcu to już nie wspomnę. Wypatroszy mnie i powiesi moje zwłoki sikorkom na pożarcie.
- Oj, nie przesadzaj. Nie będzie tak źle.
- Nie żartuje.
- To poczekaj tutaj. - uśmiechnęłam się.
- A jak coś ci się stanie?
- Załatwimy jej godny pogrzeb. - wtrącił Jace. Niall zdzielił go po głowie.
- Zaufaj mi. - poprosiłam.
- Zajmę się nią. - obiecał Niall, podchodząc bliżej mnie.
- Uważaj na siebie. - mocno przytuliłam się do wujka, po czym wraz z Niall'em i Jace'm stanęłam przed Bramą.
- Załóż to. - Jace zdjął z siebie płaszcz i nałożył go na mnie. Naciągnął mi także kaptur. - Do nikogo się nie odzywaj, nie patrz nikomu w oczy. I... Niall, musimy obryzgać ją krwią. Inaczej Psy Łowieckie wyczują, że coś z nią nie tak.
- To nie będzie potrzebne. - uśmiechnęłam się zwycięsko. - Jestem pół wilkiem, więc płynie we mnie krew.
- No proszę. - Jace pokiwał głową. - a myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy. A... - chłopak sięgnął po jeden ze swoich.. trzech, czterech.. sześciu mieczy i wręczył mi ten średniej długości. Wyciągnęłam po niego dłoń. - Nie! - krzyknął. - Oparzy cię. Pod żadnym pozorem go nie dotykaj. To Anielska stal. Unieś płaszcz. - Chłopak przewiązał mi miecz cieniutkim sznurkiem. - No. I pamiętaj. Żadnego kontaktu wzrokowego. - zastrzegł. - Jak nas wydasz... To będzie źle... - pokiwałam głową i wzięłam głęboki oddech.
- Idę do ciebie, Zayn... - szepnęłam i trzymając Jace'a i Niall'a za rękę wkroczyłam w błękitną kulę.