_Oczami Renesmee_
- Myślisz, że to dobry ruch? - zapytał Lucas, gdy właśnie kończyłam pisać list do Aramisa.
- Nie myślę. - odwróciłam się do niego, machając kopertą. - Ja to wiem. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Wydaje mi się, że już dość namieszaliśmy w ich życiu. To, co powiedzieliśmy, co się stało...
- Luke! - przerwałam mu, wstając. - Uwierz, że robimy to tylko i wyłącznie dla ich dobra.
- Aramisa i Niki. - kiwnął głową. - Co z Zayn'em?
- Jeśli mam być szczera, to ten facet mi zwisa i powiewa. Przykro mi, ale taka prawda. Próbowałam go polubić, ale się nie udało. Dlatego dobrze, że wyjechał.
- Wyjechał przez nas.
- Wyjechał przez samego siebie. Nie trzeba było rozkochiwać w sobie Niki. A teraz koniec tego tematu. Dawaj tu tą twoją sowę i niech zaniesie to Aramisowi.
- No dobrze. - wstał i otworzył klatkę białej sowy. Przywiązał jej kopertę do nóżki. Po chwili ptak opuścił dom Lucasa.
- Niebawem wszystko się ułoży. - powiedziałam, przytulając się do mojego ukochanego.
_ Oczami Niki_
Tik, tak. Tik, tak. TIK, TAK!
Ten cholerny czas leci, a ja dalej stoję w miejscu! Rozmyślam i coraz to bardziej pogłębiam się w smutku i rozpaczy. Może by tak gdzieś wyjść? Tylko gdzie? Do miejsca, które tak bardzo nie boli. Jest szczęśliwe, mimo wspomnień związanych z Nimi. Nagle w mojej głowie pojawił się pomysł. Instytut. To tam poraz pierwszy poznałam ich historię. To tam dowiedziałam się jakimi ludźmi są. Tam widziałam ich prawdziwe oblicza. Zabrałam telefon i wybiegłam z domu, rzucając tylko szybkie 'Wychodzę'. Biegłam ile sił w nogach do miejsca, w którym wszystko naprawdę się rozpoczęło. Stanęłam przed gmachem Instytutu. Nie tracąc ani chwili pchnęłam ogromne drzwi. Żadnych czarów, zabezpieczeń. Wygląda na to, że gdy znikają Nocni Łowcy, ich magia znika razem z nimi.
Znalazłam się na środku wielkiego holu, znajomego holu. W środku było ciemno, ale ja nie potrzebowałam światła. Powoli ruszyłam do pokoju Liam'a. Otworzyłam drzwi i tylko zerknęłam. Zostały piękne, rzeźbione ornamenty, lecz zniknęła dusza tego pokoju. Zahaczyłam tez o pokój Niall'a. Uroczego blondyna. Czerwień, która kiedyś jarzyła się swoim blaskiem, wyblakła. Portrety na ścianach pokoju Lou zniknęły, tak samo jak puszyste poduchy z łóżka Hazzy. Jako ostatni znów zwiedziłam pokój Zayn'a. Podeszłam do biurka i otworzyłam jedyną szufladę. To, co tam zobaczyłam, troszkę mnie zdziwiło. Plik kopert. Wzięłam pierwszą z góry. Była otwarta
Wyciągnęłam list i zaczęłam czytać na głos:
- Zayn, pozwolisz że daruje sobie zwroty grzecznościowe, chce przejść do rzeczy. Odwal się od mojej kuzynki raz na zawsze. Ona będzie żyć szczęśliwie z Aramisem, a ty nie powinieneś mieszać w ich życiu. - szybko wzięłam kolejną kartkę. - Nie rozumiesz, jak bardzo się o nią martwię? Nie chce, żeby przeżywała twoją śmierć, kiedy te twoje demony cie ukatrupią... Jesteś nikim. - nie mogłam dalej przez to przebrnąć. Wzięłam te dwie kartki ze sobą i ruszyłam do biblioteki. Zgarnęłam pierwsze pięć książek z półki i udałam się do wyjścia. Pędem pobiegłam do domu Ness.
- Jest Ness?! - wpadłam do kuchni.
- Akurat wróciła od Lucasa. - ciocia Bella wskazała kciukiem pokój Rudej.
- Co to jest?! - wysyczałam, rzucając jej te dwa listy przed twarz.
- Niki ja...
- No? - uniosłam brew. - Co masz ma swoje usprawiedliwienie?! Słucham?!
- Chciałam dobrze. Nie miałam zamiaru patrzeć jak przez niego cierpisz.
- Cierpię? - krzyknęłam. - Dziewczyno on mnie uszczęśliwiał! To ty wszystko spieprzyłaś!
- Uszczęśliwiał?! - warknęła i podeszła do mnie. - Spójrz jak ty wyglądasz! Teraz dopiero cierpisz! To przed takim stanem chciałam cie uchronić!
- To ty mnie do niego doprowadziłaś!
- Wiesz, że to nieprawda. - jej głos był już całkiem opanowany. - To oni zostawili cie samą, bez słowa wyjaśnienia, bez jakiejkolwiek pomocy. Całkiem samą. Na pastwę losu. Spójrz prawdzie w oczy . Tylko ja ci zostałam. - wsłuchałam się w jej słowa i doszłam do wniosku, że ma racje. Tylko ona mi została. Nie mogę stracić i jej. Najzwyczajniej w świecie wpadłam w jej ramiona i zaczęłam płakać jak małe dziecko.
- Będzie dobrze słyszysz? - szeptała mi do ucha. - Tylko pozwól mi działać.
- Działać? - spjrzałam na nią.
- Pozwól mi sprowadzić tu Aramisa z powrotem.
- Nie! - odsunęłam się od niej. - Jak długo możesz wałkować ten sam temat?
- Ale...
- Nie! Niepotrzebnie przyszłam. - zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
- Poczekaj! - chwyciła mnie za rękę. - Nie kłóćmy się.
- Gdyby nie twoje wybryki, żadnych kłótni by nie było. - wyrwałam jej rękę.
- To teraz to moja wina?
- Mniej więcej. - kiwnęłam głową.
- Dobrze, nieważne. Tylko odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Jakie? - westchnęłam.
- Czemu nie chcesz pozwolić mu na powrót? Czego tak bardzo się boisz?
- Daj spokój. - odwróciłam się.
- Czego? - krzyknęła.
- Zawodu. - szepnęłam. - Kolejnych rozczarowań i bólu nie do ukojenia. - dokończyłam i wyszłam.
Biedna Niki! Szczerze ją rozumiem. Boi się kolejnych rozczarowań. Ech... Renesmee. Najchętniej bym się udusiła! Może i chciała dobrze, ale po co mieszała się w to wszystko? Życzę weny i czekam na next.~Dorcas
OdpowiedzUsuńP.S. A Ciebie zapraszam dorcas-pisze.blogspot.com
Mmm śliczny i ciekawy :* Nessie namieszała i to bardzo :* Niewiem dlaczego wolę gdy Nikki jest z Zayanem nie lubię tego Armisa :P ;)
OdpowiedzUsuńHahah kolejna osoba nie lubi Aramisa xD
UsuńZawsze lubiłam Nessi ,ale w tym opowiadaniu chętnie bym ją zabiła. Sorki ,ale taka jest prawda. Szkoda że Niki cierpi ,ale cóż dodać ,cóż ująć? Życie.
OdpowiedzUsuń