_Oczami Niki_
- Proszę! Proszę! Proszę! Proszę!- już od kilku minut błagam mamę, żeby pozwoliła mi nie iść do szkoły. Chce spędzić trochę czasu z denalczykami, a poza tym nie mam ochoty patrzyć jak Lucas i Ness wdzięczą się do siebie jak dwa gołąbeczki, które się kochają i .. Błe! Rzygam tęczą!
- Tylko dziś.. - zgodziła się w końcu. Jest! Tak! Tak! Tak! - Tylko wytłumaczysz się Ness..
- Niby z czego?
- Z tego, że dziś sama będzie w szkole.. - hahahaha nie. Ona ma Lucasa i to jej wystarczy. Przecież mnie nie potrzebuje. Ma swoją wielką miłość i dobrze jej z tym..
_Oczami Ness_
Aaaa! Właśnie jestem w drodze do szkoły. Niki powiedziała mi tylko, że nigdzie dziś nie jedzie. Nie mam zamiaru jej błagać. Chce zostać, niech zostaje. Mam Lucasa <3Wreszcie dojechaliśmy do szkoły. Gdy wychodziłam tata złapał mnie za rękę.
- Uważaj na niego... - powiedział. - Zastanów się czy jest wart waszej przyjaźni.. - uśmiechnął się lekko i mnie puścił.Powoli zaczęłam iść w stronę szkoły. Jaka przyjaźń? Przecież ja i Niki jesteśmy ze sobą związane czy to się jej podoba czy nie. Zawsze będziemy sobie bliskie. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i położył mi obie dłonie na oczach tak, że nie mogłam nic zobaczyć. Poczułam tą dobrze znaną mi woń.
- Lucas? - zapytałam i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Skąd wiedziałaś księżniczko? - opuścił ręce i stanął na przeciw mnie.
- Poczułam twój zapach.. - Lucas podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Trzymając się za ręce poszliśmy na pierwszą lekcje. Było mi tak błogo i spokojnie. Mimo tych wszystkich spojrzeń nakierowanych na nas, czułam się bezpieczna. Bezpieczna i szczęśliwa... Było mi trochę przykro, bo Nik nie potrafi cieszyć się moim szczęściem. Czy ona naprawdę nie widzi, że ja go kocham?! Przyjaciele Lucasa rozmawiali ze mną normalnie, przyjaźnie. Za to jego "koleżanki" nie odzywały się do mnie ani słowem. Wyczuwam zazdrość...
- Renesmee? - odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegał głos. Spoglądały na mnie brązowe zaniepokojone oczy.. Zygmunta? Zbigniewa? Nie, już wiem!
- Zack! - odpowiedziałam.
- Zayn.. - poprawił mnie. Aj.. Blisko byłam.
- Czego chcesz? - mój Lucas objął mnie ramieniem.
- Pogadać.. - odparł Zack.. Zayn! - Na osobności.. - zaznaczył.
- Nessie? - Luc spojrzał na mnie.
- Za chwilę wracam.. - pocałowałam go w policzek i odeszłam kawałek razem z Zayn'em.
- Wybacz, że przerywam ci to jakże wspaniałe pławienie się w tłumie, ale.. Gdzie jest Nik? - czy ten dziwak się o nią martwi?
- A co cię to interesuje, co? - zapytałam podejrzliwie.
- Tego idioty Aramisa nigdzie nie ma. Horan drugi idiota miał go nie spuszczać z oczu, ale.. wolał kretyn iść na pizzę.. - teraz to już koleś był serio zdenerwowany..
- Martwisz się o nią? - zapytałam z niedowierzaniem. Zac... Zayn spuścił oczy i nic nie odpowiedział. Postanowiłam już go dłużej nie męczyć. - Jest w domu. Chciała nacieszyć się naszymi gośćmi. - wyjaśniłam. - Tam jest bezpieczna.
- To dobrze... - wyglądał jakby kamień spadł mu z serca. - Dziękuje.. - uśmiechnął się lekko i wybiegł z sali.
Wróciłam do Lucasa i reszty. Mój ukochany nie przestawał mnie obejmować. Tylko o tym marzyłam..
_Oczami Nik_
- No nawijaj.. - siedziałam na drzewie razem z Tanya'ą. Spojrzałam na nią.
- Ale o czy...
- Mnie nie oszukasz.. - gwałtownie mi przerwała. - Widziałam co było w tym liście. Co to za chłopak?
- Nikt ważny.. - broniłam się dalej.
- Gadaj! - zarządziła z uśmiechem. Wiedząc, że nie da mi spokoju, opowiedziałam jej o Aramisie i o tym wszystkim... Gdy skończyłam przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.
- Dziewczyno! - zaczęła podniosłym głosem. - Na twoim miejscu pędziłabym co sił do tego faceta i nakreśliła mu wyraźne zasady. Walcz o niego. Przekonaj go do naszej diety. Jeśli cię kocha to zrobi to dla ciebie..
- Mam iść i go błagać, żeby się nawrócił?! - omal nie spadłam z tego drzewa. - Co to to nie! Swoją godność mam!
- Moja córeczka! - dobiegł nas z dołu głos zadowolonego taty.
- Nie podsłuchuj! - skarciła go Tanya, po czym wyrwała kawałek dość twardej kory i rzuciła nią w tatę.
- Pudło! - krzyknął jeszcze i pobiegł w las. Jemu to naprawdę jest na rękę. Najchętniej zamknąłby mnie w domu i odciął od wszystkich chłopaków.
- Niki.. - zaczęła, ale tym razem łagodniej. - Pewnie wiele razy to słyszałaś, ale.. Spójrz na twoich rodziców. Mimo tych wszystkich przeciwności losu są razem, pokonali wszystkie przeszkody, mają dziecko. Ciebie! Twoja mama się nie poddała, a mogła. Czym by teraz było jej życie? Niczym..
- A co jeśli to się nie uda? Jeśli Aramis się nie nawróci? Irina i Laurent...
- Irina i Laurent to inna bajka. Ten facet od początku miał złe intencje... Ten twój.. Jak on miał? Aramis.. Muszkieter.. Wychowywany na żelaznych zasadach, był żołnierzem samego króla, honor, męstwo, odwaga, służba... Uczono go, by być gotowym do poświęceń.. - wypowiedziała ostatnie słowa, po czym lekko zeskoczyła na ziemię.
- Ej! - zawołałam. - Nie pomożesz mi?
- Sama sobie poradź! Przynajmniej będziesz miała czas na przemyślenia.. - zadowolona z siebie weszła do domu. Cudnie. Zaczęłam gramolić się na dół. Może ona ma racje? Może warto spróbować?
Siedziałam na łóżku i czytałam książkę, gdy Zayn wpadł do mojego pokoju.
- Ej! - wrzasnęłam. - Kultury to cię w tym twoim Instytucie nie nauczyli?!
- Nie mamy czasu! - zganił mnie. - Potrzebuje twojego dziadka i to migiem!
- Ale co się stało? - szybko wstałam z łóżka.
- Nie pora teraz na wyjaśnienia, no już!
- Są na polowaniu! Dziadek, Eleazar, babcia, Carmen, wujkowie..
- Gdzie są książki twojego dziadka?!
- Na dole w gab...
- Prowadź! - szybko zbiegłam z tym małpiszonem na dół i pokazałam księgozbiór dziadka.
- Szukaj wzmianki o Kamieniu Leateris, inaczej Kamień Życia.. byle szybko. - wyciągnęłam pierwszą z brzegu książkę i zaczęłam wertować kartki. Zayn tymczasem wyciągnął telefon.
- Ja mam szukać jakiś pierdół, a ty będziesz przez telefon pierdzielił?! - wydarłam się.
- Dzwonie po Niall'a i Louis'a.. - wyjaśnił krótko. Wróciłam do książki. Jakieś kielichy, misy, legendarne potwory, strzygi, agminosy... ale nic o kamieniach. Wzięłam kolejną. Zayn rzucił jakąś 1000 stronicową księgę przede mnie i zaczął ją przeglądać.
- Po co ci wiadomości o tym Kamieniu? - zapytałam, nie podnosząc wzroku.
- Pytania później. Skup się na szukaniu. - spojrzałam na niego. - Proszę.. - dodał. No. Teraz to mogę szukać. Tylko ciekawa jestem po co. Szukaliśmy już ok. 15 minut. Do pokoju wpadł blondynek i jego kolega. Bez słowa wzięli kolejne książki i zaczęli przeglądać. Minęło kolejne 15 minut.
- Mam! - wrzasnął blondyn. Czy on się przypadkiem nie farbuje?
- Czytaj! - ponaglił go Louis.
Kamień Leateris zwany również Kamieniem Życia.
Bardzo stary artefakt. Stworzono go ze szczątków
pierwszego wampira. Ma moc wskrzeszania.
Za jego pomocą można przywrócic do życia spalone wampiry.
Powoduje on również, że ożywione wampiry będą pod panowaniem tego,
kto je wskrzesił. Ich wola będzie od niego uzależniona.
Ukryty tam, gdzie ciemność przez długi czas się tli.
Ni to gwiazda go rozjaśni, ni to słońce.
Bo gdy ciepła doświadczy, wszystko się zniszczy,
a marzenie Draculi się ziści.
Czeka tam on, razem ze swoim skarbem, na głupca,
który się odważy.
Przezwyciężyć własne słabości, strach i rozpacz..
Dostanie to czego pragnie,
ale to i tak potworem go uczyni...
- Niedobrze.. - mruknął Zayn. Szybko zamknął książkę i odłożył ją na miejsce. - Lou dzwoń do Harry'ego i Liam'a i zapytaj czy trafili na jego ślad.
- Czyj ślad? - zapytałam.
- Niall idź na górę i dokładnie się rozejrzyj.. Ktoś może nas obserwować. - oboje skinęli głowami i wykonali powierzone im zadania.
- Zayn?! - zapytałam najgroźniej jak potrafiłam. Spojrzał na mnie. Jego oczy dotąd spokojne i brązowe stały się rozbiegane i prawie ciemne. - Co się dzieje?
- I tak prędzej czy później się dowiesz.. - mruknał. - Kojarzysz tego przyjaciela Aramisa? Arthura? - kiwnęłam głową. Nigdy tak naprawdę nie rozmawiałam z najlepszym przyjacielem Aramisa... - Myśleliśmy, że to Aramis jest zagrożeniem, ale popełniliśmy błąd. To Arthur. On pragnie.. Wiem, że to zabrzmi jak z porąbanej telenoweli, ale spróbuj nie wybuchnąć śmiechem. Arthur chce wskrzesić Draculę...
- Co? - powtórzyłam z niedowierzaniem.
- Dracula. Pierwszy wampir na świecie. Potężny wampir. Z jego pomocą ten stuknięty Arcio chce stworzyć armię, a ludzi zamknąć w obozach.
- Jakich obozach?
- Takich z drutami kolczastymi. By powoli ich zabijać. Rozumiesz? - pokiwałam z niedowierzaniem głową.
- A.. Ale skąd wy o tym wiecie?
- Idiota pisze pamiętnik... - Zayn na chwilę uśmiechnął się, a jego oczy zabłysły dawnym blaskiem, ale zaraz znów pociemniały. - Trzeba go znaleźć... - Zgiął się i ze swojego buta wyciągnął dziwne coś. Takie prostokątne coś...
- To stela.. - wyjaśnił. Tak, dużo mi to dało. - Każdy Nocny Łowca ma swoją. To nimi nakreślamy Runy
Okeej powiedzmy, że coś skumałam. Szybko zdjął koszulkę i zaczął kreślić jakieś bazgroły. Gdy skończył znów na mnie spojrzał.
- Dziękuję.. - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. - Niall, Lou! - wybiegłam za nim.
- Czekaj! - zagrodziłam mu drogę. - Dokąd to?
- Znaleźć tego kretyna z wielkimi wizjami. - wzruszył ramionami.
- Idę z wami. - zadeklarowałam bez wahania. Za mną zjawił się brunecik i blondynek.
- Nie. - odpowiedział Zayn.
- Słuchaj no. - pogrozilam mu palcem. - Tam gdzie jest Arthur może być też Aramis. Nie pozwolę, żeby coś mu się stało... Rozumiesz?!
- Zayn.. - wtrącił się Niall. - To jednak pół wampir, pół wilk. Może sie przydać.
- To niebezpieczne.. - wysyczał Zayn.
- Głosujmy. - zaproponowałam. - Kto jest za? - Lou i Niall podnieśli ręce. - Przegłosowane!
- Jeśli coś jej się stanie, to będzie wasza wina. - Zayn mordował przyjaciół wzrokiem.
- Nie gadaj tyle tylko pomóż mi ze Znakami. - poprosił uśmiechnięty Lou. - A ty.. - wskazał na mnie. - Lepiej się przebierz i zostaw kartkę rodzinie...