- Nie wiem! - krzyknęłam. - Daj mi w końcu spać! Nie naćpałam się piccolo jak niektórzy i nie chodzę jak z automatu! - od godziny leżymy w łóżkach, a ona od godziny świergoli mi nad uchem.
- Ahh tak.. Bądź łaskawa wyrzucić tego Zayn'a czy Aramisa z głowy i... - w tym momencie nie wytrzymałam i gwałtownie podniosłam się z materaca.
- Przestań! Nie mam w głowie ani tego idioty Zayn'a ani Aramisa jasne?
- Mnie nie oszukasz.. Ciągle o nim myślisz..
- Wiesz co? Ja... Tak, masz rację. - wtedy poczułam potrzebę, aby wyrzucić to wszystko z siebie. - Ciągle myślę o Aramisie i nie mogę wyrzucić go z głowy. A tak bym chciała.. Tak cholernie bym chciała. Przestać już go kochać, przestać się martwić, ale nie mogę... To wszystko dzieje się wbrew mnie. Nawet nie masz pojęcia ile razy marzyłam, żeby to nigdy się nie stało, abym go nigdy nie poznała. Wtedy wszystko byłoby prostsze, łatwiejsze...
- Przepraszam... - szepnęła tylko i już więcej nic nie mówiła. W gruncie rzeczy to dobrze. Mogłam zamknąć się razem z moim bólem i przez najbliższe 9 godzin nie kontaktować. Wole cierpieć w milczeniu...
Obudził mnie dźwięk naciskanych klawiszy. Wujek Edward wrócił i czyta wiadomości Ness? Nie... To raczej mało prawdopodobne. Przecież czyta je wtedy, gdy jesteśmy w szkole. Ta to ma dopiero przerąbane. W sumie to u mnie nie ma wielkiej różnicy. Tata jest.. Szkoda gadać. Widać jaki jest. Wstałam i podeszłam do biurka, przy którym siedziała Renesmee. Energicznie z kimś pisała. Jedni to serio nie mają kultury. Żeby pisać do kogoś o 6 nad ranem. Spojrzałam na ekran i już wiedziałam z kim ta moja kuzynka pisze.
- Lucas. - skwitowałam. Ruda tylko spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. Już chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam. - Daruj sobie. Nie chce nic wiedzieć. Nic mnie ten idiota nie obchodzi.
- Tylko nie idiota.. Jest słodki i przystojny i...
- I mówi do ciebie Ruda. Podobno tego nie lubisz...
- W jego ustach to brzmi tak słodko...
- Zaraz rzygnę... - mruknęłam do siebie. Jednym ruchem zabrałam ubrania, które sobie wczoraj przygotowałam i zawlokłam się do łazienki. Gdy ubrana i uczesana wróciłam do pokoju, Ness dalej siedziała w tej samej pozycji. Zrezygnowana wyszłam do kuchni. Wujek Edward siedział na krześle i czytał książkę. Gdy mnie zobaczył odłożył ją, po czym zaczął mi się dziwnie przyglądać.
- Co? - zapytałam. - Mam coś na twarzy?
- O Niki... - ciocia Bella zaszła mnie od tyłu. - Wszystko dobrze? - o co u licha im chodzi?
- Nie masz przypadkiem gorączki? - ciocia przyłożyła mi rękę do czoła. - To normalna temperatura...
- A nie uderzyłaś się w coś? - zagadnął znów wujek. Spojrzałam na niego spod byka. - No nie rób takiej miny... - uśmiechnął się.
- To może łaskawie powiecie mi o co chodzi? - zapytałam z ironią.
- A o to, że zazwyczaj ciężko wywlec was z łóżka, a jakbyś nie wiedziała jest...
- 6:12.. - dokończyła ciocia. Aa.a... To o to chodzi...
- Ness pisze z tym dziwakiem Lucasem, to dlatego... - czy ja przypadkiem nie powiedziałam za dużo?
- Nie,, - sprostował wujek, gwałtownie wstając z krzesła. - Powiedziałaś w sam raz.. - skierował się do pokoju Renesmee. Spodziewałam się, że zacznie się rozmowa, w czasie której podsłuchując oczywiście, będę mogła ponabijać się z mojej drogiej kuzyneczki, która obudziła mnie o szóstej rano! Niestety przeliczyłam się. Ciocia zatrzymała wujka i coś tam zaczęła do niego mruczeć. Nie usłyszałam dokładnie co. Mniejsza o to. Rabanu nie będzie. To źle.
- To ja się już będę zbierać.. - powiedziałam prawie sama do siebie i wymijając ciocię i wujka weszłam do pokoju Ness. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Tarzała się po podłodze i wtulała w twarz poduszkę. - Potrzebna interwencja lekarza.. - zawołałam przez ramię. Ness, gdy zauważyła, że przyszłam wskazała na laptopa. Nie widząc innego wyjścia usiadłam i zaczęłam czytać.
Lucas pisze:
Podobam ci się?
Ty piszesz:
Co?
Lucas pisze:
Oj daj spokój. Wiem, że ci się podobam.. Z resztą tak jak ty mi..
Ty piszesz:
Serio?
Lucas pisze:
Jak najbardziej. Spróbujemy?
Ty piszesz:
Ale co?
Lucas pisze:
I to w tobie kocham.. Poczucie humoru. :*
Ty piszesz
:)
Lucas pisze:
Renesmee Carlie Cullen czy zostaniesz moją dziewczyną?
Ty piszesz:
Tak?
Lucas pisze:
Kocham cię :* Do zobaczenia w szkole. Muszę jeszcze odrobić lekcję. Pa skarbie <3
Ty piszesz:
Pa :*
Wstałam z krzesła i stanęłam nad tą wariatką.
- Czy tobie już całkiem odbiło? - zapytałam krzyżując ręce na piersi. - Jak można zacząć chodzić z człowiekiem przez wiadomość mailową? Wytłumaczysz? Zero jakiejkolwiek kultury.. Powinien zapytać cię na żywo, a nie.. I jak ty to sobie teraz wyobrażasz?
- Nie wiem.. - powiedziała jakby w ogóle nie przejmując się tym co przed chwilą powiedziałam. - Kocham go... I może po prostu nie miał odwagi..
- Jasne.. - mruknęłam. - Nie miał odwagi. Znasz go może przez miesiąc i co? Tak nagle stwierdzasz, że go kochasz? To chore!
- Nie ja całowałam się z gościem na ślubie Jane, po czym kazałam mu spadać.. - wypomniała mi. Zabolało. Na samo wspomnienie tego co się wtedy stało. Wyrzuciłam ręce w górę w poddańczym geście.
- Rób co chcesz.. To twoje życie... - szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. Drogę zagrodziła mi ciocia Bella.
- Daj jej trochę czasu.. - poprosiła. - Ona naprawdę ma świra na punkcie tego chłopaka...
- Wiem... - rzuciłam i przedostałam się do drzwi wyjściowych.
- Nie zostaniesz na śniadanie? - zapytał wujek Edward z troską.- Wybacz jej to ostatnie. Na pewno nie chciała cię zranić...
- Dziękuję, nie jestem głodna... - odpowiedziałam i wyszłam. Puściłam się biegiem i po chwili byłam już na ganku. Przynajmniej tutaj nikt nie będzie grzebał mi w głowie. Weszłam do środka. Poczułam zapach. Wampira. Kilkoro wampirów. Pobiegłam do salonu.
- Alex! - Tanya podbiegła do mnie i mocno mnie uściskała. - Jak ty wyrosłaś.. - denalka dokładnie mnie obejrzała.
- Miło cię widzieć Tanya.. - uśmiechnęłam się. - Ale to nie tak mam na imię... Pamiętasz?
- Oj, daj spokój. Wiesz, że Alex bardziej do ciebie pasuje. Alexandra, Alex, Alexis...
- Daj jej odetchnąć.. - podeszła do nas Kate. - Miło cię widzieć kochana.. - wampirzyca również mnie uściskała.
- Nasza Alex... - teraz przyszła pora na Carmen i Eleazara. Uściskom nie było końca. W końcu rozsiedliśmy się wygodnie.
- I co z tym nocnym wypadem? - zapytałam w końcu.
- A co ty taka ciekawska? - zagadnął wujek Emmett.
- Widzisz? - odpowiedział mu wujek Jasper. - Jednak ma coś po tobie.. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Przynajmniej ma coś po mnie..
- A jak myślisz po kim odziedziczyła takie wspaniałe umiejętności walki jak nie po mnie co? - brew złotowłosego wujka powędrowała do góry.
- Ekhm... - mama odchrząknęła. - Przypominam, że parę razy z tobą wygrałam.
- Byłem wtedy w złej formie..
- To dowiem się co się stało?
- Poszliśmy w miejsce, gdzie zeszłym razem znaleźliście tego człowieka.. - zaczął dziadek. - Ale tam już go nie było. Tropiliśmy dalej i natknęliśmy się na...
- Na nas.. - przerwał Eleazar. - Tego człowieka, jak i wielu innych zabił nowo narodzony. Nie wiemy skąd przyszedł ani czego szukał. Był także u nas. Pozabijał niektórych w miasteczku. Postanowiliśmy go wytropić. Szliśmy za nim aż tutaj. Ten człowiek był jego ostatnią ofiarą. W czasie kiedy paliliśmy jego ciało Jacob razem z watahą musiał się na niego natknąć. Po zatarciu śladów ogniska wróciliśmy i pochowaliśmy zmarłego jak należy...
- I wtedy spotkaliśmy Was... - uśmiechnęła się Carmen.
- I o to tyle zamieszania? - prychnęłam.
- Tak jakby.. - dodała babcia.
- No nic...Długo zostajecie? - zapytałam z nadzieją w głosie. Miałam szczerą nadzieje, że zostaną dość długo. Bardzo ich lubię.
- A co? - zapytała z uśmiechem Carmen. - Wyganiasz nas? - przerwał nam dzwonek. Zapach.. Ten zapach... Znajomy zapach.
- O nie.. - jęknęłam. Dziadek poszedł otworzyć, po chwili wrócił,a za nim szli przybysze. Blondyn i loczek. A na końcy ciemnowłosy szogun. - Idź sobie.. - mruknęłam.
- Niki! - syknęła mama. - Przestań...
- Hmm.. Złote oczy... - powiedział Zayn. - Witam. Jestem Nocnym Łowcą. Nazywam się Zayn, a to mój brat Harry i przyjaciel Niall. Wpadliśmy tylko tak ogarnąć czy państwo też zywią się krwią zwierząt.
- Wygląda na to, że tak.. Nie będziemy przeszkadzać.. - wtrącił Harry.
- Może jednak zostaniecie? - zapytała babcia.
- Dziękujemy.. - uśmiechnął się pięknie Niall. - Ale musimy jeszcze posprzątać zbrojownie i nakreślić Znaki więc...
- Pacan.. - Zayn uderzył blondynka w łeb. - Jeszcze powiedz, że musisz iść do kibelka i zeżreć 3 duże pizze. Państwa to nie interesuje. Dziękujemy i do zobaczenia... - ciemnowłosy po raz ostatni się uśmiechnął, po czym wraz z resztą wycofał się z salonu. Znów zaczęliśmy żywo rozmawiac. I znów dzwonek. To na pewno znów ten patafian Zayn. Ale przeliczyłam sie. Dziadek przyszedł na górę trzymając w rękach wielki bukiet róż. Ma z babcią jakąś rocznicę czy co? Podszedł do mnie i z uśmiechem podał mi bukiet. Drżącymi rękami wzięłam go i zaczęłam czytać malutką karteczkę przywiązaną do bukietu złotą wstążką.
- Alex! - Tanya podbiegła do mnie i mocno mnie uściskała. - Jak ty wyrosłaś.. - denalka dokładnie mnie obejrzała.
- Miło cię widzieć Tanya.. - uśmiechnęłam się. - Ale to nie tak mam na imię... Pamiętasz?
- Oj, daj spokój. Wiesz, że Alex bardziej do ciebie pasuje. Alexandra, Alex, Alexis...
- Daj jej odetchnąć.. - podeszła do nas Kate. - Miło cię widzieć kochana.. - wampirzyca również mnie uściskała.
- Nasza Alex... - teraz przyszła pora na Carmen i Eleazara. Uściskom nie było końca. W końcu rozsiedliśmy się wygodnie.
- I co z tym nocnym wypadem? - zapytałam w końcu.
- A co ty taka ciekawska? - zagadnął wujek Emmett.
- Widzisz? - odpowiedział mu wujek Jasper. - Jednak ma coś po tobie.. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Przynajmniej ma coś po mnie..
- A jak myślisz po kim odziedziczyła takie wspaniałe umiejętności walki jak nie po mnie co? - brew złotowłosego wujka powędrowała do góry.
- Ekhm... - mama odchrząknęła. - Przypominam, że parę razy z tobą wygrałam.
- Byłem wtedy w złej formie..
- To dowiem się co się stało?
- Poszliśmy w miejsce, gdzie zeszłym razem znaleźliście tego człowieka.. - zaczął dziadek. - Ale tam już go nie było. Tropiliśmy dalej i natknęliśmy się na...
- Na nas.. - przerwał Eleazar. - Tego człowieka, jak i wielu innych zabił nowo narodzony. Nie wiemy skąd przyszedł ani czego szukał. Był także u nas. Pozabijał niektórych w miasteczku. Postanowiliśmy go wytropić. Szliśmy za nim aż tutaj. Ten człowiek był jego ostatnią ofiarą. W czasie kiedy paliliśmy jego ciało Jacob razem z watahą musiał się na niego natknąć. Po zatarciu śladów ogniska wróciliśmy i pochowaliśmy zmarłego jak należy...
- I wtedy spotkaliśmy Was... - uśmiechnęła się Carmen.
- I o to tyle zamieszania? - prychnęłam.
- Tak jakby.. - dodała babcia.
- No nic...Długo zostajecie? - zapytałam z nadzieją w głosie. Miałam szczerą nadzieje, że zostaną dość długo. Bardzo ich lubię.
- A co? - zapytała z uśmiechem Carmen. - Wyganiasz nas? - przerwał nam dzwonek. Zapach.. Ten zapach... Znajomy zapach.
- O nie.. - jęknęłam. Dziadek poszedł otworzyć, po chwili wrócił,a za nim szli przybysze. Blondyn i loczek. A na końcy ciemnowłosy szogun. - Idź sobie.. - mruknęłam.
- Niki! - syknęła mama. - Przestań...
- Hmm.. Złote oczy... - powiedział Zayn. - Witam. Jestem Nocnym Łowcą. Nazywam się Zayn, a to mój brat Harry i przyjaciel Niall. Wpadliśmy tylko tak ogarnąć czy państwo też zywią się krwią zwierząt.
- Wygląda na to, że tak.. Nie będziemy przeszkadzać.. - wtrącił Harry.
- Może jednak zostaniecie? - zapytała babcia.
- Dziękujemy.. - uśmiechnął się pięknie Niall. - Ale musimy jeszcze posprzątać zbrojownie i nakreślić Znaki więc...
- Pacan.. - Zayn uderzył blondynka w łeb. - Jeszcze powiedz, że musisz iść do kibelka i zeżreć 3 duże pizze. Państwa to nie interesuje. Dziękujemy i do zobaczenia... - ciemnowłosy po raz ostatni się uśmiechnął, po czym wraz z resztą wycofał się z salonu. Znów zaczęliśmy żywo rozmawiac. I znów dzwonek. To na pewno znów ten patafian Zayn. Ale przeliczyłam sie. Dziadek przyszedł na górę trzymając w rękach wielki bukiet róż. Ma z babcią jakąś rocznicę czy co? Podszedł do mnie i z uśmiechem podał mi bukiet. Drżącymi rękami wzięłam go i zaczęłam czytać malutką karteczkę przywiązaną do bukietu złotą wstążką.
Będę walczył,
do póki chodzę po tym świecie...
Twój A.
Gdy skończyłam czytać poczułam ciepło ], przyjemne ciepełko oblewające całe moje ciało. Ale wiem, że nie mogę dopuścić do takich emocji. Szybko wstałam i poszłam do kuchni. Z pogardą wrzuciłam kwiaty do kosza na śmieci. Siląc się na spokój i uśmiech wróciłam do pokoju. Usiadłam wygodnie. Chciałam sprawiać wrażenie wyluzowanej i beztroskiej, ale coś nie bardzo mi to wychodziło. Inni patrzeli na mnie ze zdziwieniem. Prócz mamy. Ona wiedziała co mi leży na sercu. Znów podjęła rozmowę, wybawiając mnie z niekomfortowej sytuacji...
To było super! Tylko jestem ciekawa jak dziewczyny będą zachowywały się po kłutni. Blaczego zmieniłaś nick ?
OdpowiedzUsuńZaczęłam ubóstwiać One Direction, a najbardziej Zayn'a Malika. :D
UsuńAha ,a kiedy nn ?
UsuńPostaram się napisać jak najszybciej...
UsuńNo no no. Nessie jest naiwna. Ale to taki nawet jakby przykład współczesnego nastolatka nie? Tak myślę.
OdpowiedzUsuńHmmm...hm...hm...miło, że wszyscy tropią coś, czego nie mogą wytropić. Ciekawe.
A Niki jest taka...bardzo się do niej przywiązałam. I przykro mi, że jest smutna.
A reszta....miodzio. Nie wiem, jak mam tutaj skomentować. Także nie będzie wykładziku. Przykro mi :/
Rozdział boski! Mam nadzieję, że wybaczysz mi to, że tak późno komentuję, ale dopiero dzisiaj weszłam na bloggera. Ale wracając do rozdziału... Ness i Lucas będą razem. Nie wiem w sumie czy to dobrze czy to źle. Biedna Niki taka smutna. Mam nadzieję, że ona i Aramis będą razem. Notka super. Pozdrawiam. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam na nn. syriusz-black-i-dorcas-black.blogspot.com
Denalczycy <3 Uwielbiam ich.
OdpowiedzUsuńTrochę zdziwiłam się, że Lucas spytał się o chodzenie Ness przez internet. Mam nadzieję, że będą dobrą parą :)
Aramis się nie poddaje i walczy. To bardzo dobrze o nim świadczy, chciałabym dla nich jak najlepiej.
No to weny i do następnego
Pozdrawiam! :)
Świetny rozdział czekam na nexta żeby szybko^-^ *-*
OdpowiedzUsuńWZM