niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 17 "To nie wampir.. Ani człowiek.. Zmiennokształtny też nie... "

Natychmiast się od niego oderwałam. Wbiłam wzrok w podłogę. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Myślałam... Myślałam, że on jest taki jak my.. Że jest dobry, że nie zabija ludzi...
- Nik... - wyciągnął do mnie rękę. Odsunęłam się od niego.
- Zostaw mnie! - rzuciłam.
- Niki...
- Nie mów tak do mnie! - mimowolnie pociekły mi łzy. - Odejdź stąd!
- Co?! - patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Odejdź! I nigdy nie wracaj!
- Ale...
- Co się dzieje? - usłyszałam za sobą głos mamy. - Niki?
- Nic.. - odparłam. - Aramis już idzie... - mama widząc, że płacze przytuliła mnie do siebie i spojrzała groźnie na czarnowłosego.
- Pora już na ciebie.. - powiedziała szorstko. Aramis widząc, że nic nie wskóra poszedł w głąb lasu. Gdy widziałam jak odchodzi serce rozpadało mi się na jeszcze mniejsze kawałeczki.
- Nie mów nic tacie.. - poprosiłam. Nie chciałam  rozmawiać z nim o tym co się stało, wysłuchiwać tego całego "A nie mówiłem?". - Proszę.. Nie dziś..
- Nie bój się słowem nie pisnę.. Ale teraz idź już do pokoju. Później do ciebie przyjdę. Powiem tacie, że byłaś zmęczona dobrze? - spojrzała mi głęboko w oczy. - Przyślę do ciebie Ness. Potem porozmawiamy.. - pocałowała mnie w czubek głowy, a ja żwawo pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Czułam, że nie powstrzymać swoich łez. Padłam na łóżko i nic tylko wycierałam słone potoki.





*Następny dzień*

_Oczami Carlisle'a_

Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje w tym domu. Wczoraj wszystko było dobrze, ślub, goście, głupie wybryki Emmetta. A dziś? Veronica całą noc chodziła jak zbity pies, Dominica zniknęła już o 19, a Esme wierci mi dziurę w brzuchu, bo nie wie co się z nimi dzieje. Co ja Alice jestem? A propos Alice.. Już bardzo długo nie miała wizji. Co prawda blokuje je obecność zmiennokształtnych, ale raz na jakiś czas wizje występowały.. Do tego wszystkiego ten nowy wampir, Aramis. Mieszka w pobliżu Seattle i ponoć żywi się krwią ludzi, ale ostatnio nie było żadnych tajemniczych zniknięć. Już nic nie rozumiem..
- Carlisle? - Esme weszła do mojego gabinetu i usiadła na kanapie. - Co się dzieje? - zapytała z typową dla niej troską.
- Nic..
- Przecież widzę. Mnie nie oszukasz.. - wstałem i zacząłem przechadzać się po pomieszczeniu.
- Ten Aramis nie daje mi spokoju. Mieszka niedaleko Seattle, żywi się krwią ludzi, a od długiego czasu nie słyszeliśmy o dziwnych morderstwach, czy zaginięciach..
- Ale ja jestem głupia! - Esme wstała i podeszła do mnie. - A więc to o to chodzi.. Dlatego Niki wczoraj tak szybko zniknęła, a Vivi straciła humor..
- Co? - dalej nic nie rozumiem. 
- Veronica martwi się o Niki, bo ta nie chce znać Aramisa, dlatego że on pije ludzką krew! - wyjaśniła z uśmiechem. 
- To mi dojście do tego zajęło prawie całą noc, a tobie dwie minuty? - ona chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. W odpowiedzi pocałowała mnie przelotnie i wyszła z pokoju. Ach te kobiety.. 

_ Oczami Nik_ 

Postanowiłam zerwać z Aramisem wszelkie kontakty. Wyleczę się z tej chorej miłości. Przecież on może mnie zabić.. Tak jak zabija tych wszystkich niewinnych ludzi. Niedobrze mi gdy o tym myślę. Każdy człowiek, którego zabił Aramis miał za pewne jakąś rodzinę. Może szedł właśnie do pracy na wieczorną zmianę, by zarobić na utrzymanie dzieci i żony, lecz natknął się na wygłodniałego wampira, który wyssał z niego całą krew. Może był to zakochany po uszy 18-latek, który właśnie wracał z pierwszej randki? Założę się, że Aramisa nic to nie obchodziło. Zabijał i nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Był potworem. Jest potworem. A ja po potworze płakać nie chce..  Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni natknęłam się na mamę. Położyła przede mną miskę płatków i usiadła obok.
- Przyszłam wczoraj, ale już spałaś. Nie chciałam cie budzić. 
- Mhm
- Jak się czujesz?
- Nie będę płakać po potworze.. - powiedziałam, przełykając kolejną porcje czekoladowych kulek.
- Jesteś tego pewna? Może chcesz z nim porozmawiać?
- Nie... - szepnęłam.
- Jeśi chcesz możemy go znaleźć, odwiedzić...
- Nie. - powtórzyłam już głośniej. - Nie chce go znać, nie chce... Chce zapomnieć..
- Może on się dla ciebie zmieni? - wciąż drążła ten temat.
- Błagam cię mamo.. Sama w to nie wierzysz. To tak jakbyś ty zakazała tacie zmieniać się w wilka, bo wilki i wampiry to naturalni wrogowie.
- Ale Niki.. Spójrz na mnie i tatę. Może i jesteśmy naturalnymi wrogami, ale.. Kochamy się, tworzymy rodzinę.. Zrobisz co chcesz, ale moim zdaniem powinnaś z nim porozmawiać..
- Nie. - powiedziałam stanowczo i wyszłam z kuchni. W drzwiach natknęłam się na wujka Jaspera.
- Humorek? - mruknął. 
- A co nie wolno? - wycedziłam mijając go.
- Niki! - o nie, nie.. Jeszcze tata...
- Tak! Brawo! Tak właśnie się nazywam. - skierowałam się do salonu i opadłam na kanapę, obok wujka Emmetta. Tata z niezbyt zadowoloną minął stanął w drzwiach. Już chciał coś powiedzieć, ale mama podeszła, wzięła go za rękę i poprowadziła do kuchni. Dziękuję! - Co to za szajs? - zapytałam patrząc się w ekran, na którym leciał właśnie mecz.
- Hmm... telewizor? - rodzinny misiek spojrzała na mnie z ironią.
- Haha.. Śmieszne.. A tak w ogóle to moja kolej! Wolfblood leci!
- To se poleci.- wytknął na mnie język i schował pilot w swoich ogromnych dłoniach.
- O nie! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego.
- Przestańcie! - do pokoju weszła ciocia Rose. - Ktoś idzie.. - cała rodzina momentalnie znalazła się w salonie.
- Może to Jane i Quil wracają z podróży? - zasugerował złodziej pilota.
- Puknij się w ten łepek wujaszku.. - uśmiechnęłam  się uroczo. - Wracają za miesiąc..
- To nie wampir.. - szepnęła ciocia Alice - Ani człowiek.. Zmiennokształtny też nie...
- To kto ? - zapytał dziadek. 
- Nefilim. - szepnął wujek Jasper. Ciocia kiwnęła głową.
- Sekundę prosze.. - przerwał tata. - Kto to do jasnej jest Nefilim? 
- Pół anioł? - zapytała z niedowierzaniem mama. - Przecież mówiliście, że od trzystu lat na żadnego się nie natknęliście.. 
- Ostatni raz spotkałem Nocnych Łowców u Volturi. Zaprosili wtedy Trójce na Odnowienie Porozumienia. Pojechali do Alicante beze mnie. - przerwał nam dzwonek. Dziadek sierował się na dół, a po chwili wrócił z tym całym Łowcą. Mmmm niezły był ...
- Witaj.. - powiedział Carlisle. - To moja rodzina. Esme, Emmett, Rosalie, Alice, Jasper, Jacob, Veronica i Dominica.
- Zmiennokształtni? Tutaj? - taa kultura, że nie ma przebacz.. Auć.. Mam wrażenie, że ten jego wzrok przekłuje mnie na wylot.
- Nie pijemy ludzkiej krwi. - wyjaśnił dziadek.
- Bo uwierzę.. - prychnął nieznajomy.
- Może byś się łaskawie przedstawił? - zapytał wujek Emmett.
- A racja.. Gdzie moje maniery.. Jestem Zayn Wayne, Nocny Łowca, mieszkaniec, właściwie były mieszkaniec Instytutu w Nowym Jorku. Przeprowidziliśmy się tu, aby dopilnować porządku.
- My? - zapytał tata.
- Ta.. Ja, i moi przyjaciele. Niall, Harry, Louis i Liam. Będziemy chodzić do szkoły jak zwykli uczniowie, by przy okazji ich chronić.
- Chyba nie przed nami... - prychnęłam.
- Kuszące.. - przybysz spojrzał na mnie. - Ale nie.. - uśmiechnął się lekko. - Wiem, że pijecie krew zwierząt, ale w pobliżu Seattle mieszka jeszcze jeden wampir. Ma ponad 500 lat. On niestety pije krew ludzką. Musimy go pilnować.
- Rozumiem.. - uśmiechnął się dziadek.
- Cieszę się.. - Zayn uśmiechnął się, ukazując białe zęby. 
- Może usiądziesz? - zapytała babcia.
- Czemu nie.. - przeszedł przez pokój i zajął miejsce na fotelu. - Jeśli to nie problem.. Mógłbym wiedzieć jak powstrzymujecie się od ludzkiej krwi? To musi być trudne.. 
- Lata praktyki.. - odpowiedziała ciocia Alice.
- No tak.. A ty.. - zwrócił się do mnie. - Nie jesteś wampirem, prawda?
- Jestem. - odpowiedziałam. 
- Jak to? Wyraźnie widzę, że jesteś podobna do ludzi, ale nie do końca. Jesteś wilkołakiem...
- Jestem pół wilkiem pół wampirem.. - uśmiechnęłam się dodając szczyptę ironi. 
- Jak to? - udało się! Kopara opadła! Masz za swoje podły zarozumialcu! - Niemożliwe.. 
- Możliwe.. - odpowiedziała mama. Stała razem z tatą w kącie pokoju. 
- Wampir i wilkołak razem? To wbrew naturze... Jak?
- Książkę piszesz? - zirytował mnie ten gość.
- Jeszcze nie.. - uśmiechnął się. Znów. - Na mnie chyba pora.. - wstał i skierował się w strone drzwi. - Do zobaczenia.
- Przyjdź kiedyś z przyjaciółmi.. - uśmiechnęła się babcia. - Zawsze zapraszamy..
- Dziękuję.. - Zayn zszedł na dół i po chwili usłyszeliśmy trzask drwi. Nagle przypomniałam sobie o czymś ważnym. 
- Lecę do Ness! - zawiadomiłam wszystkich i pędem wybiegłam z domu. Tak naprawdę nie miałam zamiaru iść do Ness. Musiałam dogonić tego zarozumialca. Zniknął mi z pola widzenia, więc pobiegłam za zapachem .Dogoniłam go w pół minuty. 
- Żeby pół wampiry ganiały za pół aniołami? Nie słyszałem.. - powiedział nie zatrzymując się. 
- Możesz na chwilę przestać być wredny?  - poprosiłam.
- Nie.. - odrzekł.
- Chodzi o tego wampira, tego co ma 500 lat... Jak.. Jak on się nazywa? 
- To jeden z trzech muszkieterów.. Aramis chyba...
- Trzech muszkieterów? 
- No tak.. Muszkieterów. Tych sławnych. W wieku 24 lat został zmieniony w wampira. Mało kto wie, że miał brata bliźniaka. Aramis wyszkolił go, by ten podawał się za niego. Sam opuścił dwór i udał się w świat.
- Jesteś pewien?
- Jak tego, że ci się podobam.. - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Chyba śnisz.. - mruknęłam. 
- Założę się, że to ty będziesz o mnie śnić. - jego pewność siebie jest irytująca. 
- Przeegrałeś.. - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę domu.
- Do zobaczenia jutro w szkole! - zawołał za mną. Jutro? On? Mam widzieć go prze kolejne 5 dni.. Ale teraz nie on się liczy. Tylko Aramis. Czy powinnam powiedzieć mu o tym, że Nefilim go pilnują? A może nic mu nie mówić. Gdy tylko zapoluje na człowieka oni go znajdą i... zabiją... Nie wiem co robić...

Przepraszam ,przepraszam przepraszam! Musiałam jakoś ubarwić to opowiadanie, bo było zbyt nudne. Dlaczego dodałam akurat One Direction? Ala! Twoja wina!!

5 komentarzy:

  1. Szczerze to nie przepadam za One Direction, ale rozdział fajny. Robi się coraz bardziej tajemniczo. Ciekawa jestem co zrobi Niki. Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny. ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny super rozdział zwłaszcza perspektywa Carlisle'a. Tylko dlaczego w takim momencie ???? XD

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie jest moja wina. To twoja wina, bo mnie słuchasz. To, że nawijam ci o wszystkim i niczym jeszcze nie znaczy, że to moja wina. :P
    Perspektywa Niki najlepsza. Lubię, jak bohaterowie, bez znaczenia jacy, się tak przekomarzają.
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć ! Odnalazłam twój blog w Katalogu i jestem zainteresowana! Dobrze piszesz, bardzo dobrze :))
    Zapraszam do siebie !
    kiedygasnaswiatlamiasta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. "(...)Wolfblood leci!
    - To se poleci" - XDD
    Perspektywa Carlisle'a wyszla Ci bosko, do tego ten przelotny calus z Esme, rozplywam sie... :3
    Ciekawie zrobilas, urozmaicajac akcje nowymi bohaterami, intuicja mowi mi jednak, ze oni lekko namieszaja xd
    Szkoda, ze miedzy Niki a Aramisem wydarzylo sie tak, jak sie wydarzylo. Swoja droga swietna historie mu nakreslilas.
    Zycze duuzo weny i do nastepnego!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń