poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 7

- Ja chcę..
- Co chcesz? - przerwałam. - Znów nas obrażać?! Znów zmieszać nas z błotem?! - poczułam jak oblewa mnie wewnętrzny spokój. - Jasper.. Przestań...
- Nie... Ja naprawdę tego żałuje. Idą święta. Chcę się z wami pogodzić i prosić o wybaczenie.
- Ah tak.. I co? Myślisz, że po tym wszystkim wpadne ci w ramiona i wszystko będzie jak we wzorcowej rodzince?! - wydarłam się. Znów ten sam spokój. - Jasper przestań z tym nastrojem, bo ci tak przypierdzielę, że popamiętasz!
- Uspokój się... - szepnął mi do ucha Jake. - Domi tu jest..
- Dominica idź na górę, weź Ness ze sobą! - rozkazałam. Dziewczynki posłusznie poszły na gore.
- Ja, naprawdę zdałem sobie sprawę z tego jaki byłem wobec was. Zachowywałem się jak gówniarz. I chce was prosić o wybaczenie...
- Jake.. - szepnęłam i spojrzałam w jego ciemne oczy. Widziałam w nich iskierki. On naprawde pragnął bliskości ojca. Potrzebował tego. - Przeprosiny przyjęte.. - odpowiedziałam po chwili, podeszłam do ojca Jacoba i dodałam cicho: - Robię to tylko ze względu na Jake'a...
- Dziękuje.. - powiedział. W jego oczach wyczytałam ulgę. Co więcej, dostrzegłam człowieczeństwo i... miłość... A co mi tam.. Za 2 dni święta. Trzeba sobie wybaczać. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Przy drzwiach Carlisle zaprosił Billy'ego do nas na święta. Ja sama już nic nie mówiłam, bo widziałam jak Jake cieszy się ze spotkania z ojcem. A co ze mną? Ja sama tego nie wiem. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo Jacob jest szczęśliwy. Z drugiej byłam rozdarta. Ale nikt o tym nie wiedział. Oczywiście prócz Edwarda. Ciągle grzebie tam gdzie nie ma. A i jest też Jasper. On wyczuwa emocje, jakie mną targają... Nadszedł wieczór. Ed, Bella i Ness u siebie. Nikki w łóżku. Jacob po wycałowaniu mnie na dobranoc smacznie chrapie. Emmett i Rose u siebie. Tak samo jak Esme i Carlisle. Alice tworzy świąteczne kreacje. Ja siedzę i rozmyślam na moim ulubionym drzewie. Jasper też się przykaraskał.
- No hej. - przywitał się.
- Hej.. - odpowiedziałam. - Nie. Nie żałuje mojej wredoty wobec Billy'ego, nie nie chce go przepraszać, nie nie chce go zrozumieć, tak jestem porządnie wkurzona. Coś jeszcze?
- Chyba nie.. - odpowiedział śmiejąc się. - Miałaś mi przypierdzielić. Pamiętasz?
- Nie po to przyszedłeś..
- Nie, nie po to.
- To po co?
- Po to, żebyś spróbowała postawić się na miejscu ojca Jacoba...
- Nie, dziękuję, nie skorzystam. Koniec kazania?
- Pomyśl o Nikki. - spojrzałam na niego. - Ona potrzebuje dziadka. Prócz nas nie zna nikogo. My jesteśmy jej jedyną rodziną. Może Billy chce nawiązać z nia kontakt? Jego córki są daleko. Został tylko Jacob i Nikki i ty.... - szybko zeskoczył z drzewa i poszedł w stronę domu.
- Jasper! - zawołałam za nim. - Wracaj! Ciągle prawisz mi kazania, a morał wyciągam sama.. Tak nie można! Alice zrób coś z tym idiotą, bo serio sfiksuję!!! - A Jas co? W śmiech... - Kocham cie siostrzyczko! - krzyknął jeszcze i zamknął za sobą drzwi.
- Ugh... palant... - powiedziałam sama do siebie.
- Słyszałem to! - dobiegł mnie stłumiony głos Jaspera.
- I dobrze! - odgryzłam się. Resztę nocy spędziłam na bezmyślnym gapieniu sie w księżyc. Jest taki piękny. I już nikt mi nie przeszkadzał. Dobrze jest tak czasami wyłączyć móżdżek :D  O świcie wdrapałam się na najwyższe drzewo w okolicy, w celu wypatrzenia Jane. Po chwili znudziło mi się i poszłam przygotować śniadanie dla moich głodomorów. Kanapki i płatki. Po skończonym daniu poszłam ich obudzić. Razem zasiedliśmy do stołu. Oni jedli, a ja z usmiechem się im przyglądałam.
- Co? - zapytał Jake, biorąc kęs kolejnej kanapki.
- Nic... - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Witajcie poddani! - usłyszeliśmy głos Edwarda, wchodzącego do domu razem z Ness i Bellą.
- Ej! Rudy! To moja kwestia! - wrzasnął Emmett.
- Nie jestem rudy! - odkrzyknął Edward.
- Czy tu kiedyś będzie spokojnie? - zapytał Jake.
- Chyba nie... - odpowiedziałam i dostałam od Jacoba buziaka. - O co ci chodzi Edzio? - zawołałam. - Do rudych świat należy...
- Ha ha śmieszne... - odpowiedział. - Wyczuj ten sarkazm skarbie...
- Spoko! - zawołałam. - Moja inteligencja przerasta mózg Miśka. Wiem co to sarkazm.
- Nie wyśmiewać się z mojego Miśka! - iburzyła sie Rose.
- To on zaczął mnie wyzywać od rudych! - bronił się Ed.
- Przecież jesteś rudy! - uświadomiła go blondynka.
- Dzięki! - krzyknął zupełnie zrozpaczony Edward.  W tym czasie cala rodzina zebrała się na dole.
- Esme... - zaczął rudzielec. - Oni mnie od rudych wyzywają... - zrobił minę skrzywdzonego szczeniaczka.
- Oj nie przejmuj się... - pocieszyła go wampirzyca. - To nie rudy, tylko miedziany.
- Nie, to rudy. - uśmiechnął się Jasper.
- Tato? - zapytała Renesmee. - Czemu nie chcesz być rudy?
- Em... Bo.... Tego... Nooo - cała rodzina z trudem powstrzymywała śmiech. - Bo nie Lubie być wyjątkowy.
- Tak jak mama? - spojrzeliśmy na Edwarda.
- Tak jak mama. - potwierdził. Wymsknęło mi się ciche Awwww. Usłyszeliśmy dzwonek. Jake zerwał się z miejsca i poszedł otworzyć. A ja poczułam.. Psa?

4 komentarze:

  1. Super! Przepraszam, że tak późno komentuję,ale kompletnie nie miałam ostatnio czasu na... na cokolwiek prócz szkoły. Życzę weny ~Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło, że wszystko układa się na święta. Nie zepsuj mi tego, please.
    Rudy...nie chcę tutaj nikogo obrazić, dlatego pozostawię to bez komentarza.
    Pies? Lubię psy.
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na rozdział 9. http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, ze Vera i Jacob pogodzili sie z jego ojcem, tymbardziej, ze nadchodza swieta.
    Rudy Edward XDD

    OdpowiedzUsuń